magazyn-firma

O firmie myśli przez całą dobę, kilka razy wróciła wcześniej z wakacji by bezpośrednio koordynować biznes. Tajniki hotelarskiego biznesu, mówiąc o jego blaskach i cieniach w rozmowie z Szymonem Ostrowskim zdradza Joanna Preisner, autorka bloga Mama Hotelarz, właścicielka Hotelu Bacówka Radawa & SPA****.

Jak rodzi się pasja do prowadzenia hotelu? Bo nie powie mi pani chyba, że ot tak prostu, chciałam mieć hotel więc go z mężem zbudowaliśmy

Przez lata działaliśmy z mężem w branży deweloperskiej, a hotel rzeczywiście stał się pasją. Zaczęło się od jednego domku letniskowego, który wynajmowaliśmy. Tak bardzo nas to pochłonęło, że szybko zechcieliśmy mieć ich więcej. Gdy mieliśmy już trzy domki, na poważnie pomyśleliśmy z mężem o hotelu. I tak powstała „Bacówka Radawa SPA”. Obecnie możemy ugościć 200 osób. Cały czas się rozwijamy. Chcemy już niedługo przyjmować nawet 800 osób jednocześnie. Hotelarstwo to jest bardzo kreatywna branża, w której cały czas można się rozwijać i co istotne realizować swoje pomysły w sposób praktycznie nieograniczony.

Gdzie uczyć się tego biznesu? Wielu marzy o tym by założyć restaurację, hotel ale nie wie jak to zorganizować biznesowo. No i to trochę co innego niż biznes deweloperski

Dziś naprawdę wiele wiedzy można uzyskać na szkoleniach internetowych. Gdy ja startowałam, bardzo popularne były szkolenia stacjonarne. Nauczyłam się podstaw, które okazały się świetnym fundamentem pod ten biznes. Nie ma się jednak co oszukiwać. Najcenniejsze jest doświadczenie i nauka na własnych błędach. Na szkoleniach nie dowiesz się, że ludzie mogą cię okraść, że zewsząd będą ci podkładać kłody pod nogi, że będą Cię wyśmiewać. Choć moje doświadczenie w branży jest sporo mniejsze od wielu hotelarskich tuzów, to nie znam drugiej branży, która tak szybko uczy człowieka pokory do biznesu.  Najważniejsze żeby nie zatrzymywać swojego rozwoju. Nawet jeśli posiadamy świetnie prosperujący biznes powinniśmy ciągle poszerzać swoją wiedzę. Doskonalenie swoich umiejętności, podwyższanie standardów oraz uczenie się od bardziej doświadczonych to priorytet w każdej branży – nie tylko hotelowej.

[et_bloom_inline optin_id="optin_19"]

Najcenniejsza nauka, którą pani wyniosła do tej pory to?

Przede wszystkim to, że biznesem trzeba żyć „na okrągło”, doglądać go i nie powierzać zbyt wcześnie zarządzania nim osobom trzecim. To znacząco zwiększa szansę na zbudowanie biznesu o bardzo dobrych podstawach. Warto też szukać inspiracji u innych. Sporo czasu spędzam jeżdżąc do różnych hoteli, obserwuję co oferują nowatorskiego. Bardzo ważne jest to by zawsze uczyć się od lepszych.

Jakie błędy najczęściej popełniają właściciele hoteli?

