magazyn-firma

Kolejne pieniądze dla firm w zasięgu ręki. Tym razem, po 75 tysięcy euro mogą otrzymać startuperki z branży deep tech. Wszystko w ramach II edycji projektu „Woman TechEU”. Zgłoszenia są przyjmowane do 4 października.

Pieniądze dla firm deep-techowych

75 tys. euro to dla start-upu solidny zastrzyk gotówki. Jest on w zasięgu ręki i mocno wierzymy, że jest grupa wśród naszych czytelniczek, które są w stanie sięgnąć po pieniądze w unijnym konkursie. Wiemy, że nie brakuje pań, które szukają swoich szans, tworząc ambitne start-upy, również w obszarze zaawansowanych i wymagających technologii. Taką właśnie branżą jest deep tech.

CZYTAJ TAKŻE: CZYM SĄ GRANTY NA EUROGRANTY?

Co to jest deep tech?

Niektórzy twierdzą, że branża deep tech to w gronie firm technologicznych tzw. „wyższa szkoła jazdy”. Polscy przedsiębiorcy pokazali jednak, że nie boją się zaawansowanych i odważnych wyzwań, takich jak np. deep tech. Czym jest on w istocie?

Definicja deep techu zmieniała się w ostatnich latach. Pojawiło się kilka równoległych pojęć. Postanowiliśmy, zgodnie ze współczesnym podejściem zweryfikować je i sprowadzić do wspólnego mianownika. Po pierwsze są to firmy, które rozwiązują skomplikowane wyzwania na poziomie technologicznym, inżynierskim lub naukowym. Deep tech to szukanie nowych dróg, a więc nie wchodzi w grę kopiowanie istniejących na rynku rozwiązań. Często w ramach tego typu firm powstają przełomowe rozwiązania, które są trudne do odtworzenia. Przykłady? Są to firmy działające np. w obszarze sztucznej inteligencji (AI), maszynowego uczenia, robotyki, fotoniki, blockchain, biotechnologii itd. Zdarza się, że łączą dwie, lub kilka z tych dziedzin w jednym projekcie.

Szacuje się, że co czwarty start-up w Unii Europejskiej działa właśnie w branży deep tech. Niestety w ocenie Brukseli, w tym środowisku, panie są słabo reprezentowane. Zaledwie co dziesiąte zgłoszenie patentowe w UE należy do kobiety.

Pieniądze dla startuperek 2022

Woman TechEU to konkurs, który ma już za sobą udany pilotaż. Przedsięwzięcie powiodło się do tego stopnia, że Komisja Europejska zdecydowała stworzyć drugą edycję z pulą środków do 10 mln europ. To oznacza, że na „premię” w wysokości 75 tysięcy euro na rozwój swojego biznesu może liczyć aż 130 start-upów prowadzonych przez panie. Dodatkowym bonusem będą usługi coachingu, a także mentoringu w takich obszarach jak zarządzanie zespołem, internacjonalizacja, tworzenie modeli biznesowych, komercjalizacji oraz negocjacji z potencjalnymi inwestorami.

Więcej na ten temat można przeczytać na anglojęzycznej stronie EISMEA.

Firmy rodzinne mają w sobie siłę. Szczególnie wtedy, gdy przedstawiciele różnych pokoleń nie tylko dzielą się obowiązkami zawodowymi, ale także mają wspólną pasję. Dokładnie tak jest w przypadku firmy „Terapia Ruchowa” z Czermna w województwie świętokrzyskim. Urządzenia rehabilitacyjne produkowane przez ojca i syna – Ryszarda i Pawła Muskałów zadziwiają skutecznością i mają szansę odnieść ogromny sukces rynkowy.

Urządzenia rehabilitacyjne z Czermna

Czermno to niewielka miejscowość na skraju województwa świętokrzyskiego, w gminie Fałków. Wystarczy przejechać nieco dalej na zachód drogą krajową numer 42, by wjechać w województwo łódzkie. Aby dojechać do Czermna, należy z najbliższego większego miasta – Końskich, kierować się na Radomsko. To właśnie tutaj powstają innowacyjne urządzenia rehabilitacyjne, które mogą pomóc przy wielu schorzeniach np. skoliozach. Obszerny budynek, w którym siedzibę ma firma, mieści szereg pomieszczeń do ćwiczeń, terapii oraz część wypoczynkowo-noclegową, w której mogą zatrzymać się pacjenci, przyjeżdżający tutaj na dłużej.

