magazyn-firma

Niewykluczone są zmiany w Polskiej Klasyfikacji Działalności (PKD) – wynika z komunikatu GUS. Obecnie Główny Urząd Statystyczny prowadzi konsultacje dotyczące poziomu krajowego PKD 2025. Wkrótce możliwie jest dodanie piątego znaku wg wzoru XX.XX.A.

Polska Klasyfikacja Działalności PKD

Ręka do góry, kto, zakładając działalność gospodarczą, nie miał problemu ze wskazaniem właściwych numerów PKD? O ich istnieniu często przypominamy sobie w najmniej spodziewanych momentach. Na przykład przy okazji tarcz antycovidowych, czy pomocy dla przedsiębiorców, których dotknęły przeróżne problemy. Był to np. kryzys na polsko-białoruskiej granicy, czy sytuacja ekologiczna na Odrze. W tych przypadkach pomoc państwa była uzależniona od tego, jakie numery przedsiębiorcy mieli przypisane do swojej działalności.  Numery przydają się także, w różnego rodzaju konkursach, działaniach statystycznych. Potrzebne są także wtedy kiedy staramy się o dotacje dla firmy.

Ogólnie rzecz biorąc, Polska Klasyfikacja Działalności to umownie przyjęty i hierarchicznie usystematyzowany podział zbioru przeróżnych działalności, jakie wykonują polskie firmy. Lista jest naprawdę długa.

Statystyczna Klasyfikacja Działalności Gospodarczych NACE

Jak informuje GUS, w latach 2018-2021 przeprowadzono szereg analiz i konsultacji, które mają wypracować propozycje zmian do Statystycznej Klasyfikacji Działalności Gospodarczych NACE Rev.2. Obowiązuje ona na obszarze Unii Europejskiej. Wstępny projekt zmian w tym zakresie przyjęto w maju 2022 r.

Polska ma swój odpowiednik NACE, a jest nim właśnie Polska Klasyfikacja Działalności. Główny Urząd Statystyczny prowadzi konsultacje dotyczące poziomu krajowego nowej Polskiej Klasyfikacji Działalności PKD 2025, opartej na zrewidowanej NACE. Konsultacje te umożliwią użytkownikom klasyfikacji PKD zaproponowanie zmian na poziomie krajowym - tj. piątego znaku PKD (XX.XX.A)” – czytamy w komunikacie GUS.

Przedsiębiorcy i zmiany w klasyfikacji

Główny Urząd Statystyczny wziął pod uwagę szerokie wykorzystanie tej numeracji do klasyfikowania podmiotów gospodarczych w rejestrach urzędowych. Zwraca uwagę na fakt, że ewentualne zmiany w klasyfikacji powinny odzwierciedlać faktyczne potrzeby użytkowników. Z tego powodu GUS zaprasza wszystkich zainteresowanych do udziału w konsultacjach. Będą one dotyczyły nowej struktury PKD 2025. Potrwają do końca marca 2023 roku. Wnioski dostępne są na stronie:https://stat.gov.pl/Klasyfikacje/doc/pkd_nowelizacja/pkd_nowelizacja.htm

 

17,4% wyniosła inflacja w listopadzie wynika z szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego. To oznacza, że inflacja zaczyna hamować. Wprawdzie nieznacznie, ale to pierwszzy tak pozytywny sygnał od… lutego 2022 roku. Wtedy, tempo wzrostu cen zwolniło w efekcie wprowadzenia tarczy antyinflacyjnej.

Inflacja w listopadzie 2022

Niższy szacunek dynamiki wzrostu cen za listopad to dobry sygnał. W ocenie ekspertów jednak, wcale nie musi oznaczać, że szczyt drożyzny jest za nami. Przypomnijmy, od 1 stycznia 2023 roku w dużej części znika tarcza antyinflacyjna. Z całego pakietu jedynie zerowy VAT zostanie utrzymany i prawdopodobnie pozostanie za nami przez dwa kwartały.

Jak informuje GUS: „Ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku w listopadzie 2022 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 17,4% (wskaźnik cen 117,4), a w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 0,7% (wskaźnik cen 100,7)”.

