Przepisem-kluczem do zrozumienia nowych uprawnień jest zmodyfikowany niedawno przez posłów artykuł 48. ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej, która zobowiązuje banki do udzielenia informacji na temat posiadanych i współposiadanych rachunków i szczegółów na ich temat. Żądanie w tej sprawie może przekazać szef KAS, naczelnik urzędu celno-skarbowego oraz naczelnika skarbówki. Dociekliwych odsyłamy do tekstu jednolitego ustawy. Krótko mówiąc, kontrola konta przez skarbówkę jest dużo prostsza dla organów podatkowych.
Kluczowym zapisem jest jednak to, że prześwietlenie rachunku jest możliwe już na etapie postępowania przygotowawczego. To oznacza, że „wjazd” na firmowy rachunek jest możliwy dużo wcześniej. I nawet nie musisz o tym wiedzieć.
Mogłoby się wydawać, że takie uprawnienia to eldorado dla pracowników skarbówki. Trzeba jednak przyznać, że ci nie przesadzają ze stosowania nowych przepisów. Jak poinformował kilka dni temu Business Insider Polska, w lipcu i sierpniu tego roku skarbówka skorzystała z nowych uprawnień 33 razy. Tak… trzydzieści trzy razy. Z tej informacji można wyciągnąć dwie wiadomości. Dobrą i złą. Zła jest taka, że kontrole na zdecydowanie wczesnym etapie postępowania ruszyły. Dobra, że nie widać zmasowanego polowania na podatników.
CZYTAJ TAKŻE: Jak wygląda kontrola ZUS?
Tuż przed wejściem nowych przepisów ministerstwo finansów podkreśliło, że „że zmieniony przepis ustawy nie może być stosowany bez uzasadnionej przyczyny i bez powiązania z popełnionymi czynami, stanowiącymi przedmiot postępowania”. Do tego nadal obowiązuje tajemnica skarbowa. Czy to brzmi jak pocieszenie? Niekoniecznie. Tym bardziej że w naszym kraju słowo „kontrola” wywołuje wśród przedsiębiorców (także tych uczciwych) spory stres.
Małopolski Urząd Celno-Skarbowy w Krakowie przeprowadził serię kontroli w spółkach międzynarodowej grupy kapitałowej z branży e-commerce. Mowa o firmie prowadzącej platformy sprzedaży internetowej. Jak wykazali pracownicy KAS podmioty, które sprawdzili, nieprawidłowo zaliczały do kosztów uzyskania przychodów wydatki związane z emisją nowych udziałów. Zgodnie z obowiązującym stanem prawnym takie działanie było niedopuszczalne.
Kontrolerzy ustalili także, że polskie spółki brały pożyczki na nierynkowych zasadach. Instytucją, która w tym wypadku udzielała im finansowania była powiązana z nimi spółka zarejestrowana na terenie Luksemburga. Kolejnym krokiem było wykazywanie w kosztach... zawyżonych odsetek od pożyczek.
CZYTAJ TAKŻE: Oszustwa na VAT dużo trudniejsze. Fiskus zakłada "uszczelkę" na e-commerce
Najciekawsze jest to, że firmy, które skontrolowane firmy nie polemizowały z ustaleniami Małopolskiego Urzędu Celno-Skarbowego, a także zadeklarowały zwrot zaległości. Złożyły korektę deklaracji. Następnie wpłaciły należny podatek dochodowy od osób prawnych w wysokości przeszło 30 milionów złotych, a także odsetki za zwłokę
Krajowa Administracja Skarbowa ujawnia, że W tej kontroli inspektorzy zastosowali nowoczesne narzędzia. Wśród nich należy wymienić JPK (jednolity plik kontrolny), a także system międzynarodowej wymiany informacji.
Nabycie sprawdzające jest całkowicie legalnym narzędziem w rękach Krajowej Administracji Skarbowej. Pracownik fiskusa wciela się w rolę klienta, alt tylko po to, by sprawdzić, czy podatnik wywiązuje się z obowiązku prowadzenia ewidencji sprzedaży. Zwraca więc uwagę, czy transakcja jest nabijana na kasę oraz fakty wydania klientowi paragonu.
CZYTAJ TAKŻE: Nie odpowiadasz na list z urzędu? Popełniasz błąd!