Tajemnica ogromnego sukcesu oraz potężnego potencjału firmy kryje się w metodzie statycznych naprężeń odwróconej przyczyny – autorskiej technice rehabilitacji, nad którą założyciel firmy, Ryszard Muskała pracował przeszło dwie dekady. „To koncepcja, która nigdzie nie była stosowana. Lista zadowolonych pacjentów udanych terapii przemawia sama za siebie, nie sposób tego wszystkiego zliczyć – mówi pan Ryszard. O firmie opowiada z właściwą sobie pokorą, ale i dumą, kiedy podchodzimy do sztandarowego produktu firmy – urządzenia AntiScolio.

Rodzinność wpisana w DNA firmy

Firma PHU „Terapia Ruchowa” powstała u progu XXI wieku. „Doskonale pamiętam, że kiedy powstawały pierwsze urządzenia, już wtedy w pracowni towarzyszył mi mój syn Paweł. Od najmłodszych lat zadawał wiele pytań, angażował się w produkcję, proponował własne rozwiązania i co ciekawe sam udzielał się jako… model testując na sobie kolejne rozwiązania” – opowiada pan Ryszard. Dziś Ryszard i Paweł Muskałowie, wspólnie produkują nie tylko urządzenia, ale również pomagają ludziom, którzy zgłaszają się do nich z dolegliwościami związanymi z wadami postawy, bólami kręgosłupa oraz przeróżnymi problemami. Zazwyczaj udaje się im zaradzić.

Metoda statycznych naprężeń odwróconej przyczyny?

Czym jest opracowywana przez ponad dwie dekady metoda statycznych naprężeń odwróconej przyczyny? „Zakładamy, że wada w postawie ciała jest wyrazem procesu adaptacji organizmu do zaistniałych zmian funkcjonalno-strukturalnych”. To oznacza, że różne wady postawy są często następstwem efektu domina, przeróżnych czynników. Terapeuci i konstruktorzy z Czermna wyszli z założenia, że każda z tych przyczyn wpływa na zmiany geometrii ciała. Dalej problemy się pogłębiają. Powstaje równoległe dostosowanie procesów życiowych do zaistniałych asymetrii m.in. na poziomie ośrodkowego układu nerwowego oraz autonomicznego układu nerwowego.

Nie wchodząc w szczegóły, naszą rolą jest odwrócenie tego procesu i doprowadzenie do wyraźnej poprawy. Aby było to możliwe potrzebne są odpowiednie urządzenia, które są w stanie zniwelować nieprawidłowości” - tłumaczy pan Ryszard.

Metoda ta ma dwie strony. Teoretyczną, która dokładnie ją opisuje, oraz praktyczną, czyli istniejące urządzenia, które niosą pomoc.

Urządzenia rehabilitacyjne
Urządzenie AntiScolio z Czermna

AntiScolio – na czym polega jego działanie?

Młodszy z duetu Muskałów, pan Paweł prowadzi nas na piętro do pomieszczenia, w którym znajduje się urządzenie AntiScolio. Wielkością przypomina szpitalne łóżko. Nie wygląda jednak, jak eksperymentalny prototyp. Biały, metalowy szkielet uzupełniają miękkie niebieskie elementy z tworzywa. Całość, jak się zaraz okaże, całkiem słusznie, sprawia wrażenie zaawansowanego technologicznie urządzenia medycznego. „Nasze urządzenia to absolutne novum w skali świata. Nikt dotąd nie podchodził w ten sposób do rehabilitacji” – mówi pan Paweł. Pacjent siada na nieruchomym siedzisku. Kładzie nogi na ruchomych platformach, które powoli unoszą się ku górze. Całością steruje pacjent. To on doskonale czuje jaki kąt i jaki czas ćwiczeń jest w stanie wytrzymać. „Krzywdy sobie sam nie zrobi” – dodaje pan Ryszard, prezentując panel sterowania, który w trakcie terapii trzyma w dłoni pacjent.

