magazyn-firma

Fani sportu znają go ze sponsoringu Bayernu Monachium, a także zawodów skoków narciarskich. Znawcy technik grzewczych, kojarzy się z nowoczesną technologią. Niemiecki Viessmann wybuduje pod Legnicą potężną fabrykę. Będzie gotowa w przyszłym roku.

Viessmann inwestuje w Legnicy

Nowy zakład Grupy Viessmann powstanie w Legnicy. Będzie kosztował, bagatela, ponad 200 milionów euro. Docelowo pracę znajdzie tam 3 tysiące osób. To oznacza, że będzie to znaczący gracz na legnickim, a także dolnośląskim rynku pracy.

W czwartek (15.07) odbyła się uroczystość wkopania kamienia węgielnego pod budowę fabryki, w której w przyszłym roku ruszy produkcja pomp ciepła, a także komponentów. W wydarzeniu wziął udział sam premier.

Climate Solutions w Legnicy

Zgodnie z komunikatem samego inwestora, w Legnicy powstanie siedziba największego działu grupy działającego pod nazwą Climate Solutions. Fabryka będzie budowana w ekspresowym tempie. Według zapowiedzi, ruszy już w 2023 roku.

Nowy zakład ma być prawie czterokrotnie większy od obecnego. Grunt pod budowę zakładu liczy sobie siedemnaście hektarów. Niemiecki inwestor kupił te tereny na terenie dawnego lotniska.

Co produkuje Viessmann

Viessmann to przedsiębiorstwo o charakterze firmy rodzinnej. Założone zostało w 1917 roku. Dziś prowadzi je kolejne już pokolenie rodziny Viessmanów. Główny zakład znajduje się w północnej Hesji w miejscowości Allendorf (na północ od Frankfurtu nad Menem). Główną specjalnością są systemy grzewcze. Co ciekawe Viessmannowie jako pierwsi na świecie zastosowali stal nierdzewną przy produkcji kotłów grzewczych.

Firma działa w ponad 34 krajach świata. Łącznie pracuje w niej prawie 10 tysięcy osób. W Polsce, oprócz Legnicy przedsiębiorstwo to można spotkać we Wrocławiu, podpoznańskich Komornikach, Koszalinie, Warszawie, Gdańsku, a także w Mysłowicach. To jeden z najaktywniejszych niemieckich inwestorów w Polsce, a także ważny pracodawca.

W listopadzie 2019 roku Viessmann przejął polskiego producenta elektrycznych urządzeń techniki grzewczej Kospel.

Mieszkania stanieją. Taki scenariusz w ocenie analityków PKO BP jest coraz bardziej prawdopodobny. Już odnotowano spadek średniej ceny transakcyjnej w ujęciu kwartalnym w kilku największych polskich miastach. Czy czeka nas „inflacyjny wyjątek”?

Według analityków mieszkania stanieją

Jeśli popatrzymy na ujęcie roczne dynamiki cen transakcyjnych w drugim kwartale, rewolucji nie zobaczymy. Według danych opracowanych przez PKO BP średnia cena w drugim kwartale w sześciu największych miastach wzrosła o 13,7% rok do roku. Niespodzianki nie ma? Skąd zatem wniosek, że mieszkania stanieją?

Jeśli spojrzymy na te same dane w ujęciu kwartał do kwartału, wzrost będzie już raczej symboliczny. Wyniósł „zaledwie” 0,3%. Przy czym w Krakowie, Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu odnotowano… spadki cen. Średnią dla sześciu największych miast trzyma jeszcze Warszawa, gdzie w ujęciu kwartalnym mówimy o wzroście 1,7% kwartał do kwartału.

Kiedy przełom na rynku mieszkań?

Oceniamy, że w drugiej połowie roku ceny transakcyjne mieszkań zaczną stopniowo spadać. Prognozowany spadek cen wynika głównie ze znacznie obniżonego popytu wskutek wzrostu stóp procentowych i zaostrzenia polityki kredytowej w efekcie rekomendacji KNF dla banków” – czytamy w opracowaniu opublikowanym przez analityków PKO BP.

Widać wyraźnie, że rynek mieszkaniowy w cenowe problemy wpędził się poniekąd sam. W ostatnich latach ruszyło wiele nowych projektów inwestycyjnych. Także w niewielkich miastach powiatowych. Mocno wzmocniła się osłabiona właśnie strona podażowa. Zdaniem analityków to wszystko razem wzięte „w obecnej fazie cyklu koniunkturalnego nie sprzyja utrzymaniu wzrostu cen”. Ze statystyk wynika, że szczyt sprzedaży mieszkań odnotowany został w drugim kwartale 2021 roku, czyli przed wybuchem inflacji i długą serią zacieśniania polityki pieniężnej. „Od roku obserwujemy stopniowy spadek wolumenów transakcji przy bardzo silnym spadku w maju-czerwcu br.” - oceniają eksperci PKO BP.

