Do tej pory wiele firm wychodziło z założenia, że tego typu posiłki nie podlegają opodatkowaniu. Jak donosi właśnie money.pl nastąpiła jednak wyraźna zmiana w podejściu, bowiem najnowsza interpretacja o numerze 0113-KDIPT2-3.4011.514.2021.4.NM mówi zupełnie coś innego. Jeśli pracodawca finansuje załodze posiłek, to trzeba to uznać jako przychód. A skoro tak, to należy taki bonus doliczyć do podstawy opodatkowania podatkiem dochodowym od osób fizycznych PIT.
Jeśli zatem miesięcznie, takie obiady kosztują pracodawcę np. 350 złotych na pracownika, to o taką kwotę należy powiększyć jego przychód. Coś czujemy, że z obiadków „na firmie” będą rezygnowali kolejni pracownicy. Czy przełkną fakt, że grzybowa, ziemniaki z surówką i mielonym to w sumie ich podwyżka?
CZYTAJ TAKŻE: Zapomniałem zapłacić zaliczkę na podatek. Co mi grozi?
Argument jest prosty. Skoro pracownik nie musi kupować bułek i robić kanapek, ani wychodzić na przerwie do pobliskiego bistro (choć w przywołanym przez fiskusa przypadku takiej możliwości nie było) i może się najeść za pieniądze pracodawcy, to PIT musi zapłacić. Inaczej rzecz biorąc, pracownik w godzinach pracy nie musi ponosić kosztów związanych z wyżywieniem.
Odwracając sytuację. Gdyby nie zakładowa stołówka, każdego dnia ponosiłby wydatki na pieczywo, zupkę chińską czy na hot-doga na pobliskim Orlenie. W tej sytuacji nie ponosi. Dostaje jedzenie i musi od takiego benefitu zapłacić podatek. Proste? To dlaczego dotąd fiskus na takie „dodatki” przymykał oko?
W skali kraju niewiele jest firm, które proponują swoim pracownikom obiady na zakładowych stołówkach. Obiad od pracodawcy do rzadkość, ale jednak jest oferowany, szczególnie w dużych zakładach. Wielu pracodawców, z różnych powodów woli zamówić catering dla załogi, niż zezwalać na opuszczanie terenu zakładu w godzinach pracy. Chodzi zarówno o kwestie logistyczne, BHP, jak również rozliczanie czasu pracy. Im większa firma, tym większy z tym kłopot.
Interpretacja ta rzuca światło na jeszcze jedną sytuację. Wyobraźcie sobie, że szef z pracownikiem wyjeżdżają na miasto w sprawach służbowych. Nie jest to delegacja. W drodze powrotnej przełożony zaprasza podwładnego na kanapkę w McDonaldzie lub BurgerKingu. Ma gest. Płaci służbową kartą, bierze fakturę.
To oznacza, że w takiej sytuacji pracownik powinien od obiadu na mieście zapłacić podatek PIT (!) W końcu zestaw z tortillą i frytkami, w myśl tej interpretacji jest jego przychodem. Po stronie pracodawcy generuje to dodatkowe formalności, którymi ostatecznie będzie musiała zająć się księgowa.