CZYTAJ TAKŻE: Inflacja a zamówienia publiczne

To nie musi być szczyt

M.in ze względu na niestabilną sytuację polityczno-gospodarczą, wszelkie prognozy obarczone są na starcie dużym błędem. Niemniej na listopadowy odczyt wpłynęły m.in. spadki cen ropy naftowej. W porównaniu do października 2022 nieznacznie staniały nośniki energii (-0,1%) i paliwa do prywatnych środków transportu (-1,2%). Inflacja może przyspieszyć też w styczniu, kiedy część rozwiązań tarczy antyinflacyjnej zostanie zniesionych.

Wstępny odczyt inflacji

Zaprezentowany ostatniego dnia listopada wstępny odczyt inflacji nie jest ostatecznym wynikiem, ale jak pokazuje doświadczenie z wielu miesięcy, nie różni się on zasadniczo od potwierdzonego wyniku. Ten poznamy w połowie grudnia.

Szersza statystyka w połączeniu z geografią pozwala nam na określenie miejsc, w których biznes prowadzony stacjonarnie jest ekonomicznie uzasadniony. Gdzie opłaca się założyć sklep stacjonarny w 2023 roku? Przyjrzeliśmy się danym GUS dotyczącym gęstości sklepów wg podziału na województwa.

Sklep stacjonarny w 2023 roku

Tym razem pochyliliśmy się nad gęstością sklepów w Polsce, a dokładnie nad współczynnikiem liczby mieszkańców przypadających na jeden sklep. Parametr o tyle dobry, że zawiera już w sobie takie zmienne jak gęstość zaludnienia. Gdzie opłaca się założyć sklep stacjonarny w 2023 roku? Popatrzmy!

A zatem nie patrzymy na liczbę placówek handlowych ogółem, ale w odniesieniu do populacji mieszkającej na danym terenie. To może dać nam odpowiedź na pytanie gdzie opłaca się założyć sklep stacjonarny w 2023 roku?

sklep stacjonarny w 2023

Gdzie największa baza klientów?

Na największą bazę klientów w przeliczeniu na jeden sklep mogą liczyć przedsiębiorcy z województwa podkarpackiego. Tam liczba osób przypadających na jeden sklep zawiera się w przedziale o 141-152. Wadą tej lokalizacji mogą być nieco niższe zarobki, co pewnie wymusza prowadzenie ostrożnej polityki cenowej.

O niższej konkurencji mogą mówić także przedsiębiorcy w województwie świętokrzyskim. Tam na jeden sklep przypada od 131 do 140 klientów. W tym ujęciu perspektywicznie wyglądają także województwa opolskie oraz podlaskie, w których parametr ten zawiera się w przedziale 121-130.

CZYTAJ TAKŻE: W co inwestować w 2023 roku?

Gdzie najbardziej nasycony rynek sklepów stacjonarnych?

Najbardziej nasycone sklepami rynki to województwa: zachodniopomorskie, wielkopolskie, łódzkie i warmińsko-mazurskie. Tam statystyczna kolejka do kasy może być najdłuższa. Na 1 sklep przypada tam bowiem od 100 do 110 osób.

Trzeba przyznać, że ponad czterdziestoprocentowa różnica wyraźnie wskazuje, województwo podkarpackie, jako najbardziej dogodną lokalizację nowych sklepów. A z pewnością lepsza niż na Warmii i Mazurach oraz w Łódzkiem, gdzie siła nabywcza nie jest potężna, a gęstość sklepów wyraźnie wyższa.

Decyzja należy do Ciebie

W naszym artykule oparliśmy się, co prawda na jednym parametrze. Za każdym razem decydując się na biznes, koniecznie trzeba sprawdzić uwarunkowania lokalnego rynku, również pod kątem branżowym oraz nasycenia określonymi produktami. Pamiętajmy, że dane odnoszą się województw i są uśrednioną wartością. Na poziomie gmin, mogą jednak występować istotne różnice.

17,9% - tyle wyniósł wstępny odczyt inflacji w październiku 2022 roku – poinformował Główny Urząd Statystyczny. To oznacza, że drożyzna ciągle nabiera tempa. Niestety, sprawdzają się tylko złe scenariusze inflacji.

