magazyn-firma

Branża alkoholowa ma powód do zadowolenia. W całym ubiegłym roku padł rekord wydatków na alkohol. Polacy kupili trunki z procentami o wartości prawie 45 mld złotych.

Prawie 45 mld złotych wydali w zeszłym roku Polacy na alkohol. Dla właścicieli sklepów monopolowych to rok prosperity. Obroty sklepów z alkoholem były wyższe o 10 proc. Dane, które podaje Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych pokazują, że biznes alkoholowy ma powody do radości. Kwota wydana na alkohol jest tak duża, że można by za nią zbudować 20 stadionów. To też równowartość całej dotacji w ramach inwestycji Unii Europejskiej w ramach tzw. kapitału ludzkiego na lata 2007-2013.

Wydatki na alkohol

Obroty sklepów z alkoholem dzięki temu były wyższe o 10 proc. niż rok wcześniej. Tak duży przyrost przytrafił się w 2014 rok (10 proc.) i w 2015 (9,6 proc.). Jak więc widać, wzrost obrotów sklepów alkoholowych jest skorelowany ze wzrostem ceny alkoholu. W 2014 roku podniesiono wzrosła akcyza na alkohol o 15 proc. Tym razem najbardziej prawdopodobną przyczyną podwyżek jest inflacja i wzrost kosztów działalności.

Sprzedaż piwa

Średnia cena litra piwa w styczniu 2021 wynosiła 5,81 zł, a w grudniu 2021 6 zł. Wódka zdrożała z 20 zł za 0,5 litra w styczniu, do 22-23 zł pod koniec roku.

>>> CZYTAJ TAKŻE: Na rynku zostaną trzy sieci monopolowe. Cała prawda o biznesie alkoholowym - wywiad

Jednak wyższe obroty sklepów z alkoholem mają swoją przyczynę również w tym, że Polacy coraz częściej kupują droższe trunki z wyższej półki.

Co kupują klienci sklepów alkoholowych?

Dane PARPA wskazują, że w ubiegłym roku mieliśmy do czynienia z niewielkim wzrostem konsumpcji. W przeliczeniu na 100 proc. alkoholu średnie spożycie na mieszkańca wyniosło 9,7 l wobec 9,62 l w 2020 r.

To zasługa wyrobów spirytusowych, których wypiliśmy w ubiegłym roku 3,8 l na osobę (najwięcej od 1994 r.) oraz wina i miodów pitnych - 0,8 l, najwięcej od 2010 r.

Z kolei spadła po raz kolejny sprzedaż piwa - według ekspertów w dużym stopniu przez pandemię i odwoływane w związku z nią imprezy masowe oraz zamykane lokale gastronomiczne.

Mali producenci alkoholu, głównie lokalne, rodzinne firmy z niższą akcyzą na swoje produkty. To bonus również dla polskich rolników i sadowników, którzy wpisują się w definicję małych winiarzy, czy cydrowników.

Mali producenci alkoholu ze wsparciem

Prezydent Andrzej Duda podpisał po świętach Ustawę z 9 grudnia 2021 o zmianie ustawy o podatku akcyzowym. Z inicjatywą wyszedł sam fiskus i (co rzadko się zdarza) zdobył poparcie większości klubów zasiadających w Sejmie. Porozumienie ponad politycznymi podziałami? Nie będziemy złośliwi, ale udało się je osiągnąć przy… sprawie alkoholu.

Podpisana ustawa zakłada, że najmniejsi producenci napojów procentowych zapłacą niższą stawkę akcyzy. I to o połowę! Ten bonus dotyczy małych producentów, wina, win owocowych, cydrów, miodów pitnych, półtoraków i dwójniaków.

CZYTAJ TAKŻE: Polski Ład. Ruszyła infolinia, także dla przedsiębiorców

Mali producenci alkoholu, czyli kto?

Połowę akcyzy zapłacą również gorzelnie. Warunkiem jest jednak to, by należały do producentów owoców, którzy wytwarzają alkohol etylowy z owoców pochodzących z lokalnych sadów. Może być to dodatkowy impuls do rozwoju małych grup producenckich. Są jednak limity. Roczny limit w takim przypadku określony na 30 litrów czystego alkoholu będzie dotyczył producenta owoców i osób z nim zamieszkujących, pod warunkiem przeznaczenia alkoholu wyłącznie do konsumpcji własnej” – wyjaśniono w komunikacie resortu finansów.