Skarbówka wychodzi z założenia, że cel uświęca środki. „Każdy niewystawiony paragon przyczynia się do zmniejszenia wpływów do budżetu” – czytamy na stronie MF. Właśnie dlatego głównym zadaniem tajemniczego klienta jest patrzenie na ręce sprzedawcy. Możemy być pewni, że zareaguje za każdym razem, kiedy paragon nie trafi w ręce klienta lub na sklepową ladę.
Nabycie sprawdzające nie jest niczym nowym. Skarbówka przyznaje, że tego typu działania prowadzane są w Polsce od lat. Ostatnie zmiany w przepisach nieco zmodyfikowały to narzędzie. „Nowość polega na tym, że dokonywanie nabycia sprawdzającego dokonywane będzie na podstawie analizy ryzyka z wykorzystaniem środków funduszu nabycia sprawdzającego w oparciu o kompleksowo uregulowane przepisy” – tłumaczy Ministerstwo Sprawdzające. To znaczy, że skarbówka, będzie miała do dyspozycji określoną pulę środków na tego typu działania operacyjne.
Urzędnicy Krajowej Administracji Skarbowej, będą kupowali towar lub usługę, tylko po to, by zobaczyć, czy podatnik wywiąże się z prostego obowiązku ewidencjonowania sprzedaży. Będzie prawidłowo wystawiony paragon? Wówczas nie będzie kłopotów.
Jeśli „tajemniczy klient” przyłapie nas na jakichkolwiek nieprawidłowościach, urzędnik będzie musiał sporządzić protokół. Dalsze kroki należą już do naczelnika właściwego urzędu skarbowego, który uruchomi albo działania kontrolne, albo postępowanie podatkowe.
Jeśli stwierdzone zostanie złamanie innych przepisów np. związanych ze sprzedażą produktów akcyzowych bez znaków akcyzy, wydany towar zostanie zatrzymany jako dowód w sprawie. To jedyny taki przypadek bowiem „zasadą nabycia sprawdzającego jest zwrot nabytego w trakcie tych czynności towaru”.
Kreatywność przedsiębiorców nie zna granic. Sklepy, choć w niedzielę miały być zamknięte, w dalszym ciągu są otwarte. W przepisach, które normują handel w niedzielę, znalazło się kilka furtek. Jak pokazują przykłady z ostatnich dni, korzystają z nich właściciele sklepów. Minister Rodziny i Polityki Społecznej Marlena Maląg już poprosiła Głównego Inspektora Pracy o „szczególny nadzór i wzmożone kontrole przestrzegania ograniczenia handlu w niedzielę i święta”. Dowiadujemy się o tym z oficjalnego komunikatu. Tak czy inaczej, nie brzmi to dobrze.
CZYTAJ TAKŻE: Zakaz handlu w niedzielę. Sklep stał się czytelnią
Jak wyjaśnia resort rodziny odpowiedzialny także za rynek pracy, zmiany w ustawie, które obowiązują od początku lutego, miały doprecyzować pewne wyłączenia. Zezwalały one na wykonywanie pracy w placówkach handlowych. Co więcej, były powszechni stosowane. Faktycznie, udało się załatać dziurę, która polegała na wykorzystaniu współpracy z operatorami lub agentami pocztowymi w zakresie świadczenia usług pocztowych. Teraz się to skończyło. Jak pokazuje praktyka – nie wszędzie. Pojawiły się bowiem inne pomysły.
Pozwolimy sobie zacytować fragment komunikatu MRiPS. Diagnozuje on obecny stan po nowelizacji ustawy. Dodajmy, że za nami dopiero pierwsza niedziela (6 lutego 2022), w której obowiązywały nowe przepisy.
„Okazało się (...), że przedsiębiorcy podejmują kolejne próby działania wbrew istocie wprowadzonego zakazu. Już po pierwszej niedzieli, objętej obowiązywaniem nowego stanu prawnego, pojawiły się informacje o prowadzeniu handlu w tym dniu w placówkach handlowych przekształconych w kluby czytelnika czy poczekalnie dworcowe”. Tak problem sygnalizuje ministerstwo rodziny.
Minister rodziny w liście do Głównego Inspektora Pracy Katarzyny Łażewskiej-Hryćko zwróciła się z „uprzejmą prośbą” o objęcie tej sprawy „szczególnym nadzorem”. Minister prosi m.in. o „przeprowadzenie w najbliższym czasie wzmożonych kontroli”. Mają one wskazać, czy przepisy znowelizowanej ustawy z 10 stycznia 2018 r. o ograniczeniu handlu w niedzielę i święta są respektowane.
