magazyn-firma

Kolejne przepisy mogą być kłopotliwe dla przedsiębiorców np. w gastronomii, czy produkcji artykułów spożywczych. Projekt rozporządzenia ministra zdrowia regulujący badania sanitarno-epidemiologiczne ma w sobie kilka poważnych niejasności – ostrzegają pracodawcy z Konfederacji Lewiatan

Badania sanitarno-epidemiologiczne – kto wydaje orzeczenie?

Eksperci Konfederacji Lewiatan zwracają uwagę, że projekt rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie obowiązkowych badań „sanepidowskich” nie wskazuje jasno, kto może w tych kwestiach wydawać orzeczenie lekarskie. Pamiętajmy, że w wielu branżach badania sanitarno-epidemiologiczne są obligatoryjne, np. dla osób pracujących przy żywności.

Badania u lekarza POZ, czy medycyny pracy?

Jak się okazuje, rozporządzenie, które trafiło do konsultacji społecznych, mówi po prostu o lekarzu. I nic więcej. Nie wskazuje literalnie żadnej specjalizacji. To ciekawe, bo kiedy zaglądamy do dokumentu załączonego do projektu, czyli oceny skutków regulacji, autorzy wymieniają… lekarzy medycyny pracy.

Taki stan rzeczy budzi niepokój wśród przedsiębiorców. Do tej pory bowiem badania sanitarno-epidemiologiczne były realizowane przez lekarzy POZ. Tym razem nie są oni wymienieni w projekcie. „Należy jasno rozstrzygnąć, czy badania sanitarno-epidemiologiczne będą mogły być realizowane tak jak dotychczas przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Jeśli tak, w rozporządzeniu powinien się znaleźć zapis o lekarzach podstawowej opieki zdrowotnej oraz medycyny pracy” – powiedział ekspert ds. branży Life Sciences Konfederacji Lewiatan Kacper Olejniczak.

CZYTAJ TAKŻE: Prowadzenie firmy jest coraz trudniejsze. Tak uważa 3 na 4 przedsiębiorców

Dłuższa ważność orzeczeń dla badań lekarskich

W ocenie pracodawców minister zdrowia powinien wydłużyć do pięciu lat ważności orzeczeń dla badań przeprowadzanych przed wejściem w życie rozporządzenia. Konieczne jest także wprowadzenie rejestru wydanych orzeczeń oraz przygotowanie wzoru skierowania na badania sanitarno-epidemiologiczne, którego dziś ewidentnie brakuje.

Lewiatan zwraca uwagę, że z nowych przepisów „trudno dowiedzieć się, na kim spoczywa obowiązek informowania pracodawcy o konieczności zaprzestania pracy? Czy ma to być lekarz, podmiot medyczny czy pracownik”.

W projekcie nie ma także możliwości wykorzystania e-podpisu. Nie ma także słowa o trybie odwoławczym. Nie wiadomo zatem czy, gdzie i do kogo badany lub kierujący mogą odwołać się od treści orzeczenia.

Natychmiastowe unieruchomienie lokalu czy firmy to skuteczny sposób na czasowe zatrzymanie problematycznej działalności. Zobaczymy na jak długo sanepid spacyfikuje zbuntowanych przedsiębiorców.

Polacy mają dość lockdownu

Zamknięcie w domach odbija się na zdrowiu całego społeczeństwa. Duża część Polaków mimo zakazów i obostrzeń chce żyć jak gdyby nigdy nic. Marzy im się odwiedzanie restauracji, spędzanie czasu na imprezach, spotkania z przyjaciółmi. Spełnienie tych pragnień nie jest wcale trudne, wielu przedsiębiorców działa w podziemiu. Ich firmy odsługują klientów mimo rządowych restrykcji, wykorzystując lukę prawną i fakt, że sądy znoszą kary nakładane przez sanepid. Każdy, po chwili poszukiwań powinien znaleźć interesującą go formę spędzenia czasu. Zbuntowani przedsiębiorcy to problem, na który i rządzący i służby szukają rozwiązania. Po zmasowanych kontrolach i wysokich karach przyszedł czas na działanie metodyczne. Pracownicy sanepidu coraz częściej korzystają z przepisów służących do walki z plagą dopalaczy. Wiele wskazuje na to, że w końcu sanepid spacyfikuje zbuntowanych przedsiębiorców.