CZYTAJ TAKŻE: A gdyby ceny nieruchomości zaczęły spadać?

Czy mieszkania będą tańsze?

Nie sposób nie przytoczyć tutaj kilku mocnych argumentów, którymi posiłkują się bankowi analitycy. Zwracają uwagę na fakt, że wzrost kosztów budowy przy jednoczesnych trudnościach z przeniesieniem tego wzrostu na klienta końcowego sprawia, że rentowność nowych projektów spada. Są już sygnały o decyzjach deweloperów ws. wstrzymania nowych inwestycji. To oznacza obniżenie nowej podaży w ciągu 2-3 lat.

Po drugie, analitycy zwracają uwagę na obserwowane spadki cen materiałów budowlanych. „Oceniamy, że przy wysokich stanach zapasów w firmach, tendencja spadkowa może się utrzymać. W takim scenariuszu prawdopodobne będzie uruchamianie projektów z niższymi cenami ofertowymi” – prognozują analitycy PKO BP.

Kiedy obniżki stóp procentowych?

Ten sam zespół analityków stoi na stanowisku, że obecny cykl podwyżek stóp procentowych dobiega końca. Biorąc pod uwagę perspektywę znacznego obniżenia dynamiki PKB w kolejnych kwartałach oraz spadku inflacji w 2024 roku, pod koniec przyszłego roku realne są obniżki stóp procentowych.

Zdaniem ekspertów

Z analizy PKO BP: Spodziewamy się, że spadek cen mieszkań potrwa przez około półtora roku do dwóch lat. W jego efekcie ceny powrócą do poziomów z pierwszej połowy 2021, a więc skorygowany zostanie dynamiczny wzrost cen z okresu 3q21-1q22 odnotowany w warunkach spadającej sprzedaży. Do dynamicznych wzrostów cen rynek powróci wg nas w 2025”.

 

Jeszcze tylko do 8 lipca 2022 roku można wziąć udział w konkursie na projekty, które poprawią bezpieczeństwo pracy w Twojej firmie. W ten sposób można otrzymać nawet 300 tysięcy złotych. Jak zdobyć pieniądze dla firm od ZUS? Po pierwsze, trzeba się pospieszyć.

Pieniądze dla firm od ZUS – jakie warunki?

W omawianym konkursie na pieniądze mogą liczyć przedsiębiorcy, którzy zgłoszą projekty zwiększające bezpieczeństwo w firmie. Chodzi o działania, które zredukują zagrożenie wypadkami przy pracy, a także chorobami zawodowymi. W ten sposób pieniądze dla firm mogą trafić np. na działania obniżające poziom hałasu, czy zapylenia. To samo dotyczy sprzętu, który np. wspomaga osoby pracujące na wysokości.

Przesłane do 8 lipca 2022 roku projekty zostaną ocenione i wybrane przez ekspertów z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy (CIOP).

CZYTAJ TAKŻE: Składki na dobrowolne ubezpieczenia ZUS po terminie? Mało czasu na zgodę

Ile pieniędzy na BHP?

Zgodnie z regulaminem grant od ZUS może pokryć do 80 procent szacowanej wielkości projektu. Mowa o przedziale od 10 tysięcy do 300 tysięcy złotych na jedną firmę. Szanse na zdobycie pieniędzy w przypadku przemyślanych projektów mogą być duże. Dlaczego? W bieżącym roku budżetowym łączna kwota planowana na poprawę bezpieczeństwa w zakładach pracy sięga 90 mln złotych. To oznacza, że przy hipotetycznym założeniu, że granty byłyby wyłącznie w największej możliwej wysokości, na wsparcie może liczyć aż 300 beneficjentów. W praktyce liczba ta będzie większa, bowiem nie wszyscy przedsiębiorcy będą chcieli sięgać po najwyższą z możliwych kwot.

Źródłem środków, o których mowa jest fundusz wypadkowy, a dokładnie jego część przeznaczona na działania, które mają zapobiegać wypadkom.

Kto może wziąć udział w konkursie ZUS?

Udział w omawianym konkursie mogą wziąć przedsiębiorcy, którzy nie mają żadnych zaległości w związku z obowiązkiem opłacania składek oraz podatków. Poza tym nie mogli w ostatnich trzech latach korzystać z dofinansowania Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Na pieniądze nie mogą liczyć firmy, które znajdują się obecnie w upadłości, likwidacji, postępowaniu upadłościowym, postępowaniu układowym z wierzycielem. Z konkursu wyłączeni są także przedsiębiorcy pod zarządem komisarycznym.

Jak złożyć projekt konkursowy w ZUS?