To oznacza, że w najbliższe niedziele oprócz klientów może pojawić się pracownik inspekcji pracy. Sprawdzi on, czy spożywczak faktycznie jest placówką krzewiącą kulturę, lub schronieniem dla podróżnych oczekujących na odjazd kursowego autobusu.
Sprawa wagi państwowej. Dlatego wkrótce ruszają kontrole cen w sklepach. Władze chcą, by efekty tarczy antyinflacyjnej odczuł każdy Polak robiący zakupy. Obniżka VAT na artykuły spożywcze z 5 do 0% może być impulsem, który pociągnie ceny w dół. Przedsiębiorcy pytają jednak, jak w warunkach galopującej inflacji, która sprawia, że ceny tych samych towarów zmieniają się z każdą dostawą utrzymać niższe ceny. Zdaniem niektórych to karkołomne wyzwanie. „Wystarczy, że masło znów zdrożeje o złotówkę np. na początku lutego i z efektu tarczy będą nici” – przyznaje sprzedawczyni w jednym z osiedlowych sklepików.
Szef UOKiK Tomasz Chróstny zaprosił na spotkanie duże organizacje skupiające sklepy i sieci. M.in. Polską Organizację Handlu i Dystrybucji oraz Polską Izbę Handlową. Zaapelował o „pozytywne praktyki w stosunku do konsumentów”. Oprócz apelu pojawiła się także zapowiedź działania.
CZYTAJ TAKŻE: Tarcza Antyinflacyjna. Towary spożywcze ze stawką 0% VAT.
W komunikacie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów czytamy, że regulator zamierza bacznie przyglądać się cenom produktów, które od 1 lutego powinny spaść o wartość wyzerowanego VAT-u.
„Od przyszłego tygodnia zaczynamy stały monitoring cen produktów spożywczych. Do sprawdzanego przez nas cyklicznie koszyka włożymy m.in. takie produkty jak pieczywo, nabiał, warzywa czy owoce. Wartość koszyka dóbr podstawowych będziemy monitorować w największych sieci handlowych w Polsce. Chcemy zweryfikować reakcję sprzedawców na ustawowe obniżki. Zachęcamy również mniejszych przedsiębiorców do odpowiedzialności i niewykorzystywania sytuacji do podnoszenia cen i marż kosztem konsumentów" - wyjaśnia Prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
Inspektorzy przystąpią do działania z wyprzedzeniem. Pierwsze prace w tym zakresie mają rozpocząć się w ostatnim tygodniu stycznia. Obejmą one według zapowiedzi wybrane placówki handlowe.
Dokładna analiza ma objąć „koszyk” z kilkunastoma podstawowymi produktami, po które najczęściej sięga przeciętny Kowalski. Znajdą się w nim masło, mleko, chleb, olej, cukier, mąka jajka, nabiał, mięso oraz warzywa i w owoce.
Oprócz cen inspektorzy sprawdzą, czy zgodnie z nowym przepisem, sprzedawca wywiązał się z obowiązku, wywieszenia informacji przy kasie o obniżce VAT-u na produkty spożywcze. Pisaliśmy o tym w Magazynie Firma w tym artykule.
Skoro jest przepis, musi być również sankcja. Kolejnym krokiem mogą być postępowania w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów – informuje UOKiK. Kara jest kosmiczna, sięgająca… 10% obrotu. Regulator już apeluje do konsumentów, by w sytuacji, w której mają podejrzenia nieprawidłowości związanych z ceną, informowali o tym UOKiK. Powstał nawet specjalny mail: zgloszenia.ceny@uokik.gov.pl.
Kontrola z ZUS zaczyna się od przesyłki z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Po otwarciu koperty dowiadujemy się, że ZUS przesłał nam zawiadomienie o zamiarze wszczęcia kontroli. Od tego momentu, mamy trochę czasu, by przygotować się na przyjście inspektora.
Kontrola rozpocznie się nie wcześniej niż po siedmiu dniach od chwili odebrania zawiadomienia. Drugie zastrzeżenie brzmi "nie później niż po trzydziestu dniach od dnia doręczenia zawiadomienia". Jeżeli zależy Ci na czasie, możesz złożyć w ZUS pisemny wniosek o wcześniejsze rozpoczęcie kontroli.