Największym błędem, nie tylko w branży hotelowej ale w biznesie ogólnie jest brak konsekwencji w realizacji założonych celów. Każdemu zdarzy się zwątpienie w sens konkretnego biznesu, nie jeden raz uroni łzę. Jeśli nie uwierzy w swój projekt, nie będzie czuł, że da radę go zrealizować, to biznes mu nie wyjdzie. Bardzo ważne jest, by dbać o ludzi, których się zatrudnia, a także o jakość obsługi, którą oferujemy klientom. Bo nawet najlepszy hotel bez ludzi i bez świetnej obsługi szybko podupadnie. Kilka lat temu byłam zafascynowana jednym z drogich hoteli w Polsce. Zewnętrzna otoczka sprawiała wrażenie, że jest to świetnie funkcjonująca maszyna. Z czasem zauważyłam, już jako osoba, która sama prowadzi hotel, że mimo dobrego planu stworzenia wyjątkowego miejsca, zabrakło właścicielom konsekwencji. Efekt? Choć zarezerwowałam tam tygodniowy wypoczynek, wyjechałam po dwóch dniach. Hotel to nie są tylko mury i wyposażenie. To musi być świetnie zorganizowany mechanizm, który działa przez całą dobę. Przepalona żarówka czy zepsuty kran nie mogą czekać do rana. Muszą być naprawione od razu. To są elementy, które bezwzględnie muszą być dopilnowane.  W dobie dzisiejszej technologii ludzie zapominają o ludziach . Skupiają się na tabelach, cyfrach, procedurach . To pierwszy krok, który pociągnie nas na dno . Ideą turystyki jest goszczenie ludzi. Maszyny mają nam w tym pomóc, a nie odcinać relacje jakie buduje się w tej branży między ludźmi.

W nieruchomościach ważne są trzy rzeczy: lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja. A jak z hotelami? Na ile lokalizacja jest ważna w tym biznesie?

Wiele zależy od funkcji hotelu. Dla hoteli biznesowych, typowo miejskich lokalizacja jest oczywiście kluczowa. Podobnie będzie w przypadku mniejszych obiektów, z kilkoma apartamentami na wynajem. Zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszyć będą się te zlokalizowane blisko jeziora, w górach, nad morzem. Jeśli natomiast mówimy o hotelach typowo wypoczynkowych, rekreacyjnych, to ważniejsze jest to, czy w danym miejscu jesteśmy w stanie stworzyć kompleks wielu atrakcji, tak by gość nie musiał wychodzić poza nasz obiekt. W takiej sytuacji lokalizacja jest mniej ważna. Turysta szuka w przeglądarce obiektu , dopiero później atrakcji.

Dalsza część materiału dostępna za darmo w wakacyjnym e-wydaniu MAGAZYNU FIRMA do pobrania poniżej.
A w nim:

[et_bloom_inline optin_id="optin_20"]

Premier i Minister Zdrowia nie pozostawili złudzeń, szybkiego otwarcia gospodarki nie będzie. Co prawda rząd luzuje obostrzenia ale minimalnie. Klienci nie usiądą przy restauracyjnych stolikach ani nie wynajmą pokoju w hotelu. Zamiast tego będą mogli wybrać się do galerii. Wedle uznania handlowej albo sztuki.

Rządowa konferencja dotycząca lockdownu w lutym była najbardziej wyczekiwanym przez przedsiębiorców wydarzeniem tego tygodnia. Niestety, większość firm nie ma się z czego cieszyć. Lockdown zostaje, a rząd luzuje obostrzenia tylko nieznacznie. Dlaczego?

– Sytuacja w Polsce wydaje się ustabilizowana, ale wyraźnie musimy powiedzieć o dwóch ryzykach. Jedno dotyczy sytuacji międzynarodowej, a drugie - nowych mutacji koronawirusa – wyjaśnił Adam Niedzielski. Na razie ogłoszone zasady Narodowej Kwarantanny obowiązują do 14 lutego, a co będzie po tej dacie jeszcze nie wiadomo.

Koniec z godzinami dla seniorów

Jedną z nielicznych dobrych wiadomości, jaką usłyszeliśmy jest zniesienie od 1 lutego godzin dla seniorów. Rozwiązanie, które miało zapewnić osobom po sześćdziesiątym roku życia możliwość zrobienia zakupów bez tłoku i z mniejszym narażeniem zdrowia, nie sprawdziło się. Zakaz wstępu do sklepów osób młodszych niż 60+ spowodował, że placówki świeciły pustkami. Pracownicy nie mieli co robić, a seniorzy i tak przychodzili kiedy chcieli, co często kończyło się kumulacją klientów przed godziną 10 i po godzinie 12. Ograniczenie ilości osób w sklepie w jednym czasie i obowiązek zakrywania ust i nosa jest zdaniem handlowców lepszym i przede wszystkim bezpieczniejszym rozwiązaniem.