Tylko złe scenariusze inflacji

Od kilku miesięcy sprawdzają się tylko złe scenariusze inflacji. Właśnie jesteśmy świadkami kolejnego rekordu, który nie może nastrajać nas optymistycznie. Według wstępnego szacunku GUS wzrost cen w październiku 2022 roku w ujęciu rocznym wyniósł 17,9%. To kolejny odczyt na poziomie, jaki po raz ostatni oglądaliśmy w drugiej połowie lat 90-tych XX wieku. Wzrost w stosunku do poprzedniego miesiąca wyniósł 1,8%. Sporo.

Co zdrożało najbardziej?

Jeszcze gorzej prezentują się te dane, jeśli spojrzymy, na poszczególne kategorie towarów. Żywność i napoje bezalkoholowe zdrożały w październiku aż o 21,9 procent r/r i 2,7 procent m/m.

W zastraszającym tempie rosną także nośniki energii. W tej kategorii odnotowaliśmy wzrost o… 41,7 procent r/r oraz 2 procent m/m.

Poważnie zdrożały także paliwa do prywatnych środków transportu – 19,5 % w ujęciu rocznym oraz aż 4,1% w ujęciu miesięcznym. Na ten wynik z pewnością wpływ miały rekordowe ceny oleju napędowego.

Będzie podwyżka stóp?

Wiele wskazuje na to, że w obliczu najnowszych danych oraz obserwowanego rozwoju sytuacji, niewykluczone są kolejne podwyżki stóp procentowych. Rada Polityki Pieniężnej może więc skorzystać z „furtki” i podnieść stopy. Analityk Paweł Majtkowski z eToro powiedział w rozmowie z TVN24, że jeśli gremium nie zdecyduje się na taki krok na najbliższym posiedzeniu, takie decyzje mogą z dużym prawdopodobieństwem zapaść na kolejnych. Jego zdaniem jeszcze w tym roku inflacja w Polsce „zbliży się do 20%”. W opinii Majtkowskiego jest duże prawdopodobieństwo, że w styczniu 2023 roku, ta psychologiczna bariera może zostać przekroczona.

Byłaby to fatalna informacja dla kredytobiorców, którzy coraz większą część swoich miesięcznych przychodów muszą oddawać na poczet raty kredytów. W sytuacji ciągłego wzrostu cen, dla wielu budżetów domowych już możemy mówić o inflacyjnej katastrofie.

 

Nie było rekordowo niskiego bezrobocia! Jak to? Przecież w wiele portali o tym pisało. Tak, nasza redakcja też. Jak się jednak okazało, GUS poprawił własne dane i wynika z nich, że stopa bezrobocia nie spadła poniżej historycznych rekordów. Ba! W ani jednym miesiącu nie spadła poniżej 5%.

GUS poprawił dane

Statystyka rządzi się swoimi prawami. I ma to do siebie, że w obliczu nowych danych czasem konieczna jest zmiana innych. Również tych, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. Nie tylko tych sprzed miesiąca, ale także w dłuższej perspektywie. Często jest tak, że tych zmian nie zauważamy. No, chyba że dane oscylują w okolicach rekordu lub psychologicznej bariery. Tak właśnie było w przypadku bezrobocia. GUS poprawił własne dane, a tym samym wiele nagłówków prasowych z ostatnich miesięcy stało się… nieaktualnych.

Z czego wynika korekta danych?

Tę sytuację dokładnie opisał ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan Mariusz Zielonka, który tłumaczy, jaki czynnik przez miesiące sztucznie zaniżał stopę bezrobocia i wprowadzał nas wszystkich w błąd.

Stopa bezrobocia jednak nie była rekordowo niska. Główny Urząd Statystyczny w oparciu o wyniki spisu powszechnego rolników oraz coroczną zmianę liczby pracujących poza rolnictwem indywidualnym dokonał średnio podwyższenia stopy bezrobocia o 0,3 pkt. proc. w każdym miesiącu. Tym samym w żadnym miesiącu stopa bezrobocia nie spadła poniżej granicy 5%. Już wyniki badania BAEL pokazywały poważny odpływ pracujących do rolnictwa, co jednocześnie przełożyło się obecnie na zmniejszenie mianownika we wzorze na stopę bezrobocia, co ją sztucznie podwyższyło”.

CZYTAJ TAKŻE: Jak liczyć zdolność kredytową? Starcie na linii KNF - deweloperzy

Ile wynosi bezrobocie w Polsce?