Jeśli okazałoby się, że z bliżej nieokreślonych powodów inspektor się spóźnia, a od zawiadomienia minęło więcej niż 30 dni, ZUS musi przesłać Ci taki dokument raz jeszcze.
CZYTAJ TAKŻE: Nowe deklaracje ZUS 2022. ZUS jak Urząd Skarbowy? Będzie wiedział o twoich dochodach
Kontrola ZUS rozpoczyna się od doręczenia płatnikowi bądź osobie przez niego wskazanej upoważnienia do przeprowadzenia kontroli. Drugim ważnym elementem jest okazanie legitymacji służbowej.
Co do zasady inspektor przeprowadza kontrolę w siedzibie firmy, a także w miejscach prowadzenia działalności. Na wniosek przedsiębiorcy lub za jego zgodą może to być także miejsce przechowywania dokumentacji. To oznacza, że ZUS może odwiedzić np. biuro rachunkowe, które prowadzi Twoje sprawy. Warto pamiętać, że sama kontrola może być przeprowadzona w placówce ZUS, jeśli taka decyzja usprawni przebieg takiego postępowania.
Tak. Spełnione muszą być jednak odpowiednie przesłanki. Bez zgody przedsiębiorcy kontrola może odbyć się w placówce ZUS jeśli wymaga tego jej charakter, istnieje konieczność przesłuchania świadka (np. byłego pracownika), braku zgłoszenia do ZUS zmiany siedziby.
Czas trwania kontroli z ZUS zależy od statusu przedsiębiorcy. Poniżej cytujemy podstawowe dane zamieszczone na stronie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- kontrola płatnika składek, który nie jest przedsiębiorcą, powinna trwać do miesiąca, a kontrola wymagająca pozyskania dowodów ze źródeł osobowych, opinii z innych instytucji – do dwóch miesięcy,
- kontrola płatnika składek, który jest przedsiębiorcą, w jednym roku kalendarzowym nie może przekraczać:
- jeśli jest mikroprzedsiębiorcą – 12 dni roboczych,
- w sytuacji, w której jest małym przedsiębiorcą – 18 dni roboczych,
- jeśli jest średnim przedsiębiorcą – 24 dni roboczych,
- w przypadku innych przedsiębiorców – 48 dni roboczych.
Jeśli nie jesteś przedsiębiorcą, termin rozpoczęcia kontroli ustala inspektor kontroli ZUS po otrzymaniu upoważnienia do jej przeprowadzenia.
Płatnicy składek, u których przeprowadzana jest kontrola przez inspektorów ZUS, mają obowiązek udostępnić wszelkie księgi, dokumenty oraz inne nośniki danych związane z zakresem kontroli (mowa o książce kontroli, upoważnieniach, protokołach kontroli, pozostałej dokumentacji). Płatnik musi także udostępnić do oględzin składniki majątku firmy. Konieczne może być także sporządzenie i wydanie kopii dokumentów, które są związane z zakresem kontroli.
Ponadto, płatnik ma obowiązek zapewnienia inspektorom niezbędnych warunków koniecznych do przeprowadzenia tego typu kontroli, udzielać wyjaśnień, a także przedstawić tłumaczenia dokumentów, które zostały sporządzone w innym języku.
Spadek liczby przeprowadzanych audytów zauważalny jest w statystyka od 2017 roku i dotyczy nie tylko urzędów skarbowych ale i urzędów celno-skarbowych. Krajowa Administracja Skarbowa sukcesywnie co roku informuje o coraz mniejszej liczbie kontroli. Skąd takie wyniki? Zdaniem przedstawicieli KAS wpływ na to miało uszczelnienie systemu podatkowego, a także większy nacisk na korzystanie z informatycznych narzędzi analitycznych, ułatwiających wyszukiwanie nadużyć. Ponadto często zamiast kontroli przeprowadzane są postępowania sprawdzające.
CZYTAJ TAKŻE: Przygotuj się na nowe podatki. I to szybko
Dzięki stosowaniu takich rozwiązań jak: JPK, STIR, czy elektroniczne księgi podatkowe, działania skarbówki są o wiele mniej uciążliwe dla przedsiębiorców.