Jak informuje ZUS, wniosek można złożyć wyłącznie za pośrednictwem specjalnej witryny internetowej pod adresem prewencja.zus.pl. Można tam znaleźć także dokładny opis zasad konkursy, regulamin, a także wszelkie potrzebne wzory dokumentów.

 

Numizmatyka wielu z nas kojarzy się z historią, i rzeczywiście, w teorii jest to jedna z nauk pomocniczych historii. W wąskim ujęciu skupia się na badaniu monet, natomiast w ujęciu szerokim także na polityce monetarnej, jaka była prowadzona w przeszłości. Numizmatyka może być sposobem na spędzanie wolnego czasu, lecz dla niektórych jest to również doskonała metoda lokowania wolnych środków finansowych.

Czym jest numizmatyka?

Numizmatyka to nauka pomocnicza historii, która zajmuje się badaniem monet i banknotów pod kątem:

W wąskim ujęciu numizmatyka skupia się wyłącznie na samych wartościach pieniężnych, a więc na ocenie poszczególnych banknotów i monet, także pod względem ich ceny rynkowej. Niemniej jednak w szerokim ujęciu możemy także mówić o badaniu przez numizmatów:

w kontekście historycznym. Najczęściej hobbyści skupiają się na kolekcjonowaniu monet, mniejsze znaczenie ma dla nich prowadzona w ubiegłych latach czy wiekach polityka pieniężna. Numizmatyka staje się nie tylko sposobem na spędzanie wolnego czasu, ale również na zarobek. Posiadane monety można bowiem spieniężyć, oddając je do skupu - na przykład za pośrednictwem domu  aukcyjnego https://aukcje.numimarket.pl/skup/. Doświadczeni w tej dziedzinie doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak wartościowe mogą być niektóre waluty.

Numizmatyka, a inwestowanie

Osoby posiadające odpowiednie przygotowanie merytoryczne mogą być zatrudnione w rożnego typu miejscach, które zajmują się przechowywaniem czy udostępnianiem do wglądu starych monet i bilonów. Mowa tutaj na przykład o muzeach czy domach kultury. Z drugiej strony, zarabiać na numizmatyce można nie tylko podejmując pracę, w tej dziedzinie, lecz również inwestując w monety. Należą one do grupy tak zwanych inwestycji alternatywnych - dochodowych, lecz stosunkowo trudnych produktów, którymi handel wymaga posiadania odpowiedniej wiedzy i doświadczenia. Inwestorem można zostać przypadkowo, chcąc spieniężyć na rynku wtórnym posiadane w domu monety. Niemniej jednak wiele osób celowo dokonuje zakupu egzemplarzy, które następnie będzie można sprzedać po wyższej cenie, a tym samym osiągnąć zadowalający dochód. Inwestowanie w stare monety odbywa się poprzez dom aukcyjny, który jest odpowiednikiem domu maklerskiego dla inwestycji rzeczowych. Szczegółowa oferta dostępna jest na stronie internetowej https://aukcje.numimarket.pl/. Inwestowanie w numizmaty przeznaczone jest zarówno dla początkujących, jak i doświadczonych inwestorów, jednak wymaga posiadania odpowiedniej wiedzy zarówno z tej dziedziny, jak i ogólnej, w zakresie lokowania wolnych środków pieniężnych.

Numizmatyka dla początkujących

Numizmatyka dla początkujących

Numizmatyka do stosunkowo trudna dziedzina, która wymaga cierpliwości, bystrego oka oraz precyzji. Osoby, które chciałyby zacząć swoją przygodę z numizmatyką, powinny zdobyć podstawową wiedzę w tym zakresie. Nie ma tutaj znaczenia, czy chcemy zajmować się oceną monet i banknotów wyłącznie w celach hobbystycznych, czy też zarobkowych. Warto sięgnąć po literaturę fachową, która pisana jest przez osoby doświadczone w badaniu monet. Pomocne okazują się też artykuły naukowe, jednak pamiętajmy, że często pisane są one specjalistycznym językiem. Bardzo istotne jest ciągłe szlifowanie posiadanych umiejętności, poprzez dokonywanie samodzielnej oceny poszczególnych egzemplarzy monet. Osoby, które chciałyby zacząć w nie inwestować, muszą ponadto pozyskać wiedzę na temat funkcjonowania rynku oraz specyfiki tego rodzaju produktów inwestycyjnych. Wbrew pozorom inwestorzy mogą sporo zarobić, lecz dokonując niewłaściwych wyborów mogą również wiele stracić. Osoby lokujące wolny kapitał w starych monetach mogą także korzystać z pomocy specjalistów, posiadających fachową wiedzę i doświadczenie. Dzięki temu ograniczają ryzyko inwestycyjne, które nierozerwalnie związane jest z rynkiem każdym produktów - zarówno finansowych, jak i niefinansowych.