[et_bloom_inline optin_id="optin_4"]

Tak sanepid spacyfikuje zbuntowanych przedsiębiorców

Nową, a tak naprawdę starą ścieżką w walce z nieposłusznymi podmiotami jest artykuł 27 ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

Zgodnie z nim:

  1. W razie stwierdzenia naruszenia wymagań higienicznych i zdrowotnych, państwowy inspektor sanitarny nakazuje, w drodze decyzji, usunięcie w ustalonym terminie stwierdzonych uchybień.
  2. Jeżeli naruszenie wymagań, o których mowa w ust. 1, spowodowało bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, państwowy inspektor sanitarny nakazuje unieruchomienie zakładu pracy lub jego części (stanowiska pracy, maszyny lub innego urządzenia), zamknięcie obiektu użyteczności publicznej, wyłączenie z eksploatacji środka transportu, wycofanie z obrotu środka spożywczego, materiału i wyrobu przeznaczonego do kontaktu z żywnością, produktu kosmetycznego lub innego wyrobu mogącego mieć wpływ na zdrowie ludzi albo podjęcie lub zaprzestanie innych działań; decyzje w tych sprawach podlegają natychmiastowemu wykonaniu.

CZYTAJ TAKŻE: Punkt dla sanepidu. Pierwszy wyrok przeciwko zbuntowanemu przedsiębiorcy

Inspektorzy sanepidu powołując się na niego zaczęli wręczać niepokornym decyzje, na mocy których zakład zostaje unieruchomiony. Co ważne rozstrzygnięcie ma skutek natychmiastowy. Czyli najpierw następuje unieruchomienie – zamknięcie biznesu, a dopiero potem ewentualne wyjaśnienie sprawy w sądzie.

CZYTAJ TAKŻE: Bon gastronomiczny uratuje restauracje? Raczej nie

Zbuntowani przedsiębiorcy jak handlarze dopalaczami

Wspomniana podstawa prawna była już z powodzeniem wykorzystywana przez pracowników sanepidu. Przeszło dekadę temu artykuł 27 pozwolił na opanowanie trudnej sytuacji związanej z dopalaczami. Skoro udało się wtedy to może i teraz? To się okaże, gdy zaczną zapadać wyroki w tym zakresie. Ale jedno jest pewne skoro decyzja ma skutek natychmiastowy, to przedsiębiorca musi się do niej dostosować. Z pewnością więc sposób ten będzie skuteczny jako rozwiązanie doraźne. Ale czy zasadne tego nie wiadomo. Skorzystanie z tej formy, nie powoduje że luka prawna w oparciu, o którą zbuntowani przedsiębiorcy działają przestaje istnieć. Rządowe rozporządzenie nie ma podstawy w ustawie. Zakaz prowadzenia działalności gospodarczej jest ograniczeniem Konstytucji, patowa sytuacja trwa nadal. Może się okazać, że sanepid spacyfikuje zbuntowanych przedsiębiorców tylko na chwilę.

CZYTAJ TAKŻE: Emerytura przedsiębiorcy? Nie, dziękuję

Bydgoski sędzia wyłamał się od dotychczasowej reguły i utrzymał w mocy karę nałożoną przez sanepid na właściciela prowadzącego biznes mimo wszechobecnego lockdownu. Wyrok przeciwko zbuntowanemu przedsiębiorcy opiera się na zasadzie słuszności.

Dotychczasowe orzecznictwo było korzystne dla przedsiębiorców

Do tej pory właściciele otwieranych biznesów mieli mocny oręż w ręku. Sądy uchylały bowiem nakładane na nich przez pracowników sanepidu kary. Tłumacząc, że nie można ograniczać swobody prowadzenia działalności gospodarczej zapisanej w Konstytucji przepisami rozporządzenia. Stanowisko judykatury w tym zakresie było spójne. Zdaniem sędziów, do skutecznego zakazu prowadzenia biznesu potrzebne jest ustanowienie jednego z trzech stanów nadzwyczajnych ujętych w Konstytucji. Skoro na taki ruch rząd się nie zdecydował, nakładane przez służbę sanitarną kary są bezpodstawne.

CZYTAJ TAKŻE: Nie tylko Sanepid. Od poniedziałku zmasowane kontrole zbuntowanych przedsiębiorców

Powyższa interpretacja wynika z obowiązującej w Polsce hierarchii źródeł prawa, zgodnie z którą przepisy niższego rzędu np. ustawy i rozporządzenia, nie mogą być sprzeczne z Konstytucją. Obowiązująca od blisko roku pandemia, nie ma nic to rzeczy, gdyż nie jest to pojęcie ujmowane przez prawo wyższego rzędu. A fakt, że politycy nadają konkretnym pojęciom wartości i obudowują je zakazami i nakazami z formalnego punktu widzenia, nie wiąże obywateli. Zbuntowani przedsiębiorcy powoływali się na wydawane już orzeczenia w swoich odwołaniach.