Inspiracją dla obniżki akcyzy była unijna dyrektywa alkoholowa, która zakłada wprowadzenie takich zmian fakultatywnie. Nie było więc obowiązku ich wprowadzania nałożonego przez Brukselę.

 

Ilu małych producentów alkoholu?

Z wyliczeń ministerstwa finansów wynika, że małych winiarzy i cydrowników jest w Polsce około 150. Około 10 firm zajmuje się wytwarzaniem cydru, perry oraz miodów pitnych. Fiskus spodziewa się jednak, że w obliczu wprowadzanych preferencji, liczba regionalnych podmiotów w tej branży może wzrosnąć nawet kilka razy!

Ile wynoszą stawki akcyzy na alkohol?

Wyciąg stawek akcyzy na alkohol publikujemy, cytując fragment komunikatu ministerstwa finansów:

W przyszłym roku - po wejściu w życie przepisów dotyczących podwyższenia stawek akcyzy na używki - stawki akcyzy na napoje alkoholowe wyniosą:

Akcyza na lokalne wyroby alkoholowe

Na mocy opisywanej nowelizacji, mali producenci alkoholu zapłacą tylko 50% akcyzy. Podobnie jak dzieje się to już od 4 lat w przypadku małych browarów. Od początku 2018 roku płacą oni bowiem połowę stawki tj 50% z 8,57 PLN od każdego hektolitra za każdy stopień Plato.

Codzienna obecność w miejscu pracy trzymała członków zespołu w ryzach. Homeoffice wprowadziło rozprężenie. Pracownik na kacu to coraz poważniejszy problem.

Brak kontroli na pracy zdalnej

Przedsiębiorcy zatrudniający pracowników często wymieniali brak kontroli jako największy problem podczas przejścia z pracy stacjonarnej na zdalną. Bezpośredni kontakt pozwalał na szybką weryfikację nie tylko sposobu pracy konkretnego podwładnego, ale i jego kondycji. Niestety statystyki pokazują, że praca zdalna stała się furtką nie tylko do spożywania alkoholu w czasie wykonywania zadań służbowych. Ale także spowodowała, że pracownik na kacu może nie jest codziennością ale nie zdarza się sporadycznie.

Badanie pracownika alkomatem – zmiany w przepisach

Zarówno pracownicy jak i pracodawcy zdają sobie sprawę, że ewentualna kontrola jak i wyciągnięcie konsekwencji stanowią spory kłopot. Bycie pod wpływem najłatwiej udowodnić po przeprowadzeniu badań. A to jest problematyczne, gdy pracownik nie jest fizycznie obecny w pracy.

A niestety pandemiczne realia pogłębiły problemy alkoholowe. Przy utrudnionym dostępie do pomocy psychologicznej, napoje z procentami stały się szybką odskocznią łagodzącą ból codzienności. To, że problemów alkoholowych nie widać w statystykach przedstawionych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, nie oznacza że zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

CZYTAJ TAKŻE: Piwo kraftowe i bezalkoholowe hitem list zakupów

Jak chorują Polacy

Z najnowszego raportu ZUS na temat absencji chorobowej w 2020 roku dowiadujemy się, że pracownicy w Polsce nieco częściej byli nieobecni w pracy.

Z danych z Rejestru Zaświadczeń Lekarskich, wynika, że w 2020 roku zarejestrowano 24,2 miliony zaświadczeń potwierdzających czasową niezdolność do pracy. Korzystający z nich pracownicy byli nieobecni w pracy przez 296,9 mln dni. Ten wskaźnik wzrósł w porównaniu z poprzednim okresem.

Ale patrząc na sytuację epidemiologiczną i ilość chorych na koronawirusa nie ma w tym nic zaskakującego. Troska o życie i zdrowie była w ostatnich miesiącach najważniejsza.

CZYTAJ TAKŻE: Czy można zwolnić pracownika, który jest na L4?

Pracownik na kacu zamiast na zwolnieniu

Dziwić może jedynie informacja o spadku zwolnień lekarskich z kodem C, czyli tych dotyczących nadużywania alkoholu. W 2020 r. wystawiono ich 5,1 tysięcy. Co oznacza spadek o blisko 60 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Skrócił się także średni czas absencji z tego powodu i to aż o 1,5 dnia.