Komornik coraz częściej zagląda do zadłużonych przedsiębiorców. W elektronicznym systemie „licytacje komornicze” można znaleźć całą masę lokali użytkowych, hal oraz magazynów, które idą pod młotek. Co można dziś kupić na licytacjach? Sprawdziliśmy.

Licytacje komornicze – efekt problemów firm

Pandemia, wojna, a także inflacja – to trio skutecznie pogrzebało już niejeden biznes. Jeśli dodamy do tego coraz wyższe stopy procentowe, zauważymy, jak mocno poturbowanych jest wielu przedsiębiorców oraz menadżerów. Sprawdziliśmy ile lokali użytkowych, hal, a także magazynów jest obecnie w systemie licytacyjnym Krajowej Rady Komorniczej. Powodów do optymizmu niestety nie widać, ale licytacje komornicze to okazja na tańsze zakupy.

CZYTAJ TAKŻE: Licytacje komornicze to zupełnie nowy serwis

Co komornik może zabrać firmie?

Według stanu na dzień 23.06.2022 w systemie licytacji komorniczych znajdowały się aż… 72 lokale użytkowe, których licytacje zaplanowano do października 2022. Wiele z nich trafiło tam na skutek potężnych kosztów, spirali zadłużenia i coraz gorszej kondycji przedsiębiorców. Każdy z nich znalazł się w sytuacji, w której oko w oko musiał stanąć z komornikiem. A to już ostateczność i potwierdzenie fatalnego obrotu spraw.

Tego samego dnia w systemie KRK znajdowało się 37 hal i magazynów oraz 36 maszyn i urządzeń przemysłowych, których licytacje zaplanowano do końca września. W tym gronie znajdują się m.in. armatki śnieżne, wózki widłowe, koparka, dźwig, śrutownica czy giętarka.

Szansa na tanie zakupy do firmy?

Teraz czas na brutalną prawdę o rynku. Nieszczęście w biznesie dla jednych czasem oznacza… okazję dla innych, którzy mogą kupić nieruchomości potrzebne w biznesie oraz używany sprzęt po niskich cenach. Wystarczy wejść na stronę https://licytacje.komornik.pl, która zawiera obwieszczenia o licytacjach z całego kraju. Okazji, jak zwykle w takich sytuacjach nie brakuje...

Są firmy, w których działy zaopatrzenia i inwestycji bacznie przyglądają się bieżącym ofertom licytacji komorniczych. Jak przyznają sami przedsiębiorcy, często to okazje na obniżenie kosztów. Kluczem jest znalezienie odpowiedniej oferty. Mamy wrażenie, że jest ich coraz więcej.

To może być koniec inwestycji w tokeny. Inwestorzy zorientowali się, że ten rynek to bańka inwestycyjna i spekulacja

Rynek NFT. To już koniec

Wall Street Journal, wieszczy, że rynek NFT niedługo czeka koniec. Wskazywać mają na to dane serwisu NonFungible. Sprzedaż niepodlegających wymianie tokenów (NFT) w mijającym tygodniu spadła do średniej dziennej ok. 19 tysięcy. To 92 proc. spadek w porównaniu ze szczytem wynoszącym około 225 000 we wrześniu.

Liczba aktywnych portfeli NFT

Liczba aktywnych portfeli NFT wyniosła około 14 tysięcy. To o 88 proc. mniej od najwyższego poziomu 119 tysięcy w listopadzie. Analitykom trudno jest wyrokować dlaczego NFT sprzedaje się tak słabo. Być może na spadek zainteresowania NFT wpływ ma spadająca jakość artefaktów NFT.

Jak zarobić na NFT?

Tokeny NFT pozwalają kupować i sprzedawać własność unikalnych cyfrowych przedmiotów i śledzić, kto jest ich właścicielem, korzystając z technologii blockchain. NFT oznacza „niezamienny token” i technicznie może zawierać wszystko to, co jest cyfrowe — w tym rysunki, animowane GIF-y, piosenki lub elementy w grach wideo.

Czym jest cyfrowy token NFT

NFT to nic innego, jak certyfikat posiadania określonego produktu, dobra bądź udziału. Certyfikat jest autentyczny, może być wydrukowany lub podpisany. Podobnie jak jego wartość, wyrażona w złotówkach, dolarach czy bitcoinach. Natomiast produkt jaki reprezentuje zazwyczaj jest wirtualny, nierzadko w wersji cyfrowej. Tokeny NFT mogą mieć pokrycie w fizycznym produkcie, lub być tylko wirtualnym zapisem. Ten pierwszy typ nie budzi żadnych kontrowersji, ponieważ jest swoistym certyfikatem posiadania określonego produktu, dobra bądź udziału. Zabezpieczenie typu blockchain zapewnia bezpieczeństwo i utrzymanie prawa do NFT, zaś za jego wartość odpowiada rynek.