CZYTAJ TAKŻE: Przedsiębiorcy nie ułatwią sanepidowi pracy. Mapa akcji #otwieramy za opłatą

WSA w Bydgoszczy wydał pierwszy wyrok przeciwko zbuntowanemu przedsiębiorcy

Bydgoski sędzia wyłamał się od tej reguły. Sprawa o sygnaturze II SA/Bd 834/20 dotyczyła właściciela solarium, który wiosną 2020 roku zdecydował się na obsługiwanie klientów mimo rządowych obostrzeń. Jak to się stało? Sędzia powołał się na zasadę słuszności i moralność. Jego zdaniem są one ważniejsze niż podnoszona przez poprzedników hierarchia źródeł prawa. W uzasadnieniu wyroku czytamy, że stan epidemii jest wystarczającym uzasadnieniem do ograniczania praw i wolności ujętych w konstytucji. A skarżący zamiast stosować się do przepisów szuka luk prawnych, co jest szkodliwe dla całego społeczeństwa. Z uwagi na powyższe oraz nieodpowiedzialne zachowanie przedsiębiorcy, sąd utrzymał w mocy karę 10 tys. zł. grzywny.

CZYTAJ TAKŻE: Koniec CEIDG jeszcze w tym roku. Zastąpi go hub dla przedsiębiorców

RPO w obronie przedsiębiorcy

Interwencję w prawie zapowiedział Rzecznik Praw Obywatelskich, gdyż uważa że wyrok przeciwko zbuntowanemu przedsiębiorcy narusza prawo. Dlatego RPO chce złożyć od opisywanego rozstrzygnięcia skargę kasacyjną do NSA. Zdaniem Rzecznika sędzia WSA powinien opierać się na przepisach, nie subiektywnych względach słuszności.

Tym bardziej, że rozstrzygnięcie zapadło na podstawie notatki służbowej policjanta, który podczas kontroli zastał w zakładzie tylko pracownicę. Nie było tam klienta, a informację o prowadzeniu działalności zgłosili sąsiedzi.

Internetowe fora pękają w szwach od narzekań na skrupulatne kontrole pracowników sanepidu. Jak się okazuje nie tylko w Polsce przedsiębiorcy borykają się z urzędnikami. W USA pani z  sanepidu nie mogła ukryć radości gdy na skutek jej działań zamknięto firmę. Ku zdziwieniu właścicieli aż zaczęła tańczyć.  

Sanepid to stan umysłu?

Trwająca pandemia COVID-19 nie ułatwia życia nikomu, a już w szczególności osobom związanym z gastronomią. To właśnie ta branża cierpi od wielu miesięcy, a właściciele należących do niej biznesów ledwo wiążą koniec z końcem. Surowe restrykcje to nie tylko codzienność Polaków, inne kraje także stosują niekorzystne dla wielu przedsiębiorców rozwiązania.

CZYTAJ TAKŻE: Pierwsi przedsiębiorcy domagają się odszkodowań za lockdown i pozywają Skarb Państwa

Nie raz pisaliśmy o buncie polegającym na otwieraniu biznesów mimo obostrzeń. Rządzący mieli liczne pomysły na to jak zniechęcić niepokornych przedsiębiorców uczestniczących w akcji #otwieramy. Jednym z nich były kontrole przeprowadzane przez pracowników sanepidu, czyli jednostki odpowiedzialnej za dbanie o zdrowie i bezpieczeństwo obywateli. Poza weryfikowaniem sposobu przestrzegania zasad reżimu sanitarnego, sanepid sprawdzał również jakość i sposób przechowywania żywności. Wlepiając właścicielom surowe kary za jakiekolwiek uchybienia. Apele przedsiębiorców, którzy mówili, że nie mają za co utrzymać siebie i rodzin, a otwarcie lokali to jedyna szansa na przetrwanie pozostawały bez echa. Szef GIS w jednym z wywiadów stwierdził, że co prawda nie chce wlepiać mandatów, ale musi to robić. W rezultacie część biznesów się zamknęła, a te które otrzymały karę skierowały sprawy do sądu.

CZYTAJ TAKŻE: Mandaty dla przedsiębiorców. GIS: Nie chcę ale muszę

Taniec radości nad zamkniętym biznesem

Pracownica amerykańskiego odpowiednika polskiego sanepidu poszła o krok dalej. W trakcie kontroli oznajmiła właścicielowi jednego z kalifornijskich browarów, że ten musi natychmiast zamknąć biznes. Powodem był brak pojazdu przystosowanego do mobilnej sprzedaży jedzenia tzw. foodtrucka. Sytuacja była o tyle poważna, że do zdarzenia doszło tego samego dnia, w którym odbywał się finał Super Bowl, podczas którego kibice chętnie piją piwo. Firma nie zarobiła więc nic, a wieczór był szansą na spory utarg.