To, że nie było rekordu, nie oznacza jednak, że musimy jakoś inaczej patrzeć na stopę bezrobocia w Polsce. Nadal jest ona bardzo niska. We wrześniu wynosiła 5,1% zgodnie z polską metodologią, a to nadal bardzo dobry wskaźnik zbliżony do historycznych minimum.

Żadnym korektom ani rewizjom nie podlega za to liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy, a ta konsekwentnie wynosi niewiele ponad 800 tys. osób. Niewykluczone, że w którymś momencie zobaczymy w tym przypadku „siódemkę” z przodu, bowiem kondycja polskiego rynku pracy nadal jest bardzo dobra.

 

Wzrost o prawie 21 procent – taki odczyt produkcji budowlano-montażowej (w cenach stałych) podał właśnie GUS. W ujęciu rok do roku branża budowlana urosła we wszystkich działach budownictwa. I to mimo galopującej inflacji oraz rosnących kosztów kredytów.

Branża budowlana – dlaczego bije rekordy

Wzrost o 20,8% r/r odnotowany w styczniu 2022 roku to najlepszy wynik od niemal dekady. Przebija wieloletnią średnią, a wykres mógłby wskazywać, że mamy do czynienia z boomem na rynku.

Aby dobrze zrozumieć ten odczyt, przypomnijmy sobie, jak wyglądał styczeń ubiegłego roku. Trwał lockdown w wielu dziedzinach, znajdowaliśmy się gdzieś między szczytami drugiej i trzeciej fali koronawirusa. Zima, pierwszy raz od dłuższego czasu pokazała swoje mroźne oblicze. Temperatury w nocy spadały kilkanaście kresek poniżej zera, a w większości kraju utrzymywała się kilkunastocentymetrowa śnieżna pokrywa. W takich warunkach trudno budować. Nie zdziwił specjalnie nikogo spadek produkcji budowlano-montażowej o 62,9%.

CZYTAJ TAKŻE: A gdyby ceny mieszkań zaczęły spadać...

Złoty czas budowlanki?

Co zatem stało się w styczniu 2022. Po pierwsze pogoda, która poza wietrzną końcówką miesiąca sprzyjała pracom na budowie. W wielu miejscach realizowane były prace, na które finansowanie inwestorzy zdobyli w trakcie kredytowego boomu w połowie 2021 roku, jeszcze przed serią podwyżek stóp procentowych. Hossy nie zatrzymała nawet turboinflacja, która akurat w budowlance sięgnęła gdzieniegdzie absurdalnych poziomów. Jakkolwiek, rynek podwyżki cen przyjął do wiadomości i nie zaprotestował spadkiem zleceń.

Budowa domów napędza budowlankę

Ciekawie wyglądają dane GUS, jeśli spojrzymy na nie przez pryzmat części składowych tego wyniku. Dość powiedzieć, że w dziale „budowa budynków” wzrost liczony rok do roku doszedł do 39% (!). To potwierdza fakt, o którym napisaliśmy wcześniej. Inwestycje rozpoczęte w połowie 2021 roku, czyli jeszcze przed uderzeniem inflacji i przed podwyżkami stóp są kontynuowane.

W pozostałych działach tj. „budowa obiektów inżynierii lądowej i wodnej” wzrost ten osiągnął „tylko” 7,6%. Nieco lepszy wynik odnotowało „budownictwo specjalistyczne 14,7%.

Wzrosty w budowlance mogą być większe

Ekonomiści, choć kurczowo trzymają się oficjalnych danych publikowanych przez GUS, doskonale zdają sobie sprawę z pewnego marginesu błędu, jaki wynika w sposób oczywisty z metodologii badań. Pamiętajmy, że Główny Urząd Statystyczny obejmuje statystykami jedynie przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 9 osób.

W ten sposób z mapy branży znika nam potężna grupa mikrofirm, które w branży budowlanej odgrywają potężną rolę. W tym wzroście wynoszącym 21% nie znajdziemy, ani płytkarza, który wykańcza nam łazienkę, ani czteroosobowej ekipy, która zajmuje się wykończeniówką w naszym salonie. Tymczasem, jak wynika z opinii samych mikrofirm, w styczniu miały one pełne ręce roboty. Obecnie trudno znaleźć bliski termin wielu przedsiębiorcom, których kalendarze wypełnione są nazwiskami i adresami klientów, którzy czekają na ich wejście na plac budowy. To oznacza, że wzrost podany przez GUS może być bardzo mocno niedoszacowany. A szkoda.