Na rynku zostaną trzy sieci monopolowe. Cała prawda o biznesie alkoholowym – wywiad

 

Tak jak wspominaliśmy nie oznacza to, że Polacy piją mniej alkoholu. Jest to jedynie informacja, że inaczej radzą sobie ze skutkami przepicia. Czyli dni, które przed pandemią spędziliby w domu, aby nie narażać się szefowi, teraz przeznaczają na wykonywanie lekkich prac przed komputerem lub tuszują swoją niedyspozycję innymi usprawiedliwieniami. Jednym z przykładów jest chociażby kwarantanna.

Tym bardziej, że wystawienie zaświadczenia lekarskiego z powodu nadużycia alkoholu skutkuje brakiem prawa do świadczenia chorobowego przez pierwsze 5 dni niedyspozycji. Z punktu widzenia pracownika zrozumiałym jest, że lepiej by gorsze samopoczucie znalazło inne wytłumaczenie.

Pracownik na kacu problemem pracodawcy

Pracownik, który nadużywa alkoholu potrafi skutecznie zdezorganizować pracę. Bez względu na to czy przepicie skończy się jego nieobecnością czy wykonywaniem obowiązków na kacu.

W jednym i drugim przypadku, pracodawca i pozostali pracownicy narażeni są na konieczność zastępowania go w wykonywaniu zadań. Pracownik na kacu nie jest produktywny.

Niestety, nawet jeżeli zespół ma podejrzenia co do przyczyn nieobecności czy rozkojarzenia współpracownika, pandemiczne realia utrudniają rozwiązanie takiej sytuacji.

Piwo ma ugruntowaną pozycję wśród Polaków. Z badań wynika, że co roku wzrasta spożycie tego trunku. Ale coraz częściej konsumenci sięgają po piwo kraftowe i bezalkoholowe.

Jakość bez procentów

Do tej pory statystyczny Polak robił zakupy zgodnie z zasadą im więcej tym lepiej. W dużej mierze nadal tak jest, o czym świadczy popularność dyskontowych promocji. Zasadniczą kwestią była i jest cena. Ale to się powoli zmienia. Szczególnie w segmencie letnich trunków.

Wraz z nadejściem ciepłych dni wzrasta zainteresowanie zimnymi napojami. Piwko przy grillu czy rodzinnym spotkaniu to pozycja obowiązkowa. Ale jak wynika z danych firmy Listonic coraz częściej do sklepowych koszyków trafiają piwa kraftowe i bezalkoholowe z mniejszych, rzemieślniczych browarów.

Co oznacza, że Polacy po pierwsze zaczynają doceniać jakość produktu. Są gotowi za niego zapłacić. A po trzecie podchodzą do alkoholu bardzo świadomie. Nie chcą, by ograniczał ich w innych czynnościach.

CZYTAJ TAKŻE: Zakaz handlu w niedzielę. Alkohol ukróci obejście przepisów?

Smak ma znaczenie

Wraz ze wzrostem ceny, wzrastają też wymagania. Jakość jest bardzo ważna, ale zaraz po niej klienci doceniają smak piwa. Szczególnie miesiące letnie charakteryzuje wzrost zainteresowania nowinkami i egzotycznymi aromatami.

Tradycyjny gorzki posmak to powoli przeżytek, tak samo jak piwo z sokiem. Piwosze gustują w odmianach pszenicznych oraz pilznerach. A producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych połączeń smakowych. Jak informuje Listonic w 2020 roku wzrost zainteresowania tego typu napojami wyniósł +94,17% w stosunku do roku 2019.

CZYTAJ TAKŻE: Na rynku zostaną trzy sieci monopolowe. Cała prawda o biznesie alkoholowym – wywiad

Upodobania smakowe konsumentów zmieniają się w bardzo szybkim tempie. W zeszłym roku prym wiodły: Somersby Sparkling Rose oraz Desperados Whisky Sour i Lime.

Emil Krzemiński, B2B Sales & Marketing Manager w Listonic zauważa, że nawet podatek cukrowy, który obejmie piwa, nie jest w stanie zachwiać tej tendencji.