CZYTAJ TAKŻE: Lockdown w Polsce okiem ZPP: rok pełen chaotycznych, nielogicznych, niebezpiecznych dla przedsiębiorców działań

Galerie otwarte. Tak rząd luzuje obostrzenia

Drugi pozytyw, z którego cieszą się przedstawiciele handlu, właściciele centrów handlowych oraz klienci, to otwarcie od poniedziałku galerii handlowych. Koniec z rozróżnianiem i niesprawiedliwym traktowaniem sprzedawców. Centra handlowe i sklepy czekają na klientów, oczywiście z zachowaniem reżimu sanitarnego. Wytyczne są następujące: 1 osoba na 10 metrów kwadratowych w sklepach o powierzchni do 100 mkw. oraz 1 os./15 mkw. w większych sklepach.

Co ważne otwarte zostaną nie tylko galerie handlowe. Od 1 lutego będzie można odwiedzać galerie sztuki i muzea z zachowaniem zasady 1 osoba na 15 metrów kwadratowych. W grupie szczęśliwców nie znalazły się inne jednostki kultury takie jak: kina, teatr, filharmonie czy filharmonie.

- Opieramy się na badaniach przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, że handel jest stosunkowo bezpieczny, nie jest na szczycie listy miejsc, w których dokonuje się transmisja koronawirusa. Tak samo jest w przypadku galerii sztuki i muzeów – tłumaczył Minister Zdrowia.

Rząd luzuje obostrzenia, ale gastronomia, siłownie i hotele nadal z zakazami

Przedsiębiorcy z branż HoReCa oraz fitness nie usłyszeli dobrych wiadomości. W stosunku do prowadzonych przez nich biznesów utrzymane zostały zakazy i ograniczenia. Restauracje (także te mieszczące się w centrach handlowych) mogą działać tylko w opcji „na wynos”. Hotele mają być zamknięte tak jak siłownie.

CZYTAJ TAKŻE: Zadłużenie branży HoReCa rośnie. W najtrudniejszej sytuacji drobni przedsiębiorcy

Pytany o decyzję rządu Marcin Paliwoda, dyrektor generalny hotelu ibis Warszawa Stare Miasto nie kryje rozczarowania. - Jest to decyzja trudna dla hotelarzy. Wiele osób w tym ja liczyliśmy, że się otworzymy. Niestety tak się nie stało. Istnieje możliwość działania w niektórych przypadkach, ale jest to znikomy procent. Co więcej, nie wiemy tak naprawdę co będzie za kolejne 2 tygodnie. Nie wiemy do kiedy decyzja o zamknięciu będzie przedłużana. Osobiście nie rozumiem całkowitego zamykania hoteli. Przecież przy zmniejszeniu obłożenia do 30-40% i ograniczeniu do minimum punktów stycznych np. restauracji, pobyt w hotelu był w poprzednich miesiącach bezpieczny. Ówczesny kontakt z innymi osobami nie różnił się zbytnio od obcowania każdego z nas z sąsiadami w bloku czy z pozostałymi klientami galerii handlowych, które będą od 1 lutego otwarte. Zgadzam się, że zachowanie bezpieczeństwa przy pełnym obłożeniu byłoby trudne, ale ustalenie rozsądnych zasad pozwoliłoby nam na prowadzenie działalności  i tym samym ograniczenie strat finansowych – wyjaśnia.

Możliwość działania z zachowaniem reżimu sanitarnego to także postulat branży fitness. Niestety, jak na razie właściciele siłowni nie mają co liczyć na zgodę na legalne otwarcie biznesów. Wszystko przez wysiłek i jego skutki. - Jest zasadnicza różnica między siłownią a muzeum. Korzysta się z przebieralni, dochodzi do wysiłku, występuje przyspieszony oddech. Natomiast przypadek muzeów jest podobny do sklepów – skomentował minister Niedzielski.