Źródło: politykabezpieczenstwa.pl

 

Akcja „Stopy procentowe w górę” trwa. Coraz więcej ekonomistów wskazuje, że kolejna już podwyżka nie jest ostatnią. I być nie może, bo dziś największym zagrożeniem dla gospodarki (i Twojej firmy) jest inflacja.

Stopy procentowe w górę. Z tego artykułu dowiesz się m.in.:

Stopy procentowe w górę. Kiedy efekty?

Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że trwająca i potwierdzona w środę, 8 grudnia seria podwyżek stóp procentowych nic nie daje. Ceny rosną, a inflacja dobija się do niewidzianych od dwudziestu jeden lat poziomów.


Po pierwsze. Podwyżka stóp procentowych nie działa jak magiczny przycisk, który natychmiast mówi cenom stop, a one posłusznie hamują. Przełożenie decyzji RPP na ceny odczujemy po wielu miesiącach. Może nawet po roku. I to właśnie dlatego ekonomiści mają pretensję do gremium z NBP, że na pociągnięcie wajchy z napisem „stopy procentowe w górę” zdecydowali się tak późno.

CZYTAJ TAKŻE: Inflacja. Jak komunikować klientom wzrost cen?

Czy podwyżka stóp wyhamuje inwestycje?

Podwyżka stóp co do zasady ma podnieść koszt pieniądza. To sprawia, że ludzie mniej chętnie chodzą na zakupy. Upraszczając, jeśli kupują mniej, spowalniają samonakręcającą się inflacyjną machinę. Sam Kowalski rzeczywistości nie zmieni. Jednak jeśli dołączy do niego Nowak, Kwiatkowski i miliony pozostałych konsumentów, efekt może się udać. Niestety po czasie i... kosztem Twoich wyników sprzedaży. To pierwszy skutek uboczny antyinflacyjnej terapii.

Skutkiem ubocznym może być także ograniczenie inwestycji w firmach, które mając świadomość, droższych kredytów, nie sięgną po nie tak łatwo i tak chętnie, jak powiedzmy tuż przed pandemią. Między innymi dlatego podwyżki stóp nazywa się literacko „schładzaniem gospodarki”.

Ale czy rzeczywiście kolejna podwyżka stóp oznacza, że miliony przedsiębiorców zaniechają inwestycji? Bzdura. Obecnie stopy procentowe są na najwyższym poziomie od lutego 2015 roku. To oznacza, że koszt pieniądza jest taki, jak prawie siedem lat temu. Czy zatem w 2015 roku nikt nie inwestował? Rzeczywiście poziom inwestycji nie był wówczas imponujący, ale nie był też tragiczny.


Jak pokazuje doświadczenie, kto inwestuje w trudniejszych czasach, łatwiej zdobywa przewagę i osiąga cele. Wszystko odbywa się przy wyższym poziomie stresu, ale z większym prawdopodobieństwem sukcesu.

Inflacja jest gorsza od wysokich stóp

Powiedzmy to jasno. Hasło „stopy procentowe w górę” nie powinno nas martwić tak bardzo jak inne pojęcie odmieniane dziś przez wszystkie przypadki, czyli „inflacja”. No, chyba że w ostatnich latach popełniliśmy trochę błędów. Na przykład nadmiarowo zapełniliśmy firmowe magazyny. W takiej sytuacji inflacja nas nagrodzi. Ba, nawet na niej zarobimy, umiejętnie wyprzedając zapasy po w miarę atrakcyjnych cenach.

W większości jednak przypadków inflacja zżera biznes od środka. Wyższa presja płacowa, droższe surowce i komponenty, piekielnie drogie paliwo i… zdecydowanie droższe inwestycje. Trudno te koszty wiecznie przekładać na klientów, bo oni też mają swój próg bólu, który będzie skutkował spadkiem sprzedaży i pełnymi magazynami wyrobów gotowych w firmie.

Choćby dlatego, pozostaje nam trzymanie kciuków za RPP, by ta zdołała ukręcić inflacyjnej hydrze łeb. Niestety "gorzki lek najlepiej leczy".

Czym jest inflacja PPI?

Wiele opracowań dotyczących inflacji opiera się przede wszystkim na inflacji CPI, czyli konsumenckiej. Przedsiębiorców bardziej może (i powinien) interesowań wskaźnik PPI, czyli produkcji producenckiej. To ona tak naprawdę pokazuje w jak poważnych tarapatach jesteśmy już teraz. Kiedy 22 listopada br. GUS opublikował bieżący odczyt tego parametru, ekonomiści nie mogli uwierzyć własnym oczom. Okazało się, że był on najgorszy od… 1997 roku! Wyniósł aż 11,8 procent. Dwucyfrowy wynik naprawdę nie wygląda dobrze.

