Niemal 2/3 największych graczy FMCG czerpie część dochodów z produktów wytwarzanych wyłącznie dla dyskontów i supermarketów. Nie mówimy tutaj o markach własnych. Często to poważne brandy na produktach, których próżno szukać we wszystkich punktach handlowych. Czy to już jest dyskryminacja małych sklepów?
Wg Polskiej Izby Handlu, przykładem mogą być specjalne i niedostępne dla wszystkich warianty. Mogą różnić się pojemnością, nietypowym smakiem lub w oryginalnym zestawie promocyjnym. Nie trzeba być specjalistą od marketingu, by wiedzieć, że to, co wyjątkowe jest ciekawsze dla odbiorcy. I tu pojawia się problem. Niektórzy producenci inaczej traktują wsparcie swoich marek. Nie do każdego docierają ze specjalnymi ofertami – wynika z oceny Polskiej Izby Handlu.
Złudzeń nie pozostawia cytowany przez PIH dyrektor działu zakupów centralnych Grupy Eurocash Dominik Kasperek. „Należy to traktować jako przejaw dyskryminacji klientów lokalnych, niezależnych sklepów i ewidentnego wspierania przez największych producentów ekspansji centralnie zarządzanych sieci” – powiedział.
Jak czytamy na stronie PIH: „Z nieosiągalnej dla pozostałych uczestników rynku współpracy wielkich sieci z wielkimi producentami mogą cieszyć się obie strony i klienci »wyróżnionych« sklepów. Jednak w praktyce oznacza to faworyzowanie wybranych producentów kosztem pozostałych i odbieranie klientom swobody wyboru miejsca zakupu”.
Przykłady producentów, którzy sprzedają produkty na wyłączność wielkich sieci znajdują się w raporcie „Równi w Biznesie”. Można zapoznać się z nimi np. tutaj.
CZYTAJ TAKŻE: Ile kosztuje sklep internetowy?
Nie jest jednak powiedziane, że wartości na cenówkach w niezależnych sklepach są wyższe niż w dyskoncie i supermarkecie. Pokazują to wyniki raportu. „W okresie od lipca 2020 roku do czerwca 2021 roku 17 producentów (10,6 proc. badanych) z 11 kategorii produktowych miało w sklepach niezależnych niższe ceny detaliczne niż w dyskontach i supermarketach. Oprócz tego ceny 39 innych producentów były takie same jak w dyskontach i supermarketach lub różnica nie przekraczała 5 proc.” - czytamy w analizie PIH.
Polscy konsumenci nie zaopatrują się tylko w jednym miejscu i korzystają z różnych kanałów dystrybucji. Nawet jeśli ktoś 1 lub 2 razy w tygodniu jedzie na „większe” zakupy do dyskontu. Nie jest powiedziane, że taka osoba nie zagląda częściej do najbliższego spożywczaka „za rogiem”. Na przykład po produkty FMCG.
Według wspomnianego wcześniej Dominika Kasperka z Grupy Eurocash - „lokalne, niezależne sklepy są dla kilkunastu milionów konsumentów jedynym miejscem, w którym robią zakupy w ciągu 5 minut i znajdują ofertę produktową znacznie szerszą niż w dyskoncie”. I właśnie dlatego, w jego opinii - „Nie wolno poprzez zawyżone ceny lub nieatrakcyjną ofertę asortymentową zniechęcać ich do zakupów, bo to uderzy w interesy wszystkich uczestników rynku.”