CZYTAJ TAKŻE: Pomysł na biznes. Bushcraft i leśny survival rozwija się wyjątkowo szybko

Piwo kraftowe i bezalkoholowe popularne podczas weekendów

Któż z nas nie zna tępego bólu głowy po suto zakrapianym alkoholem wieczorze? Ale złe samopoczucie to nie wszystko. Najbardziej ryzykowny jest utrzymujący się w organizmie poziom alkoholu. Nie tylko spowalnia reakcję, ale uniemożliwia szybki powrót do codziennych czynności np. poruszania się samochodem.

Piwo bezalkoholowe jest rozwiązaniem wszystkich problemów. Ma bardzo dobry smak, niczym nie ustępujący alkoholowym konkurentom, ale co najważniejsze jego spożycie nie niesie za sobą negatywnych konsekwencji. Można więc spędzić miły wieczór w gronie znajomych i wrócić do domu jak gdyby nigdy nic. Ma to z pewnością znaczenie wśród osób ujętych w badaniu.

CZYTAJ TAKŻE: Firma w małym mieście. Pomysł na biznes

„Przecież nikt mnie nie widzi” – myślą przekonani o swojej bezkarności popijający pracownicy. Nic bardziej mylnego. Nawet za pośrednictwem internetu łatwo wyłapać osobę nietrzeźwą. Dyscyplinarka za alkohol na pracy zdalnej stosowana jest coraz częściej.

Rozwiązanie wprowadzone na chwilę jako niewiążące zalecenie dla pracodawców na czas pandemii stosowane jest już od ponad roku. W tym czasie praca zdalna nie doczekała się żadnych regulacji. Niestety poza utartą praktyką, wiemy o niej tyle samo co rok temu, albo jeszcze mniej. Bo w praktyce pojawiły się trudności, o których 12 miesięcy temu nie mieliśmy pojęcia. Pracodawcy mierzą się z trudnymi sytuacjami, nie wiedząc jak kontrolować podwładnych oraz co zrobić w przypadku odkrycia przewinień. Czy na przykład dyscyplinarka za alkohol na pracy zdalnej jest możliwa? – zastanawia się wielu szefów, gdy słyszą bełkoczącego w trakcie spotkania podwładnego.

[et_bloom_inline optin_id="optin_4"]

Praca zdalna to wyzwanie

Jest podoba do telepracy, ale jednak nią nie jest. Nosi znamiona regularnego zatrudnienia ale nim też nie jest. Wielu pracowników i pracodawców funkcjonuje więc w luce prawnej, radząc sobie jak potrafią z pojawiającymi się problemami. A tych nie brakuje. Jednym z nich jest spożywanie alkoholu w czasie pracy. Wypicie piwa w biurze, wymagało nie lada odwagi, gdyż szansa na to, że szef lub ktoś z zespołu zauważy była naprawdę duża. Na home office wystarczy wyłączyć kamerkę i zgodnie z zasadą „wolnoć Tomku w swoim domku” – tak uważa spora część pracowników. Jest to błędne przekonanie. W czasie pracy pracownik powinien być w dobrej formie. Bez względu na to, gdzie wykonywane są służbowe obowiązki. Pracodawca może wyciągnąć konsekwencje względem nietrzeźwego podwładnego. Jednym ze sposobów jest dyscyplinarka za alkohol na pracy zdalnej.

CZYTAJ TAKŻE: Kontrola pracowników zdalnych. Z legalnością działań może być kłopot

Dyscyplinarka za alkohol na pracy zdalnej to nie wymysł

Zakaz spożywania napojów wyskokowych w pracy nikogo nie dziwi. Tak samo jak karanie za wykonywanie obowiązków służbowych na kacu. Przeniesienie życia zawodowego do domu spowodowało wiele nowych problemów. Jednym z nich jest brak bezpośredniej kontroli nad zespołem. Niektórzy pracownicy to wykorzystują i w domowym zaciszu pozwalają sobie na o wiele więcej na przykład „małe piwko” w ciągu dnia. Sądzą bowiem, że nie poniosą za ten występek żadnych konsekwencji.