Inflacja producencka (PPI) to po prostu wzrost cen notowany w działalności polskich firm. Wskaźnik ten pokazuje jak bardzo zmienił się poziom cen, którzy ustalają producenci na różnych etapach wytwarzania dóbr. Tak niekorzystny odczyt nie pozostawia złudzeń. Inflacja pozostanie z nami na dłużej.

Spędzający sen z powiek klasy średniej Polski Ład jeszcze nie wszedł w życie, a w rządowych planach pojawił się nowy kontrowersyjny pomysł. Masz więcej niż jedno mieszkanie, lub zajmujesz się obrotem mieszkaniowym? Podatek katastralny (i inne pomysły) mogą mocno przetrzebić Twoją kieszeń. Przedsiębiorcy i pracodawcy już alarmują!

Podatek katastralny – czy może pojawić się w Polsce?

Hasło „podatek katastralny” w polskiej debacie publicznej pierwszy raz pojawił się już w latach 90-tych. „Pojawił się” – to dobre określenie, bo wraca niczym czarny sen, ale żaden rząd nie miał odwagi go wprowadzić przez trzy dekady. Najprościej rzecz ujmując, jest to dania, która jest formą opodatkowania nieruchomości ad valorem, czyli od wartości katastralnej danej nieruchomości.

Ta definicja sama w sobie jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego w polskich realiach od zawsze był to pomysł uważany za mocno kontrowersyjny. Teraz pojęcie to wraca do wypowiedzi polityków i ma być batem na spekulacje i rosnące ceny mieszkań. Czy rzeczywiście?

CZYTAJ TAKŻE: Sapota, HRE Investments: Podatek katastralny? W Polsce go nie będzie

Podatek katastralny jako bat na klasę średnią?

Wygląda na to, że pomysł jest jednak dużo szerszy niż sam podatek katastralny. W ubiegłym tygodniu wiceminister Piotr Uściński zapowiedział w RMF FM, że rząd ma pomysł jak zainterweniować na rynku nieruchomości. Chodzi o „spekulantów i fundusze” zajmujące się hurtowym wykupem mieszkań. Pojawiło się przy tej okazji hasło „podatku od pustostanu” i „zysku ze spekulacji”. Pojawił się znowu pomysł „podatku katastralnego” od drugiego lub trzeciego mieszkania należącego do tego samego właściciela.

CZYTAJ TAKŻE: A gdyby ceny nieruchomości zaczęły spadać?

Podatek katastralny w praktyce

Zatrzymajmy się przy ostatnim z punktów. Taki pomysł oznacza, że dodatkową daninę musieliby zapłacić nie tylko ci, którzy posiadają nieruchomości na wynajem, ale także właściciele mieszkań otrzymanych w spadku, czy posiadający kawalerkę z perspektywą przekazania jej za parę lat dziecku, na dobry start w dorosłość.

Dodajmy do tego, że inwestowanie w nieruchomości to skuteczny sposób bezpiecznej lokaty kapitału. Szczególnie teraz w dobie szalejącej inflacji i słabo oprocentowanych bankowych alternatyw. Osoby, które posiadają więcej gotówki, szukają szans na bezpieczne inwestycje. Mieszkanie nie tylko w wielkim mieście, ale również na prowincji zdaje się ich oczekiwania spełniać. I wcale nie trzeba mieć przy tym żyłki spekulanta, by obecną koniunkturę docenić i wykorzystać.

Czy podatkami da się zwalczyć spekulantów?

Kiedy w środku ostatniego dużego kryzysu, w 2009 roku ogłoszono konkurs na słowo roku, dość wysoko w rankingu wypozycjonował się termin „spekulacja”. Pamiętacie pewnie czas dramatycznego osłabiania złotego, za który wszyscy oskarżali „spekulantów” w bankach inwestycyjnych. Dziś to słowo częściej pojawia się w przypadku prób wyjaśnienia ciągłych wzrostów cen nieruchomości. Czy powyższe pomysły mogą ten proces zatrzymać? Według ekspertów, na dłuższą metę pewnie nie. Efekt może być nawet odwrotny do zamierzonego.

Przedsiębiorcy i pracodawcy mówią NIE!

Ostatnie propozycje jakie padły z ust przedstawiciela rządu, mocno skrytykował Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.