Podatnik poddany kontroli musi o tym wiedzieć. Dlatego w celach informacyjnych właściwy miejscowo Urząd Skarbowy zawiadamia o zamiarze wszczęcia kontroli. Odbywa się to przy użyciu druku ZAW-K. Jest to bardzo ważne pismo, a jeszcze ważniejsza jest data jego doręczenia. W zawiadomieniu Urząd Skarbowy nie musi wskazywać dokładnego terminu rozpoczęcia czynności. Adresat powinien od razu przygotować niezbędne dokumenty. Ale zgodnie z przepisami planowana kontrola nie może odbyć się szybciej niż po 7 dniach od doręczenia zawiadomienia i nie później niż 30 dni od tego terminu. Jeśli fiskus nie wyrobi się we wskazanym przedziale czasu, nie może przeprowadzić zaplanowanej kontroli. Przed przystąpieniem do czynności musi wysłać zawiadomienie powtórne. Modyfikacja w terminach może odbyć się jedynie za zgodą lub na wniosek podmiotu kontrolowanego i może dotyczyć tylko przyspieszenia kontroli.
CZYTAJ TAKŻE: Biała lista podatników VAT – wszystko co musisz o niej wiedzieć
W formularzu muszą znaleźć się następujące dane:
Poza tym, że podmiot kontrolowany ma liczne obowiązki wynikające z audytu, przysługują mu także prawa. Po pierwsze podatnik może uczestniczyć w czynnościach kontrolnych oraz brać udział w przeprowadzaniu dowodów (o ile będzie to konieczne).
CZYTAJ TAKŻE: Jaka forma opodatkowania będzie najlepsza
Po drugie przedsiębiorca może wskazać swojego reprezentanta, który będzie występował w jego imieniu. A po trzecie ma prawo składać zastrzeżenia i wyjaśnienia do protokołu, a także wnieść sprzeciw od czynności, które jego zdaniem są sprzeczne z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej.
Po zakończeniu kontroli przedsiębiorca może ubiegać się o odszkodowanie za szkodę, którą poniósł przez przeprowadzenie kontroli z naruszeniem prawa.
Trwająca pandemia COVID-19 nie ułatwia życia nikomu, a już w szczególności osobom związanym z gastronomią. To właśnie ta branża cierpi od wielu miesięcy, a właściciele należących do niej biznesów ledwo wiążą koniec z końcem. Surowe restrykcje to nie tylko codzienność Polaków, inne kraje także stosują niekorzystne dla wielu przedsiębiorców rozwiązania.
CZYTAJ TAKŻE: Pierwsi przedsiębiorcy domagają się odszkodowań za lockdown i pozywają Skarb Państwa
Nie raz pisaliśmy o buncie polegającym na otwieraniu biznesów mimo obostrzeń. Rządzący mieli liczne pomysły na to jak zniechęcić niepokornych przedsiębiorców uczestniczących w akcji #otwieramy. Jednym z nich były kontrole przeprowadzane przez pracowników sanepidu, czyli jednostki odpowiedzialnej za dbanie o zdrowie i bezpieczeństwo obywateli. Poza weryfikowaniem sposobu przestrzegania zasad reżimu sanitarnego, sanepid sprawdzał również jakość i sposób przechowywania żywności. Wlepiając właścicielom surowe kary za jakiekolwiek uchybienia. Apele przedsiębiorców, którzy mówili, że nie mają za co utrzymać siebie i rodzin, a otwarcie lokali to jedyna szansa na przetrwanie pozostawały bez echa. Szef GIS w jednym z wywiadów stwierdził, że co prawda nie chce wlepiać mandatów, ale musi to robić. W rezultacie część biznesów się zamknęła, a te które otrzymały karę skierowały sprawy do sądu.
CZYTAJ TAKŻE: Mandaty dla przedsiębiorców. GIS: Nie chcę ale muszę
Pracownica amerykańskiego odpowiednika polskiego sanepidu poszła o krok dalej. W trakcie kontroli oznajmiła właścicielowi jednego z kalifornijskich browarów, że ten musi natychmiast zamknąć biznes. Powodem był brak pojazdu przystosowanego do mobilnej sprzedaży jedzenia tzw. foodtrucka. Sytuacja była o tyle poważna, że do zdarzenia doszło tego samego dnia, w którym odbywał się finał Super Bowl, podczas którego kibice chętnie piją piwo. Firma nie zarobiła więc nic, a wieczór był szansą na spory utarg.