Według wstępnego szacunku, opublikowanego właśnie przez Główny Urząd Statystyczny, wynik PKB Polski 2021 robi wrażenie. Zdaniem statystyków w ubiegłym roku Produkt Krajowy Brutto naszego kraju urósł o 5,7% w porównaniu do 2020 roku. To więcej niż średnia prognoz ekonomistów.

PKB Polski 2021 – jaki wzrost?

Przypomnijmy, w 2020 roku gospodarka skurczyła się o 2,5 procent, licząc w cenach stałych do 2019 roku. Efekt pierwszych dwóch fal pandemii, która była zupełnie nowym zjawiskiem, był porażający. Zresztą ponury makroekonomiczny krajobraz był o wiele szerszy i dotyczył wielu europejskich gospodarek.

CZYTAJ TAKŻE: Co to jest PKB?

Ekonomiści, już od jakiegoś czasu wskazywali, że 2021 rok, znów „zaświeci się na zielono” w odczytach PKB. Konsensus z ich prognoz wynosił 5,5 procent. Choć byli i tacy, np. Konfederacja Lewiatan, którzy zakładali nawet sześcioprocentowy wzrost.

PKB Polski 2021 a prognozy optymistów

Wstępny odczyt GUS zawarł się między konsensusem, a przewidywaniami optymistów – wyniósł 5,7%. „Wydaje się jednak, że możliwa jest korekta PKB za 2021 r. w kolejnych odczytach. Pozytywnie może zaskoczyć eksport oraz cała akumulacja brutto na czele z zapasami” – ocenia Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Lewiatan.

Lewiatan zauważa, że polska gospodarka odbiła się od dołka, jaki zaznaczył się w pandemicznym 2020 roku.

PKB 2021 a przemysł

Patrząc na dane opublikowane przez GUS, nie ma wątpliwości, że siłą napędową PKB 2021 był przemysł. W ubiegłym roku odnotował on aż 14,1% wzrostu. Wrażenie robi także konsumpcja prywatna, która wypadła najlepiej od 2008 roku, czyli czasów sprzed pierwszego w tym wieku poważnego kryzysu. Jej wzrost to 6,2%.

Inwestycje do nadrobienia

Ekonomiści zauważają, że zaskakująco dobry wynik zauważyliśmy w 2021 roku po stronie inwestycji, które r/r wzrosły o 8%. Nastąpiło to po 9-procentowym spadku rok wcześniej. Jest też zła wiadomość, nie udało nam się w tym zakresie odrobić tego, co utraciliśmy w wyniku pandemii.

Specjaliści zwracają uwagę na niski „sentyment inwestycyjny”, co oznacza niechęć inwestorów w tym zakresie nad Wisłą. Ryzyko inwestycyjne w naszym kraju jest wciąż oceniane jako wysokie. Lewiatan zwraca uwagę, że może się to wiązać z brakiem impulsu, jaki mógł zostać wygenerowany przez Krajowy Plan Odbudowy. Pieniędzy unijnych jak nie było, tak nie ma, ale to już temat na osobny artykuł.

PKB 2022 – powtórzymy dobry wynik?

Wiele wskazuje na to, że odczyt PKB 2021 będzie w dłuższej perspektywie jedynie „peak’iem” na wykresie. Wielu ekonomistów studzi emocje i optymizm zakładając, że PKB 2022 nie wykręci już takiego wyniku. Studzenie gospodarki stopami procentowymi, konflikt z UE oraz pogarszające się nastroje konsumentów i przedsiębiorców przełożą się na dużo gorszy wynik PKB za cały obecny rok. Prognozujemy wzrost na poziomie 3,8% - ocenia Mariusz Zielonka.

Nikt nie ma już złudzeń. Presja płacowa, wyższe ceny towarów i usług, trudne negocjacje z klientami – to już nie jest jedynie czarny scenariusz. To dzieje się teraz. Inflacja w Polsce w październiku sięgnęła poziomów niewidzianych od maja 2001 roku!

Inflacja w Polsce? 6%? Zapomnij

Późnym rankiem Główny Urząd Statystyczny podał informacje, na które z wypiekami na twarzach czekali ekonomiści w swoich dealingroomach. „Ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku w październiku 2021 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 6,8%”. Z kolei w ujęciu miesięcznym zmiana wyniosła 1%. To nie są dobre informacje. Inflacja w Polsce nie hamuje.