„Zapowiedzi Ministerstwa nie dążą zatem do likwidacji niesprawiedliwości, która mogłaby wystąpić, gdyby inwestowanie w nieruchomości wiązało się z brakiem podatków, albo tak zwanym „psuciem rynku”. Ich celem jest raczej poszukiwanie kolejnych źródeł wpływów do budżetu. W praktyce może się jednak okazać, że nie tylko nie przyniosą one zamierzonych skutków, ale spowodują ucieczkę kapitału za granicę. Każdy inwestor indywidualny, czy też fundusz zdający sobie sprawę, że w innych krajach Unii Europejskiej będzie mógł działać na lepszych warunkach, tam też ulokuje swój kapitał”.

I w ten oto sposób walka ze spekulantami, może zakończyć się spektakularną klęską. Nawet jeśli ceny mieszkań nieco wyhamują, straty z tego tytułu mogą przewyższyć rachunek potencjalnych zysków.

EDIT: Rząd odcina się już od pomysły podatku katastralnego?

Po informacjach jakie pojawiły się mediach, po interwencji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, od pomysłu podatku katastralnego odcina się rząd. Na stronach MRIT opublikowano dementi. I choć resort zaprzecza, że taki podatek ad valorem jest planowany, przyznaje, że "analizuje różne rozwiązania". Dostrzega problem pustostanów, tj. mieszkań, które są kupowane wyłącznie w celach inwestycyjnych. Jakie mogą być wyniki tej analizy i projektowane działania? Tak czy inaczej rozwiązanie tego problemu tak czy inaczej może uderzyć po kieszeni tych, którzy zarabiają nie tylko na flippingu, ale po prostu inwestują w nieruchomości.

 

Jeszcze niedawno zakup mieszkania na wynajem wydawał się absolutnym, inwestycyjnym hitem. Według wyliczeń Expandera i Rentier.io, we wszystkich większych miastach przeciętna rata kredytu była niższa niż koszt najmu mieszkania. Teraz sytuacja wyraźnie się zmieniła.

Stopy procentowe a zakup mieszkania na wynajem

Stopy procentowe i inflacja robią swoje. Idylliczna sytuacja inwestycyjna nie jest już tak klarowana jak jeszcze kilka, czy kilkanaście miesięcy temu. Mieszkania na wynajem nie zarabiają już w pełni na spłatę rat kredytu. Właściciel musi do inwestycji nieco „dołożyć”. Dawny, zachęcający do inwestowania krajobraz zmieniły dwa czynniki. Po pierwsze rosnące ceny mieszkań, po drugie ostatnia podwyżka stóp procentowych.

Jak policzył Expander i Rentier.io w dużych miastach ta sytuacja dosłownie odwróciła się o 180 stopni. Miesięczny najem jest tańszy niż rata kredytu. Rekordzistą jest Kraków, gdzie najem 70-metrowego mieszkania jest aż o 729 zł tańszy niż rata kredytu. Nie oznacza to jednak, że najem tanieje. Wręcz przeciwnie. Od I kwartału stawki wzrosły o ok. 5%” - czytamy w raporcie”. I choć to wyliczenia maksymalnie uśrednienie, pozwalają nam zorientować, jak bardzo zmieniły się okoliczności inwestowania w nieruchomości. Ale o tym za chwilę.

CZYTAJ TAKŻE: Sprzedaż mieszkania 5 lat od zakupu. Kiedy nie zapłacisz podatku?

Rosną koszty najmu

Obniżki cen najmu obserwowane na początku inflacji to już głęboka przeszłość. III kwartał 2021 roku to według raportu Expandera i Rentier.io kontynuacja wzrostu stawek. I tak, najem kawalerki do 35 metrów kwadratowych zdrożał w porównaniu z I kwartałem o 5,7%. W przypadku dużych mieszkań, powyżej 65 metrów kwadratowych wzrosty wyniosły 4,8%. Najem mieszkań najszybciej rośnie w rejonie Trójmiasta, Wrocławia i Szczecina. W ostatnim z wymienionych miast nastąpił największy skok cen w historii – czytamy w raporcie.

Dla wielu inwestorów problemem może być to, że wymienione wzrosty nie są tak dynamiczne jak inny parametr, który składa się na rentowność. Mowa o wysokości raty i ceny samych mieszkań.

Mieszkania na wynajem – rentowność 2021

Inwestycja w mieszkanie ma oczywiście charakter, przede wszystkim długoterminowy.  Zaraz zresztą do tego wrócimy. Abstrahując od tego elementu, zauważamy jednak, że rentowność mieszkań kupowanych z myślą o wynajmie spada. Powód? Ceny mieszkań rosną szybciej niż stawki najmu. Szczególnie jeśli zakup jest finansowany kredytem.

Ta tendencja będzie się pogłębiała, jeśli jeszcze wzrosną stopy procentowe. Wiele przecież na to wskazuje. Mieszkania na wynajem coraz gorzej będą się „same spłacały”. Komfortu raty równej lub niższej od miesięcznej opłaty za najem nie będzie.