CZYTAJ TAKŻE: Muzeum piwa, czyli jak przedsiębiorcy omijają lockdown i obostrzenia
W ciągu kliku kolejnych dni okazało się, że dokonana przez panią z sanepidu interpretacja była nieprawidłowa. Na terenie browaru znajdowała się bowiem pijalnia piwa. Napój sprzedawany był tylko w opcji „na wynos” co zwalnia z obowiązku posiadania dodatkowego pojazdu. Za błąd przeprosił nawet przełożony kobiety.
CZYTAJ TAKŻE: Kontrola sanepidu. Co może sprawdzić inspektor
Najgorsze w całej tej historii było jednak zachowanie kontrolerki, które ujawniły nagrania z kamer. Po ogłoszeniu niekorzystnej dla przedsiębiorcy decyzji , gdy ten odszedł na bok, urzędniczka zaczęła tańczyć. Widać to dokładnie na udostępnionym w internecie filmie. Jak podkreśla właściciel browaru nie wiadomo co było powodem wybuchu radości pani z sanepidu, ale taka reakcja zaraz po ogłoszeniu zamknięcia firmy była co najmniej zaskakująca.
Kontrole ze strony Sanepidu i możliwość nakładania wysokich kar, miały zachęcić przedsiębiorców do przestrzegania ograniczeń w prowadzeniu biznesów. I przez pewien czas ta taktyka rządu działała.
Jednak w międzyczasie zaczęło okazywać się, że obostrzenia mają wadliwą podstawę prawną. A sądy, do których zwracali się karani przedsiębiorcy stają po ich stronie. Uznając i zakaz prowadzenia działalności i kary za niezgodne z konstytucją. Przedsiębiorcy zaczęli więc masowo łamać obostrzenia. Przedstawiciele branż: fitness, gastronomicznej czy hotelarskiej coraz pewniej otwierają swoje firmy i głośno mówią o bezprawiu, wspomagając się pomocą prawników. Członkowie rządu wyciągnęli wnioski z zaistniałej sytuacji i opracowali plan utrzymania gospodarczego lockdownu.
CZYTAJ TAKŻE: Nie tylko Sanepid. Od poniedziałku zmasowane kontrole zbuntowanych przedsiębiorców
Tajną bronią są zgodne z przepisami, ale zmasowane kontrole wycelowane w buntujących się przedsiębiorców. Obok Urzędu Skarbowego czy Straży Pożarnej audyty np. czystości przeprowadza Sanepid. Tego już było dla przedsiębiorców za dużo. „Wyślijmy tysiące wniosków do Sanepidów, których pracownicy mają za dużo wolnego czasu i zamiast zajmować się wirusem, chodzą po restauracjach i uprzykrzają życie przedsiębiorcom. Korzystając z prawa dostępu do informacji, mamy zamiar zająć ich czymś pożyteczniejszym - a do tego potrzebujemy Twojej pomocy!” – czytamy na stronie inicjatywy.
CZYTAJ TAKŻE: Pierwsi przedsiębiorcy domagają się odszkodowań za lockdown i pozywają Skarb Państwa
W skrócie na zasypaniu poszczególnych stacji sanitarno-epidemiologicznych pytaniami w ramach dostępu obywateli do informacji publicznej. Informacją publiczną zgodnie z ustawą z dn. 6 września 2001r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U.2020.2176 t.j.) jest każda informacja o sprawach publicznych i jako taka podlega udostępnieniu na zasadach i w trybie określonych w niniejszej ustawie. Pomysłodawcy stworzyli stronę internetową www.zapytajsanepid.pl na której znajduje się formularz z generatorem wniosków. Po wpisaniu danych i kliknięciu w przycisk „generuje” system stworzy wniosek (tematyka pytań wybierana jest losowo). Wraz z gotowym dokumentem zgłaszający otrzyma adresy stacji sanitarno-epidemiologicznych. Jego zadaniem jest przesłanie gotowca pod wskazany adres. Zdaniem inicjatorów, im będzie więcej wniosków, tym mniej kontroli zdążą przeprowadzić pracownicy sanepidu. Ktoś w końcu musi udzielać informacji publicznych.
CZYTAJ TAKŻE: Muzeum piwa, czyli jak przedsiębiorcy omijają lockdown i obostrzenia
Zagrożenie epidemiologiczne nie może ograniczać egzekwowania przepisów prawa pracy – tak wynika ze słów Jarosława Leśniewskiego, zastępcy Głównego Inspektora Pracy. W związku z pandemią koronawirusa wizytacje pracowników PIP zostały albo całkowicie wstrzymane, albo w dużym stopniu ograniczone. Teraz ma się to zmienić. W odpowiedzi na przedłużające się obostrzenia, urząd zapowiada nowe sposoby weryfikowania prawidłowości działań pracodawców.