CZYTAJ TAKŻE: Branża fitness ignoruje lockdown. Siłownie otwarte od lutego

Chyba, że chodząc po galerii handlowej szybkim krokiem ktoś dostanie zadyszki, albo zacznie szybciej oddychać na widok szalonej promocji. Tych sytuacji minister nie przewidział.

Skoro nie ma gości to telewizji i tak nikt nie ogląda – tłumaczą przedsiębiorcy. Niestety, abonament należy płacić za każdy posiadany, a nie używany sprzęt. Nawet zamknięte hotele muszą płacić abonament RTV.

Mimo iż drzwi hotelowych biznesów zostały zamknięte przed Sylwestrem, a wcześniej ich działalność była mocno ograniczona, opłaty nie da się uniknąć. To nic, że telewizory stoją w pustych pokojach, nikt z nich nie korzysta, a hotelarze ledwo wiążą koniec z końce. Telewizory są, jest więc podstawa do naliczenia daniny. Z pisma skierowanego przez Pocztę Polską do przedsiębiorców jasno wynika, że zamknięte hotele muszą płacić abonament RTV, podobnie jak niedziałające restauracje czy bary.

Wszystkiemu winne dwa słowa

Wydawać by się mogło, że opisywana przez „Gazetę Wyborczą" sprawa to przypadek. Przecież „ustawa covidowa” (ustawa z 31 marca 2020 o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw) w artykule 151 zwalnia z obowiązku uiszczania opłat abonamentowych.

CZYTAJ TAKŻE: Lokal zamknięty, a koncesja na alkohol do zapłaty. – To absurd – oceniają restauratorzy.

Niestety nie. Na podstawie wspomnianego artykułu „w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii, od przedsiębiorców (…) wstrzymuje się pobieranie opłat abonamentowych”. „Wstrzymuje się”, nie „umarza się” lub „odstępuje się”, co wskazywało by na ostateczne zakończenie tematu. Użyte w ustawie sformułowanie „wstrzymuje się” oznacza, że w czasie trwania stanu epidemii nie trzeba uiszczać opłat. Ale ich wartość zamiast oczekiwanego „anulowana”, będzie kumulowana. Gdy rząd odwoła stan epidemii całość opłaty abonamentowej, obejmującej zaległe miesiące trzeba będzie uregulować.

CZYTAJ TAKŻE: Zadłużenie branży HoReCa rośnie. W najtrudniejszej sytuacji drobni przedsiębiorcy

W jakiej wysokości zamknięte hotele muszą płacić abonament RTV

Tak jak wspomnieliśmy wyżej, opłata abonamentowa obejmuje wszystkie posiadane, nie używane sprzęty. W ujęciu rocznym za każdy odbiornik radiofoniczny trzeba zapłacić 81 zł. Jeden telewizor to rząd wielkości 264,60 zł. Przy przemnożeniu za każdą sztukę sprzętu powstaje niezła sumka. Nic dziwnego, że przedsiębiorcy są oburzeni. Obok koncesji na alkohol, to kolejna opłaca, którą firmy z branży HoReCa muszą płacić za czas, w którym nie mogą prowadzić biznesu i zarabiać.

Jeżeli przedsiębiorca będzie uchylał się od obowiązku zapłaty, grozi mu kara w wysokości 30-sto krotności zaległości.

Rok 2020 ciężko zaliczyć do udanych. Wszystkich zaskoczył koronawirus i wynikające z jego wysokiej zaraźliwości obostrzenia. Problemy finansowe dotknęły większości gałęzi gospodarki, jednak to zadłużenie branży HoReCa wzrosło aż o 1/3 względem roku poprzedniego.