Błąd w myśleniu o zakupie mieszkania na wynajem

W tej inwestycji nie chodzi przecież o to, by mieszkanie spłacało się samo. To znaczy, byłoby idealnie, ale nie jest to najważniejsze.

Eksperci zwracają uwagę na fakt, że jakkolwiek liczona rentowność najmu, nie jest w stanie uwzględnić wszystkich korzyści z takiej inwestycji. Są obliczenia, w których całą ratę traktuje się jak koszt. Ale czy tak jest w rzeczywistości? Faktycznie jest nim TYLKO część odsetkowa. Kapitał nie przepada przecież na wieki wieków. Można go przecież odzyskać, sprzedając mieszkanie. Czytając niektóre opinie i prognozy o nieuniknionym wzroście cen najmu, można mieć wrażenie, że niektórzy o tym istotnym szczególe zapominają.

 

 

 

Każda działalność gospodarcza, która wygenerowała pewne zyski, bez względu na osobowość prawną, powinna je w odpowiedni sposób zainwestować. Jak firmy mogą pomnażać kapitał? O czym warto wiedzieć?

Czy opłaca się inwestować pieniądze firmy?

Tak, jak najbardziej. Mając na uwadze, że nadrzędnym celem firm jest właśnie generowanie zysków, to pomnażanie kapitału świetnie wpisuje się w ten trend. Wielu młodych przedsiębiorców zastanawia się nad tym, jaki rodzaj inwestycji będzie dla nich najlepszy.

Warto rozprawić się tutaj z mitem, jakoby istniał jeden, idealny model inwestowania dla wszystkich. To jeden z najczęściej powielanych mitów, który pośrednio może doprowadzić naszą działalność do problemów finansowych. A tego przecież nie chcemy, prawda?

Najlepszym sposobem jest inwestowanie w kilka różnych obszarów rynku. Pamiętajmy też o tym, że do inwestycji kapitałowych inaczej podchodzą młode firmy na dorobku, a inaczej starzy wyjadacze w świecie biznesu, których kapitał liczony jest w milionach złotych.

W co powinny inwestować młode firmy?

Jeśli czujemy, że sytuacja naszej działalności gospodarczej jest dobra, to bez wątpienia powinniśmy zastanowić się nad tym, by zacząć pomnażać nasz kapitał. Wielu specjalistów ze świata ekonomii zachęca jednak, by inwestować w firmę... jednocześnie nie pozbawiając jej gotówki. Jak to możliwe?

Doskonałym pomysłem jest każda inwestycja w firmową infrastrukturę. Zgodnie ze złotą zasadą biznesu, by nie wyciągać pieniędzy z młodej firmy przez pierwsze 3-5 lat, powinniśmy więc rozbudować na przykład park maszynowy lub infrastrukturę techniczną.

Wszystko zależy od tego, w jakim obszarze działa nasza firma. Jeśli rozwijamy spedycję, to inwestycją może być nowy samochód dostawczy. Jeśli zaś mamy niewielki lokal gastronomiczny, to inwestycją w firmę i jej mienie może być na przykład duża, nowoczesna, lada ekspozycyjna czy nowy piec do pizzy z najwyższej półki.

Jak pomnażać kapitał firmy na zewnątrz?

Za sprawą pandemii, oprocentowanie lokat jest obecnie śmiesznie niskie. W podobnym tonie można wypowiadać się o wielu obligacjach będących na rynku. Jeśli nie możemy zainwestować dużych sum, liczonych w setkach tysięcy złotych, warto przemyśleć taką decyzję dwa razy.

ZOBACZ TEŻ: Inwestycja w nowe biuro dla firmy: o czym trzeba pamiętać?

Obecnie jednym z najpopularniejszych kierunków lokowania kapitału na zewnątrz są lokale mieszkaniowe i użytkowe. Możemy na przykład kupić budynek biurowy, a następnie zaaranżować jego część na swoje potrzeby, podczas gdy wolne segmenty podnajmiemy innym firmom. To prosty, a jednocześnie skuteczny sposób na zapewnienie sobie stałego zastrzyku gotówki.

W podobnym tonie można wypowiadać się o inwestycjach w usługi oraz hale magazynowe. Przemysł znów rośnie, więc jeśli zaoferujemy innym podmiotom halę, która będzie dobrze skomunikowana z głównymi drogami, to szanse na zysk są bardzo duże.

Magazyn Firma

Magazyn Firma to serwis dla przedsiębiorców sektora MŚP. Prosto, konkretnie i praktycznie pokazujemy to, co ciekawe w zarabianiu pieniędzy.

Odwiedź nas na:

Magazyn Firma 2022. All Rights Reserved.
magnifier