Aby odnaleźć podobny wynik w przeszłości, trzeba długo scrollować tabelkę w Excelu. Podpowiadamy – było to ponad 20 lat temu, dokładnie w maju 2001 roku, kiedy inflacja wynosiła 6,9%. Dziś nikt nie ma złudzeń – takiej drożyzny i wszystkich gospodarczych perturbacji, jakie się z nią wiążą, dawno nie było.

CZYTAJ TAKŻE: Ceny paliw a wypowiedzenia. "Nie stać mnie na tę robotę"

Inflacja w Polsce. Porównania z 2001 rokiem są bez sensu

Pisanie o rekordach w tym przypadku działa na wyobraźnię, ale jest bez sensu. Czym różni się inflacja w Polsce obecnie od tej z maja 2001 roku? Wtedy byliśmy na dobrej ścieżce żegnania się z tym niekorzystnym zjawiskiem. Wskaźnik ten opuścił wówczas wspomniane poziomy na dwie długie dekady.

Teraz jesteśmy w zupełnie innej sytuacji. Ceny rosną i końca tego trendu nie widać. Narodowy Bank Polski wspólnie z Radą Polityki Pieniężnej mógł 20 lat temu odtrąbić sukces. Front drożyzny, choć nadal odczuwalny, powoli się cofał. Teraz ogarnia kolejne obszary gospodarki. Nie ma co straszyć kolejnymi podwyżkami stóp procentowych. One są po prostu pewne.

Inflacyjne uderzenie w firmy

Dla firm inflacja oznacza wiele problemów. I nie mówimy tutaj tylko o droższych kredytach i konieczności oglądania każdej złotówki na inwestycje ze wszystkich możliwych stron. Inflacja to także presja płacowa, wywierana przez pracowników, których z miesiąca na miesiąc stać na mniej. Na obecnym, dość ciasnym i komfortowym dla zatrudnionych rynku pracy, z postulatem podniesienia pensji przychodzi się do szefa łatwo. Dużo trudniej jest za to podwyżki odmówić.

Inna rzecz to rosnące ceny surowców, komponentów, transportu. Wielu właścicieli firm czekają trudne negocjacje w sprawie kolejnych podwyżek cen towarów i usług. W ten sposób może zacząć nakręcać się niebezpieczna spirala. Może nie aż taka, jak we wczesnych latach 90-tych, ale jednak bardzo małokomfortowa.

Rezygnacja z inwestycji?

Inflacja powoduje jeszcze jeden niebezpieczny trend. Odchodzenie od inwestycji. Wspomnieliśmy już o droższych kredytach. Jeśli dodamy do tego droższe materiały budowlane, robociznę, usługi zewnętrzne, a z drugiej strony presję płacową, szybko się okaże, że inwestować nie ma za co. A nawet jeśli jest, część firm będzie wolała poczekać na spokojniejsze czasy.

Inflacja na tych poziomach jest jak nadciśnienie. Pogarsza się samopoczucie, organizm gorzej funkcjonuje, boli głowa. Tyle, że w przypadku inflacji, antidotum szybko nie zadziała. Efekty ostatniej podwyżki stóp, jeśli w ogóle będą odczuwalne, to dopiero pod koniec pierwszej połowy przyszłego roku.

 

Wzrost bezrobocia nie musi oznaczać spadków wynagrodzenia. Co prawda osób na rynku pracy przybywa, ale ich kompetencje nie koniecznie odpowiadają zapotrzebowaniu pracodawców. Dlatego przeciętne wynagrodzenie nie maleje.