CZYTAJ TAKŻE: Muzeum piwa, czyli jak przedsiębiorcy omijają lockdown i obostrzenia

W ciągu kliku kolejnych dni okazało się, że dokonana przez panią z sanepidu interpretacja była nieprawidłowa. Na terenie browaru znajdowała się bowiem pijalnia piwa. Napój sprzedawany był tylko w opcji „na wynos” co zwalnia z obowiązku posiadania dodatkowego pojazdu. Za błąd przeprosił nawet przełożony kobiety.

CZYTAJ TAKŻE: Kontrola sanepidu. Co może sprawdzić inspektor

Najgorsze w całej tej historii było jednak zachowanie kontrolerki, które ujawniły nagrania z kamer. Po ogłoszeniu niekorzystnej dla przedsiębiorcy decyzji , gdy ten odszedł na bok, urzędniczka zaczęła tańczyć. Widać to dokładnie na udostępnionym w internecie filmie. Jak podkreśla właściciel browaru nie wiadomo co było powodem wybuchu radości pani z sanepidu, ale taka reakcja zaraz po ogłoszeniu zamknięcia firmy była co najmniej zaskakująca.

Interaktywny spis zbuntowanych przedsiębiorców, którzy mimo restrykcji czekają na gości, miał pomóc w odbiciu się od dna. Niestety z mapy zaczęli korzystać pracownicy sanepidu przy wybieraniu obiektów do kontroli. Przedsiębiorcy nie ułatwią sanepidowi pracy, dlatego teraz za dostęp trzeba zapłacić.

Na czym polega akcja #otwieramy

Są branże, które szczególnie mocno ucierpiały przez restrykcje wprowadzone z powodu pandemii koronawirusa. Ich właściciele liczą straty w miesiącach i dziesiątkach tysięcy. Część placówek się zamknęła, te które działają w systemie „na wynos” mają problem żeby związać koniec z końcem.

CZYTAJ TAKŻE: Kontrola sanepidu. Co może sprawdzić inspektor

Pomysłem na rozwiązanie patowej sytuacji okazał się bunt przedsiębiorców. Właściciele firm z najbardziej poszkodowanych branż postanowili otwierać swoje biznesy pomimo przepisów stworzonych przez rząd. Odzew zainteresowanych wzrósł, gdy sądy zaczęły stosować jednolitą linię orzeczniczą, z której wynika że obostrzenia wprowadzono niezgodnie z Konstytucją. Co oznacza, że przyznawane przez sanepid kary za ich łamanie są bezpodstawne.

CZYTAJ TAKŻE: Nie tylko Sanepid. Od poniedziałku zmasowane kontrole zbuntowanych przedsiębiorców

Przedsiębiorcy nie ułatwią sanepidowi pracy

Stworzenie w internecie mapy, na którą naniesione zostały wszystkie otwarte wbrew rządowym zakazom lokale, wydawało się rewelacyjnym pomysłem. Miał to być łącznik pomiędzy działającymi punktami, a zainteresowanymi ich odwiedzeniem klientami. Jednakże rządzący oraz pracownicy Państwowej Inspekcji Sanitarnej się nie poddają i stosują coraz to nowe sposoby na zastraszenie przedsiębiorców. Jednym z nich jest skierowanie przeciwko otworzonej firmie zmasowanych kontroli. Nie tylko sanepidu, ale i strażaków czy pracowników skarbówki. Podmioty te w wyborze miejsc do weryfikacji posiłkowały się mapą dostępną pod adresem: www.newsmap.pl/biznes/ .

CZYTAJ TAKŻE: Mandaty dla przedsiębiorców. GIS: Nie chcę ale muszę

Fakt ten nie spodobał się organizatorom akcji #otwieramy, którzy oświadczyli że przedsiębiorcy nie ułatwią sanepidowi pracy. „Z uwagi na działania sanepidu przy asyście policji, polegające na rzekomych kontrolach żywności, zmierzających do zamknięcia lokali z rażącym nadużyciem art. 27 Ustawy o PIS („bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi”), twórca mapy wyraża sprzeciw przeciwko takim praktykom, zawieszając ogólnodostępną publikację danych na Interaktywnej Mapie Wolnego Biznesu” – czytamy na stronie pod wskazanym adresem. Mapa pozostanie w sieci, a baza lokali nadal będzie aktualizowana, ale by do niej dotrzeć trzeba będzie uiścić opłatę w wysokości 24,99 zł miesięcznie.

CZYTAJ TAKŻE: Odpowiedzi nie będzie. GIS o akcji Zapytaj Sanepid: Nadużycie prawa

Jak korzystać z mapy

Aby mieć dostęp do danych należy wypełnić dostępny na stronie formularz i uiścić opłatę. Organizator zapewnia, że cała kwota zostanie wykorzystana na pomoc przedsiębiorcom. Połowa wskazanej sumy przeznaczona zostanie na utrzymanie serwisu i wygenerowanie imiennej mapy. Druga część zasili zbiórkę pieniężną prowadzoną przez Kongres Polskiego Biznesu na pomoc prawną dla zbuntowanych przedsiębiorców.