Zamknięte restauracje i hotele, obostrzenia w organizowaniu imprez oraz mniej pracowników w biurach, a co za tym idzie mniejsze zainteresowanie usługami firm cateringowych, negatywnie wpłynęły na budżety restauratorów i hotelarzy. Jak informuje Krajowy Rejestr Długów Biura Informacji Gospodarczej zadłużenie branży HoReCa wyniosło pod koniec 2020 roku 280 mln zł. To oznacza wzrost aż o 1/3 w stosunku do roku 2019.

CZYTAJ TAKŻE: Lokal zamknięty, a koncesja na alkohol do zapłaty. – To absurd – oceniają restauratorzy.

Pandemia a zadłużenie w branży HoReCa

Zyski z dań serwowanych na wynos nigdy nie będą porównywalne z tymi, które osiągają restauracje w trakcie normalnego funkcjonowania. Jedzenie w restauracji to nie tylko chęć zaspokojenia głodu. To przede wszystkim wielowymiarowe przeżycie. Wiedzą o tym restauratorzy, dlatego prześcigają się w wymyślaniu nowych dań, dbają o wystrój sali i szkolą obsługę. Całość tworzy niesamowitą kompozycję. Pozbawiając gastronomię możliwości goszczenia ludzi, rządzący pozbawili przedsiębiorców z tej branży realnego zarobku.

Nie bez przyczyny mówi się, że HoReCa walczy o życie. Puste hotele, za które trzeba ponosić koszty, także nie przynoszą dochodów, ba ich utrzymanie szczególnie zimą to ogromne straty dla właścicieli. Z całej trójki w branży HoReCa, najlepiej radzą sobie firmy cateringowe. A to dlatego, że ich działanie zbytnio się nie zmieniło. Pandemia daje się we znaki wszystkim, ale to ci których biznesu praktycznie stoją cierpią najbardziej. Obostrzenia związane z COVID-19 zaszkodziły w szczególności osobom prowadzącym jednoosobowe działalności oraz tym, którzy już wcześniej ratowali się kredytami. Już w kwietniu 2020 roku, czyli miesiąc po wprowadzeniu restrykcji zadłużenie HoReCa skoczyło o 8%.

Na skraju bankructwa

Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego już w ubiegłym roku ostrzegała, że polityka lockdownu doprowadzi do upadku 1/5 firm hotelarskich. Obecne dane są jeszcze bardziej dramatyczne. Cytowany przez money.pl Jan Enno Einfeld, dyrektor generalny Finiata Group, wskazuje, że ponad połowa przedsiębiorców z branży HoReCa deklaruje, że przy przedłużeniu obostrzeń nie przetrwa na rynku dłużej niż trzy miesiące. Z kolei 1/5 mówi wprost, że jest w stanie przetrzymać tylko miesiąc. Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej S.A. doprecyzowuje: - Firmy hotelarskie i gastronomiczne są łącznie winne różnym podmiotom 280,8 mln zł, z czego ponad 102 mln zł oddać muszą bankom, a 73 mln zł firmom windykacyjnym i funduszom sekurytyzacyjnym. W kolejce po spłatę czekają także dostawcy z branży spożywczej, którzy do odzyskania mają 15,5 mln zł oraz firmy leasingowe, u których dług firm HoReCa sięga blisko 12,6 mln zł. Większość, bo blisko 70% zadłużonych biznesów, to jednoosobowe działalności gospodarcze.

CZYTAJ TAKŻE: Innowacje w gastronomii. Są firmy, które chcą zarabiać na nadwadze

Z danych udostępnionych przez KRD najwięcej niespłaconych zobowiązań mają przedsiębiorcy HoReCa z województwa mazowieckiego oraz ze Śląska. Najlepszą sytuacją finansową mogą pochwalić się firmy z województw: opolskiego, podlaskiego i lubuskiego.

Magazyn Firma

Magazyn Firma to serwis dla przedsiębiorców sektora MŚP. Prosto, konkretnie i praktycznie pokazujemy to, co ciekawe w zarabianiu pieniędzy.

Odwiedź nas na:

Magazyn Firma 2022. All Rights Reserved.
magnifier