Wyspecjalizowani pracownicy się cenią

Każdy, kto szukał osób do pracy wie, że nie jest to łatwe zadanie. Mimo, że w ogólnym ujęciu chętnych do pracy nie brakuje, o czym świadczy wzrost bezrobocia. Spowodowane pandemią obostrzenia doprowadziły do fali zwolnień w wybranych branżach, między innymi gastronomii, hotelarstwie czy handlu. Z dnia na dzień wiele osób straciło pracę. A na nową w wykonywanym do tej porze zawodzie nie mieli szans, stąd wzrost osób rejestrujących się w Urzędach Pracy jako bezrobotni. Czynność ta gwarantowała im przede wszystkim ubezpieczenie zdrowotne, co w dobie koronawirusa ma kolosalne znaczenie. Nie bez znaczenia są dodatkowe świadczenia i możliwość ubiegania się o dodatkowe szkolenia czy dofinansowanie do rozpoczęcia działalności. Dlaczego w takim razie przeciętne wynagrodzenie jest coraz wyższe? Bo pracodawcom, którzy rekrutują pracowników nie chodzi o osiągnięcie określonego stanu liczbowego zespołu.

CZYTAJ TAKŻE: Kompetencje miękkie czyli jakie? Tych cech szukaj u pracownika

Rekruterzy poszukują konkretnych umiejętności jakimi będzie dysponował nowy narybek. A z tym bywa różnie. Osobom związanym z branżami, które najbardziej ucierpiały podczas pandemii np. kelnerom czy kucharzom, sprzedawcom trudno będzie odnaleźć się w pracy biurowej. Przede wszystkim dlatego, że nie mają odpowiedniej wiedzy. Za wiedzę trzeba płacić. Stąd wspominany wzrost pensji.

CZYTAJ TAKŻE: Które firmy muszą wprowadzić Pracownicze Plany Kapitałowe

Kto zarobi 5900 zł brutto

Główny Urząd Statystyczny podaje, że przeciętne wynagrodzenie w średnich i dużych firmach wyniosło w marcu właśnie 5900 zł brutto. Co ciekawe w stosunku do lutego jest to wzrost aż o 350 zł. I jak wynika z danych GUS jest to utrzymujący się trend. Ponieważ w ciągu 2020 roku, który był niezwykle trudny i stawiał pracodawców przed ogromnymi wyzwaniami omawiany wskaźnik wzrósł aż o 8 procent. Oznacza to, że na początku 2021 roku przeciętne wynagrodzenie było wyższe od tego z początku 2020 roku blisko o jedną dziesiątą. Informacja ta może zaskakiwać. Pensje pracowników nie są więc miejscem gdzie przedsiębiorcy powinni szukać oszczędności. Gdyż może się to skończyć ich przejściem do konkurencji. Do grupy dużych i średnich firm zaliczone zostały te, które zatrudniają powyżej 9 pracowników.

CZYTAJ TAKŻE: Wysokość wynagrodzenia będzie jawna. Tak chce Unia Europejska

Co wpływa na wzrost płac

Tak jak już napisaliśmy, na rynku jest zapotrzebowanie na wykwalifikowane osoby. Grupa specjalistów nie ma problemu z znalezieniem zatrudnienia. Ale na ostateczny wygląd danych za marzec wpłynęły premie kwartalne i świąteczne, wypłacane przez pracodawców właśnie w marcu. Jest więc bardziej niż pewne, że dane za kwiecień nie będą aż tak optymistyczne dla pracowników.

CZYTAJ TAKŻE: Minimalne wynagrodzenie rośnie. Czy aneksować umowy o pracę

Przeciętne wynagrodzenie – co to oznacza

Dane statystyczne, tak samo jak omawiany wskaźnik są uśrednione. Oznacza to, że na rynku pracy są osoby spełniające warunki analizy, które zarabiają i więcej i mniej od podanej kwoty. Na wysokość zarobków wpływa także rejon, w którym mieści się firma. W Warszawie i innych większych miastach pensje są wyższe. Poza tym należy zauważyć, że podana przez Główny Urząd Statystyczny kwota jest wynagrodzeniem brutto. Czyli średnie wynagrodzenie pracownika netto – na rękę to ok. 4300 zł. Jako przyszły lub obecny pracodawca musisz mieć tego świadomość.

CZYTAJ TAKŻE: Leasing pracowniczy. Nie chcesz zwalniać pracownika? To go wypożycz

Warunków zatrudnienia i wysokość wynagrodzenia to najistotniejsze elementy współpracy. Jeżeli pracownik będzie uważał, że zarabia za mało straci motywację do pracy. Ty jako szef musisz racjonalnie podchodzić do stawianych żądań, biorąc pod uwagę swoje możliwości finansowe. Nie możesz jednak podchodzić obojętnie do publikowanych przez GUS danych. Skoro wzrasta poziom przeciętnego wynagrodzenia, osoby zarabiające mniej mogą zacząć szukać pracy. Musisz liczyć się z takim ryzykiem jeśli nie chcesz lub nie możesz wprowadzać podwyżek. A fakt wzrostu bezrobocia nie będzie działał na twoją korzyść. W szczególności jeśli działasz w branży, w której potrzebne są wykwalifikowane osoby.