Do zadań Państwowej Inspekcji Sanitarnej należy dbanie o przestrzeganie przepisów dotyczących wymagań sanitarnych i zdrowotnych. Najprostszym sposobem na ich realizację przez jednostkę jest tak zwana kontrola sanepidu przeprowadza w miejscu prowadzenia działalności przez przedsiębiorcę.

Kiedy kontrola sanepidu

Jako podmiot kontrolowany nie jesteś pozbawiony praw. Ale ich zakres uzależniony jest of formy audytu. W przypadku kontroli standardowej sanepid musi poinformować cię o tym fakcie. I co ważne musi to zrobić prawidłowo. Co oznacza, że czynności kontrolnych nie można przeprowadzić wcześniej niż po 7 dniach od doręczenia zawiadomienia o zamiarze wszczęcia kontroli. Chyba, że wyrazisz zgodę na przyspieszenie chwili rozpoczęcia czynności lub sam o to zawnioskujesz. Nie można też przeprowadzić jej później niż 30 dni po tym terminie. Jeżeli organ nie wyrobi się w tym terminie, musi wysłać do ciebie ponowne zawiadomienie.

CZYTAJ TAKŻE: Akcja Zapytaj Sanepid odpowiedzią na kontrole przedsiębiorców

Odmiennie wygląda sytuacja w przypadku tzw. kontroli spontanicznej, czyli przeprowadzanej bez wcześniejszego zawiadomienia. Kontrola spontaniczna jest dopuszczalna tylko, gdy dotyczy weryfikacji żywności. Wtedy inspektor ma prawo żądać wpuszczenia na teren przedsiębiorstwa o każdej porze, także w nocy.

CZYTAJ TAKŻE: Odpowiedzi nie będzie. GIS o akcji Zapytaj Sanepid: Nadużycie prawa

Co musi zawierać zawiadomienie o kontroli

Zawiadomienie o kontroli sanepidu jest pismem urzędowym. Przepisy regulują jakie są jego niezbędne elementy. Należą do nich:

Jak przebiega kontrola sanepidu

Nie tylko brak zawiadomienia, ale i przebieg kontroli uzależniony jest od jej rodzaju.

W czasie zwykłej kontroli inspektor może:

Kontrolę spontaniczną charakteryzują:

CZYTAJ TAKŻE:Pierwsi przedsiębiorcy domagają się odszkodowań za lockdown i pozywają Skarb Państwa

Jak kończy się kontrola sanepidu

Jeżeli w trakcie kontroli inspektor stwierdził naruszenia wymagań higienicznych i zdrowotnych, decyzją wezwie właściciela do usunięcia naruszeń. Co więcej kontrolowany przedsiębiorca będzie musiał zapłacić za wszelkie badania w trakcie audytu.

Gdyby okazało się, że wykryte naruszenie powoduje bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi możliwe jest (w zależności od kontrolowanego obiektu): unieruchomienie zakładu pracy lub jego części, zamknięcie obiektu użyteczności publicznej, wyłączenie z użytkowania środka transportu, wycofanie z obrotu środka spożywczego, materiału i wyrobu przeznaczonego do kontaktu z żywnością, Decyzję wydaje inspektor sanepidu i podlega ona natychmiastowemu wykonaniu.

Wnioski pokontrolne zebrane zostaną w protokole. Kontrolowany podmiot może go nie podpisać lub dodać do niego swoje uwagi.

Krzysztof Saczka nie zwlekał ze skomentowaniem inicjatywy, mającej na celu zarzucenie sanepidu dodatkową pracą. W długim i ostrym komentarzu GIS o akcji Zapytaj Sanepid jest dużo o Konstytucji i ochronie seniorów.

Na internetowej stronie www.zapytajsanepid.pl widnieje informacja o wysłaniu ponad 1,5 mln zapytań. Wszystkie dotyczą udostępnienia informacji publicznej, wszystkie nie doczekają się odpowiedzi. Pomysłodawcy zamieszania, chcieli zasypać pracowników poszczególnych stacji sanepidu dodatkową pracą. Po to, inspektorzy by nie mieli czasu przeprowadzać kontroli przedsiębiorców, którzy mimo zakazów otworzyli swoje biznesy. Kongres Polskiego Biznesu twierdził, że to właśnie nuda przyczyniła się do wzmożonych kontroli wśród przedsiębiorców.

„Instrumentalne wykorzystanie przepisów” - opinia GIS o akcji Zapytaj Sanepid

W opublikowanym na rządowej stronie oświadczeniu, Główny Inspektor Sanitarny dokonał analizy prawnej podejmowanych przez uczestników akcji działań. Wynika z niej, że przesyłane zapytania nie mają statusu wniosków o dostęp do informacji publicznej. Są jedynie „efektem nadużycia prawa dostępu do informacji publicznej”.

