Zupełnie nowe światło na sytuację migrantów i jej ekonomiczne podłoże rzucił w Porannej Rozmowie RMF FM gość Roberta Mazurka Aleś Zarembiuk, szef Białoruskiego Domu w Warszawie. Opozycjonista nie miał wątpliwości, że dla wielu jego rodaków, goście z Bliskiego Wschodu oznaczają potężny zastrzyk gotówki.
Zarembiuk zwrócił uwagę, że migranci zostawiają niemało pieniędzy hotelarzom, właścicielom mieszkań wynajmowanych na doby, restauracjom, sklepom oraz osobom handlującym na lokalnych bazarkach.
CZYTAJ TAKŻE - Rekompensaty dla firm w związku ze stanem wyjątkowym. Szału nie ma
Równie ciekawe pytanie, jak „Kto zarabia na polsko-białoruskim konflikcie?” brzmi – na czym zarabiają przedsiębiorcy dostosowujący ofertę do przybyszów z Syrii, Jemenu czy Iraku? Jasną odpowiedź dał w przywołanej rozmowie Zarembiuk.
„Sprzedają im gumowe buty, których oni w życiu nie widzieli. Również sprzedają im namiociki i ten cały sprzęt. Również ten sprzęt, żeby później rozcinać drut kolczasty na granicy. Przecież to nie daje Łukaszenka, oni wszystko to kupują” – powiedział gość Roberta Mazurka w RMF FM.
Jak wynika z relacji opozycjonisty, są osoby, które oszukują migrantów. Jako przykład wskazał niektórych taksówkarzy. Część z nich otrzymując kurs z Mińska pod polską granicę, zawozi klientów w okolice Baranowicz. Znajdują się one 160 km przed wskazanym celem podróży (ponad 2 godziny jazdy). Szoferzy pokazują na las i informują, że tuż za nim jest Polska. Jak się okazało, Kurdowie znaleźli sposób na tego typu oszustwa. Posiłkują się nawigacją w telefonie.
Na Białorusi znacząco wzrosły ceny niektórych usług. Jak wynika z wielu relacji, jakie docierają do Polski ze stolicy Białorusi, ceny taksówek wzrosły nawet trzykrotnie. Nie tylko w Mińsku, ale także w innych miastach. Wzrosty cen odnotowano także w przypadku usług hotelarskich, najmu mieszkań oraz niektórych produktów takich jak namioty, śpiwory czy zimowa odzież. W wielu przypadkach mają one jednak charakter lokalny.