CZYTAJ TAKŻE: Przedwstępna umowa o pracę. Czy można karać za to, że pracownik nie podejmie zatrudnienia?
Nie wszystkie kwestie da się wyjaśnić przy użyciu nowych technologii. Czasem kontakt bezpośredni będzie niezbędny. Wtedy skorzystanie z formy zdalnej będzie niedopuszczalne. Leśniewski wskazał, że do spraw wymagających bezwzględnej obecności kontrolera w siedzibie przedsiębiorstwa należą: śmiertelne, ciężkie i zbiorowe wypadki przy pracy, a także sprawy związane z bezpośrednim zagrożeniem życia i zdrowia pracowników.
CZYTAJ TAKŻE: Koszt całkowity zatrudnienia pracownika w 2021 roku
W innych sytuacjach lub kwestiach, gdy będzie to możliwe kontrolerzy PIP będą mogli wykonywać swoje zadania zdalnie. W szczególności kontrola zdalna ma dotyczyć: oględzin dokumentów, pozyskiwania pisemnych i ustnych informacji oraz oświadczeń. Przyjęte przez organ zasady postępowania przewidują dwie formy kontroli: całkowicie zdalną i hybrydową. Od inspektora zależy, którą z nich uzna za odpowiednią i będzie chciał wykorzystać. Jednakże aby przystąpić do działania przy użyciu elektronicznych środków komunikacji potrzebna jest zgoda podmiotu kontrolowanego. Jeśli właściciel firmy, będący pracodawcą nie wyrazi zgody na wspomnianą formę działania, kontrola będzie realizowana w tradycyjny sposób. Czyli bezpośrednio w siedzibie podmiotu kontrolowanego oraz w innych miejscach wykonywania jego zadań lub przechowywania dokumentów finansowych i kadrowych kontrolowanego, a w razie konieczności w siedzibie jednostki organizacyjnej Państwowej Inspekcji Pracy.
Pierwszą wykonaną przez kontrolera czynnością będzie doręczenie kontrolowanemu pracodawcy upoważnienia do przeprowadzenia kontroli oraz żądanie wraz z pouczeniem dotyczącym wyrażenia zgody na przeprowadzenie kontroli w sposób zdalny. Doręczenie może nastąpić za pośrednictwem poczty, platformy ePUAP lub osobiście.
CZYTAJ TAKŻE: Szef może „siłą” wysłać pracownika na zaległy urlop za 2020 rok
Kontroler przed przystąpieniem do właściwych czynności sprawdzających powinien się wylegitymować. Jeśli podmiot kontrolowany będzie miał wątpliwości co do jego tożsamości może zweryfikować daną osobę w właściwym okręgowym inspektoracie pracy.
Jeżeli pracodawca wyrazi zgodę, strony ustalają szczegóły, w tym sposób przekazania dokumentów i ich zabezpieczenia. Dokumenty elektroniczne powinny posiadać podpis kwalifikowany, kopie należy potwierdzić za zgodność kwalifikowanym podpisem elektronicznym. Pozostałe mogą mieć formę zdjęć czy nagrań wideo. Kopie dokumentów powinny być potwierdzone za zgodność z oryginałem, w szczególności jeżeli będą stanowiły załączniki do protokołu z kontroli.
Dostępne środki należy dopasować do przeprowadzanych czynności np. nie zaleca się przeprowadzania przesłuchań przez telefon czy komunikator internetowy. Po zakończeniu czynności kontrolnych inspektor tworzy protokół. Przesyła jego kopię podmiotowi kontrolowanemu w celu zgłoszenia zastrzeżeń (wykorzystując Pocztą Polską lub ePUAP). Strony omawiają przesłany dokument. Kontrolowany może w terminie 7 dni od chwili przedstawienia protokołu zgłosić umotywowane zastrzeżenia. Po tym czasie PIP przesyła kontrolowanemu opatrzony podpisem inspektora egzemplarz protokołu. Kontrolowany podpisuje i odsyła egzemplarz lub przesyła odmowę podpisania. Jeżeli odmówi podpisania kontroler poinformuje o tym w notatce służbowej.