CZYTAJ TAKŻE: Akcja Zapytaj Sanepid odpowiedzią na kontrole przedsiębiorców

A jako takie nie wymagają odpowiedzi. Na potwierdzenie tego stanowiska przytoczono liczne rozstrzygnięcia sądowe. Między innymi wyrok NSA z dnia 23 listopada 2016 r. I OSK 1601/15, zgodnie z którym „nadużycie prawa dostępu do informacji publicznej polega na próbie skorzystania z tej instytucji dla osiągnięcia celu innego niż troska o dobro publiczne, jakim jest prawo do przejrzystego państwa i jego struktur, przestrzeganie prawa przez podmioty życia publicznego, jawność działania administracji i innych organów władzy publicznej”.

CZYTAJ TAKŻE: Nie tylko Sanepid. Od poniedziałku zmasowane kontrole zbuntowanych przedsiębiorców

Saczka zarzucił uczestnikom akcji „instrumentalne wykorzystanie przepisów ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2020 r. poz. 2176)”, którego celem jest utrudnienie osobom zatrudnionym w jednostkach podległych wykonywania obowiązków służbowych.

Kontrole przedsiębiorców formą ochrony seniorów

GIS podkreśla, że zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji przedsiębiorców. Jednak ich interesy nie mogą być stawiane ponad ustawowe zadania urzędu.

„Celem tych działań jest realizacja ustawowych obowiązków. Państwowa Inspekcja Sanitarna jest powołana do realizacji zadań z zakresu zdrowia publicznego, w celu ochrony zdrowia ludzkiego przed niekorzystnym wpływem szkodliwości i uciążliwości środowiskowych, zapobiegania powstawaniu chorób, w tym chorób zakaźnych, jaką m.in.: jest choroba szczególnie niebezpieczna i wysoce zakaźna COVID-19 wywoływana przez SARS-CoV-2.” – czytamy w oświadczeniu. Co to ma wspólnego z seniorami?

CZYTAJ TAKŻE: Mandaty dla przedsiębiorców. GIS: Nie chcę ale muszę

Otóż „podstawowym dobrem chronionym prawnie przez działania Państwowej Inspekcji Sanitarnej jest zdrowie i życie każdego człowieka, ze szczególną troską adresowaną do osób starszych, słabszych, bardziej podatnych na zakażenie SARS-CoV-2 i ciężki przebieg COVID-19, w tym również śmierć”. Na drodze do realizacji wspomnianych zadań stoją wszyscy, którzy przeciwstawiają się przestrzeganiu wytycznych. Osoby, które „świadomie i cierpliwie przestrzegając reżimu sanitarnego mają prawo oczekiwać, że nie zostaną zakażone podczas konieczności skorzystania z transportu publicznego, sklepu z żywnością, przychodni itp., w których to miejscach muszą spotykać się z osobami niejednokrotnie świadomie nieprzestrzegającymi ograniczeń, przekonanymi o własnej odporności na SARS-CoV-2 i spragnionymi „normalnego” życia w restauracjach, pubach, czy dyskotekach”.

Z uwagi na braki kadrowe i przeciążenie pracowników szef GIS nie zgadza się na to, by ustawowe zadania ochrony życia i zdrowia miały niższy priorytet niż „obowiązek udzielania odpowiedzi na wiadomości e-mail adresowane w złej wierze niezgodnie z celem aktu prawa powszechnie obowiązującego”.

Oznacza to, że wysyłanie wniosków przyniesie jedynie skutek techniczny. Jeżeli wiadomości elektronicznych z zapytaniami będzie dużo, czasowo zostaną zablokowane skrzynki mailowe. Pracownicy sanepidu nie odpowiedzą na przesłane zapytania.

Kongres Polskiego Biznesu podejrzewa, że wzmożone w ostatnim czasie kontrole przedsiębiorców przez służby sanitarne wynikają z braku pracy. Akcja Zapytaj Sanepid ma zapewnić pracownikom poszczególnych stacji sanitarnych zajęcie i uwolnić sprzeciwiające się obostrzeniom firmy od audytów.

Kontrole ze strony Sanepidu i możliwość nakładania wysokich kar, miały zachęcić przedsiębiorców do przestrzegania ograniczeń w prowadzeniu biznesów. I przez pewien czas ta taktyka rządu działała.

Kontrole na straży lockdownu

Jednak w międzyczasie zaczęło okazywać się, że obostrzenia mają wadliwą podstawę prawną. A sądy, do których zwracali się karani przedsiębiorcy stają po ich stronie. Uznając i zakaz prowadzenia działalności i kary za niezgodne z konstytucją. Przedsiębiorcy zaczęli więc masowo łamać obostrzenia. Przedstawiciele branż: fitness, gastronomicznej czy hotelarskiej coraz pewniej otwierają swoje firmy i głośno mówią o bezprawiu, wspomagając się pomocą prawników. Członkowie rządu wyciągnęli wnioski z zaistniałej sytuacji i opracowali plan utrzymania gospodarczego lockdownu.