Nie od dziś wiadomo, że wpływ na wysokość świadczeń z ZUS ma liczebność grupy, która je otrzymuje. W ostatnich miesiącach odnotowano wzrost śmiertelności. Skutkiem czego będzie wyższa emerytura dla nowych emerytów, także emerytowanych przedsiębiorców.

Tablica trwania życia a wyższa emerytura

Koronawirus wywrócił nasz świat do góry nogami. Z pewnością każdy z nas byłyby w stanie bez zastanowienia wymienić parę, jak nie paręnaście aspektów życia, na które COVID-19 wpłynął negatywnie. Ale pandemia ma też zaskakujący skutek, z którego ucieszą się nowi emeryci - wyższa emerytura. Otóż spowodowany nią wzrost śmiertelności, odnotowany został w tablicy trwania życia. To wykaz, który przygotowuje Główny Urząd Statystyczny. Przedstawia on przeciętną liczbę miesięcy, jaką będą żyć osoby w wieku 30 – 90 lat i jest brany pod uwagę przy wyliczaniu wysokości emerytur.

[et_bloom_inline optin_id="optin_4"]

CZYTAJ TAKŻE: Jaka emerytura dla przedsiębiorcy

Jak liczba zgonów wpływa na kwotę emerytury

Dane pokazują, że w ubiegłym roku, liczba zgonów wzrosła o 67 tys. w stosunku do roku 2019. Statystyka jest bezwzględna. Logicznym jest, że skoro umiera więcej osób, to mniej dożyje wieku emerytalnego. A to z kolei oznacza, że grupa pobierająca świadczenia emerytalne z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych będzie mniejsza. W następstwie czego wypłacane świadczenia będą wyższe, ponieważ ZUS bierze pod uwagę tablicę trwania życia Polaków do obliczenia wysokości emerytury. I to jak wskazuje prezes ZUS – profesor Gertruda Uścińska w rozmowie z PAP, nawet o 6,5 %. Stosując wyliczenia dla przechodzącego właśnie na emeryturę 65-latka. To spory wzrost, w stosunku do świadczeń wyliczanych na podstawie poprzedniej tablicy trwania życia.

- W przypadku 60-latki z kapitałem 500 tys. zł emerytura wyniesie 2018,57 zł, czyli o 106,52 zł więcej. W przypadku 65-latka z takim samym kapitałem emerytura wyniesie 2447,38 zł, co daje wzrost o 149,59 zł –wyjaśniła prof. Uścińska.

CZYTAJ TAKŻE: Emerytura z IKZE. Czy to się opłaca

Dla kogo wyższa emerytura

Ale, co ważne. Dane z tablicy przeciętnego trwania życia wykorzystuje się tylko do bieżących wyliczeń. Tak więc, wskaźnik ten wpływa tylko na obecnie wyliczane emerytury. Dlatego cieszyć się mogą osoby, które osiągnęły właśnie wiek emerytalny i na tej podstawie zawnioskują o przyznanie emerytury. A także te, które do tej pory zwlekały z zakończeniem aktywności zawodowej. Wskaźnik, o którym piszemy nie będzie podstawą do podwyższania już wypłacanych świadczeń. Tylko przechodzący na emeryturę seniorzy dostaną więcej pieniędzy. Można więc śmiało stwierdzić, wyższa emerytura dla nowych emerytów to zasługa koronawirusa.

Pandemia jest więc dobrym czasem, by przejść na emeryturę. Zdaniem ekspertów, gdy sytuacja epidemiologiczna się unormuje, wysokości przyznawanych emerytur spadną co najmniej do poziomu sprzed jej wybuchu.

Magazyn Firma

Magazyn Firma to serwis dla przedsiębiorców sektora MŚP. Prosto, konkretnie i praktycznie pokazujemy to, co ciekawe w zarabianiu pieniędzy.

Odwiedź nas na:

Magazyn Firma 2022. All Rights Reserved.
magnifier