CZYTAJ TAKŻE: Praca zdalna jest nieefektywna. Oto twarde dowody

Tymczasem dyscyplinarka za alkohol na pracy zdalnej jest możliwa. A jak informuje „Gazeta Wyborcza” pracodawcy korzystają z niej coraz częściej. Mimo że nie ukaranie pracownika w ten sposób wcale nie jest łatwe. Wezwanej przez szefa policji, pracownik wcale nie musi wpuścić do domu. Nie musi też wyrazić zgody na poddanie się badaniu alkomatem. Biorąc powyższe pod uwagę to nie alkohol jest wskazany w podstawie zwolnienia, a umyślne naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych. Czyli kara jest za skutki spożycia alkoholu takie jak: niestawiennictwo w pracy, czy nienależyte wykonywanie obowiązków.

CZYTAJ TAKŻE: Praca zdalna: jedna na dziesięć osób lubi pracować z domu w negliżu

Z jednej strony rządowe zapowiedzi pomocy i kolejne pakiety osłonowe, a z drugiej obowiązki wynikające z prowadzenia biznesu. Koncesja na alkohol na 2021 r. musi być opłacona do końca stycznia.

Lokal nie zarabia, a płacić trzeba

Branża gastronomiczna nie ma lekko. Pierwszy lockdown, potem surowe obostrzenia w prowadzeniu działalności, teraz kolejne przymusowe zamknięcie. Nic dziwnego, że część restauratorów już dawno pożegnała swój biznes. Wielu z tych którzy pozostali na polu walki przystępuje do strajku przedsiębiorców i otwiera swoje lokale mimo wprowadzonych przez rząd obostrzeń. – Muszę zarabiać, żeby żyć. Jak inaczej mam utrzymać rodzinę? – tłumaczy jedna z restauratorek, biorąca udział w akcji OtwieraMY. Nadzieja na pomoc państwa już dawno poszła w zapomnienie. Dlaczego? Bo jeśli już ktoś ją dostanie, to i tak kwoty dopłat nikną w gąszczu opłat. Tymczasem 31 stycznia mija termin opłacenia kolejnego zobowiązania. Tym razem chodzi o koncesję na alkohol na 2021 r.

CZYTAJ TAKŻE: Tarcza 6.0: W lutym kolejny pakiet osłonowy dla firm. Co zawiera i kto z niego skorzysta

Żadna z zapowiadanych tarcz i pakietów nie uwzględnia w swoich zapisach tej kwestii. - Dlaczego niedziałająca restauracja musi opłacić koncesję? – pytają przedstawiciele gastronomii. Za pobieranie koncesji odpowiedzialne są samorządy. Niestety same z siebie nie mają uprawnień do wprowadzenia zwolnień w tym zakresie. Skuteczną abolicję mogłaby wprowadzić ustawa, nic jednak nie wskazuje na to, by została uchwalona przed upływem terminu do zapłaty.

Kiedy restauracja musi opłacić koncesję za alkohol

Na właścicielu lokalu (nie tylko restauracji, problem dotyczy także klubów, barów, pubów), który chce sprzedawać i serwować klientom napoje alkoholowe, ciąży obowiązek uiszczania corocznych opłat za zgodę na tego typu działalność. Ich wysokość uzależniona jest od poziomu procentów w trunku, który wnioskodawca chce mieć w ofercie. Podmiot, który zamierza sprzedawać produkty z wszystkich trzech grup, zapłaci sumę przedstawionych poniżej kwot.

CZYTAJ TAKŻE: Zamknęli Ci firmę? Prawnik radzi, co zrobić

Zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi koncesja na alkohol ma następujące stawki:

Do tego dochodzi jeszcze opłata za sprzedaż alkoholu w roku 2020. Jej termin także upływa z końcem stycznia. Ostatnie 12 miesięcy to czas ogromnych strat w gastronomii. Restauratorzy skarżą się, że mimo nakładanych na nich obostrzeń muszą płacić i wspomnianą opłatę i za koncesję na 2021 r. A przecież w ich obecnej sytuacji liczy się każdy grosz. – Nie wiemy, czy w ogóle otrzymamy szansę, na sprzedaż alkoholu. Mamy więc płacić w ciemno? – pytają z żalem.

Magazyn Firma

Magazyn Firma to serwis dla przedsiębiorców sektora MŚP. Prosto, konkretnie i praktycznie pokazujemy to, co ciekawe w zarabianiu pieniędzy.

Odwiedź nas na:

Magazyn Firma 2022. All Rights Reserved.
magnifier