CZYTAJ TAKŻE: Nie tylko Sanepid. Od poniedziałku zmasowane kontrole zbuntowanych przedsiębiorców

Tajną bronią są zgodne z przepisami, ale zmasowane kontrole wycelowane w buntujących się przedsiębiorców. Obok Urzędu Skarbowego czy Straży Pożarnej audyty np. czystości przeprowadza Sanepid. Tego już było dla przedsiębiorców za dużo. „Wyślijmy tysiące wniosków do Sanepidów, których pracownicy mają za dużo wolnego czasu i zamiast zajmować się wirusem, chodzą po restauracjach i uprzykrzają życie przedsiębiorcom. Korzystając z prawa dostępu do informacji, mamy zamiar zająć ich czymś pożyteczniejszym - a do tego potrzebujemy Twojej pomocy!” – czytamy na stronie inicjatywy.

CZYTAJ TAKŻE: Pierwsi przedsiębiorcy domagają się odszkodowań za lockdown i pozywają Skarb Państwa

Na czym polega akcja Zapytaj Sanepid

W skrócie na zasypaniu poszczególnych stacji sanitarno-epidemiologicznych pytaniami w ramach dostępu obywateli do informacji publicznej. Informacją publiczną zgodnie z ustawą z dn. 6 września 2001r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U.2020.2176 t.j.) jest każda informacja o sprawach publicznych i jako taka podlega udostępnieniu na zasadach i w trybie określonych w niniejszej ustawie. Pomysłodawcy stworzyli stronę internetową www.zapytajsanepid.pl na której znajduje się formularz z generatorem wniosków. Po wpisaniu danych i kliknięciu w przycisk „generuje” system stworzy wniosek (tematyka pytań wybierana jest losowo). Wraz z gotowym dokumentem zgłaszający otrzyma adresy stacji sanitarno-epidemiologicznych. Jego zadaniem jest przesłanie gotowca pod wskazany adres. Zdaniem inicjatorów, im będzie więcej wniosków, tym mniej kontroli zdążą przeprowadzić pracownicy sanepidu. Ktoś w końcu musi udzielać informacji publicznych.

CZYTAJ TAKŻE: Muzeum piwa, czyli jak przedsiębiorcy omijają lockdown i obostrzenia

Doprowadzeni do granic wytrzymałości właściciele firm deklarują otwieranie biznesów. W odpowiedzi rząd szykuje zmasowane kontrole dla zbuntowanych przedsiębiorców. Audyt przeprowadzi nie tylko Sanepid, ale także: US czy strażacy.

W związku z utrzymującymi się od dawna obostrzeniami spowodowanymi pandemią koronawirusa, coraz więcej firm traci płynność finansową. Długi rosną z dnia na dzień, a państwowa pomoc nawet jeśli jest, to nie można jej nazwać wystarczającą. Przedsiębiorcy mówią dość i wbrew zaleceniom otwierają działalność.

CZYTAJ TAKŻE: Tarcza Finansowa PFR 2.0 nie dla zbuntowanych przedsiębiorców?

Obywatele popierają przedsiębiorców

Coraz więcej barów i restauracji bierze udział w akcji #OtwieraMy , członkowie Polskiej Federacji Fitness zapowiadają wznowienie funkcjonowania siłowni od 1 lutego. Także coraz więcej hotelarzy rozważa otwarcie dla gości. Co ważne, bunt przedsiębiorców cieszy się poparciem społeczeństwa. Z badania przeprowadzonego przez PMR w styczniu 2021 roku aż 45% Polaków potwierdziło poparcie dla protestujących przedsiębiorców.

Sądy stają za protestującymi

Codziennie spływają do mediów informacje o kolejnych wyrokach sądów, które uznają nakładane na przedsiębiorców przez Sanepid kary za bezpodstawne i nakazują zwrot pieniędzy. Z rozstrzygnięć wynika, że zakazy i ograniczenia wprowadzono nieprawidłowo. Rozporządzenie znajduje się za nisko w hierarchii aktów prawnych. Ograniczenie prawa do prowadzenia działalności gospodarczej powinno nastąpić przy użyciu ustawy. Tak się jednak nie stało. Oznacza to, że rozporządzenie, na które powołują się pracownicy Sanepidu nie może być podstawą do nakładania kar finansowych za nieprzestrzeganie obostrzeń.

CZYTAJ TAKŻE: Mandaty dla przedsiębiorców. GIS: Nie chcę ale muszę

Rząd szykuje kontrole dla zbuntowanych przedsiębiorców

Jak informuje portal rmf24.pl odpowiedzią na działania podejmowane przez właścicieli firm mają być zmasowane kontrole. Przeprowadzane nie tylko przez pracowników sanepidu i obejmujące nie tylko przestrzeganie rządowych obostrzeń. Szczegóły ustalone zostały podobno podczas narady w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zbuntowani przedsiębiorcy muszą przygotować się ze strony Sanepidu na wnikliwą kontrolę stanu czystości. Ze strony Straży Pożarnej będzie to sprawdzenie przestrzegania przepisów przeciwpożarowych, w tym stanu gaśnic. Z kolei Urzędy Skarbowe mają prześledzić dokumentację.

Coraz więcej firm z zamrożonych branż działa wbrew państwowym restrykcjom. Główny Inspektor Sanitarny zapowiada kontrole i wysokie mandaty dla przedsiębiorców. Czy słusznie?

W wywiadzie opublikowanym przez Polska Times, Krzysztof Saczka pełniący w zastępstwie funkcję Głównego Inspektora Sanitarnego wyjaśnił, że on jak i wszyscy pracownicy sanepidu są zobowiązani do podejmowania działań w odpowiedzi na nieodpowiedzialne ruchy przedsiębiorców. - Inspekcja sanitarna stoi na straży bezpieczeństwa zdrowotnego i mając tę legitymację, podejmuje stosowne działania, aby wywiązać się z tych obowiązków jakie są na nią nałożone – tłumaczył.

CZYTAJ TAKŻE: Tarcza Finansowa PFR 2.0 nie dla zbuntowanych przedsiębiorców?

Coraz więcej kontrolowanych firm

Zwołujący się w internecie przedstawiciele poszczególnych branż, wspierają się w walce o swoje biznesy. – Nie mamy za co żyć. Nie mamy nic do stracenia. Chcemy zarabiać – apelują. Saczka podkreślił, że podejmowane przez pracowników sanepidu działania nie są formą ścigania, a jedynie sprawdzeniem „czy przestrzegane są warunki sanitarno-epidemiologiczne”. Dodaje, że jest świadomy „kosztów społecznych", ale bez nich nie ma szans na zapewnienie bezpieczeństwa w sobie pandemii. - Otwieranie tego typu działalności w tej chwili na pewno nie ułatwia nam zarządzania sytuacją epidemiologiczną i stanowi bardzo duże ryzyko w kierunku sprowokowania potencjalnego wiosennego wzrostu zakażeń. A to może odbić się społecznie bardzo niekorzystnie – powiedział szef GISu. Nie można nie przyznać mu racji, ale problem w zakresie sankcji tkwi gdzie indziej. Prawnicy i sądy mają duże wątpliwości, co do zasadności przyznawania mandatów i kar, co widać w opiniach i wyrokach. Dotychczasowe rozstrzygnięcia w większości uznają mandaty za bezpodstawne, a kary unieważniają.

CZYTAJ TAKŻE: Lokal zamknięty, a koncesja na alkohol do zapłaty. – To absurd – oceniają restauratorzy.

Czym się różnią mandaty dla przedsiębiorców

Przedsiębiorcy np. restauratorowi, który wbrew przepisom rządowego rozporządzenia, otworzy lokal grożą dwie sankcje. Pierwsza to mandat wystawiony przez Policję (500zł), a druga to kara administracyjna sanepidu (30 tys. zł.). Najważniejszymi różnicami jest to, że mandatu można nie przyjąć. Na skutek czego sprawa trafi do sądu i dopiero jego ewentualny wyrok będzie nakładał obowiązek zapłaty. Tymczasem kara administracyjna spowoduje automatyczne ściągnięcie pieniędzy z konta przedsiębiorcy. Oczywiście, można z powodzeniem ubiegać się o ich odzyskanie ale przed sądem, co wydłuża cały proces.

Podstawą rozstrzygnięć na korzyść zbuntowanych przedsiębiorców jest problematyczna podstawa prawna sankcji. Obostrzenia wprowadzone rozporządzeniem są niezgodne z aktami prawnymi znajdującymi się wyżej w hierarchii tj. ustawami i konstytucją, które zapewniają swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Jej ograniczenia możliwe są tylko przy spełnieniu precyzyjnie określonych warunków, które nie wystąpiły.

CZYTAJ TAKŻE: Dlaczego budowanie społeczności wokół marki się opłaca

Magazyn Firma

Magazyn Firma to serwis dla przedsiębiorców sektora MŚP. Prosto, konkretnie i praktycznie pokazujemy to, co ciekawe w zarabianiu pieniędzy.

Odwiedź nas na:

Magazyn Firma 2022. All Rights Reserved.
magnifier