- Czemu to wszystko służy? Na czym polega ta wyjątkowość? - pytamy. „Wyjątkowość tego urządzenia polega na tym, że rozciąga ono poprzez nogi. Nikt w historii rehabilitacji nie podjął dotąd wyzwania, żeby rozciągać plecy właśnie w taki sposób” – tłumaczy Paweł Muskała. Jak po chwili dodaje - „z racji tego, nie było nawet określenia, które moglibyśmy zastosować, opisując naszą terapię, posłużyliśmy się słowotwórstwem. Tak powstało określenie »oddolnokończynowy«, co dokładnie opisuje działanie tego urządzenia” – wskazuje.

Metoda stosowana jest w przypadku przeróżnych dysfunkcji posturalnych, wad postawy, skolioz idiopatycznych. „Nasza metoda statycznych naprężeń odwróconej przyczyny dysponuje swoimi testami, dzięki którymi możemy stwierdzić, czy dany pacjent może być przez nas uratowany, czy musi być kierowany na gorsetowanie i ewentualnie zabieg operacyjny” – wyjaśnia Paweł Muskała.

Przykładów udanej terapii jest wiele

W Czermnie spotykamy mieszkankę podwarszawskiego Piaseczna, panią Karolinę Sztanderę-Dukalską, która w każdy wolny dzień pokonuje sto kilkadziesiąt kilometrów ze swoim 12-letnim synem Jasiem, któremu terapia pomogła odzyskać sprawność. Do tego stopnia, że chłopiec odnosi sukcesy także w sporcie, stając na najwyższym stopniu podium zawodów tenisa stołowego. W sumie, jedynej dyscypliny, jaką ze względu na swoje problemy może uprawiać.

Po piątym roku życia, po tomografii, okazało się, że Jaś ma pozrastane kręgi, co powodowało krzywienie się kręgosłupa. Od szóstego roku życia zaczęliśmy rehabilitować się właśnie tutaj. Pan Muskała był jedyną osobą, która zajęła się moim synem tak, jak trzeba było się zająć” – opowiada. Choć chłopiec nie uniknął poważnej operacji, systematyczna terapia m.in. na urządzeniu Anti Scolio pozwoliła na świetne przygotowanie go do złożonego zabiegu. Potwierdzili to w rozmowie z panią Karoliną lekarze dokonujący operacji.

Dziś chłopiec kontynuuje ćwiczenia. „Sama widzę postępy. A to zasługa Państwa Muskałów oraz ich autorskiej terapii” – przyznaje w rozmowie z Magazynem Firma. W jej głosie słychać przekonanie i pewność wypowiedzianych słów.

Zapytany o przypadek Jasia pan Ryszard, zagląda w swoje odręczne notatki. Po chwili uśmiecha się by z dumą przeczytać rezultaty ćwiczeń. ograniczoną gibkość Jasia, mierzoną w skłonie w przód odległością trzeciego palca od podłoża  z minus 24cm poprawiła się  o 32 cm. i ustaliła się na poziomie 8 cm poniżej podłoża.” I nawet jeśli nam ten opis niewiele mówi, na każdym rehabilitancie powinien zrobić wrażenie.

CZYTAJ TAKŻE: Etat i własna firma

1,5 tysiąca przypadków

Gdyby chcieć opisać każdy przypadek osobno, powstałaby gruba księga sukcesów. Urządzenie było stosowane w różnych przypadkach. Najmłodszy pacjent miał trzy lata, najstarszy… osiemdziesiąt kilka. Urządzenie jest wyrobem medycznym. Całkowicie bezpiecznym i co pokazują powyższe przypadki, skutecznym.

Urządzenie to, jak przyznają konstruktorzy, może być z powodzeniem stosowane w wielu miejscach – w gabinetach rehabilitacyjnych, ośrodkach spa, szkołach, szpitalach. To gotowy, absolutnie innowacyjny produkt, który powstał w rodzinnej firmie pasjonatów ze świętokrzyskiego Czermna.

5.734 firmy – tyle nowych przedsiębiorstw powstało dzięki działającemu od 2014 roku programowi "Wsparcie w starcie". W jego ramach można otrzymać pieniądze na firmę. Jak to działa w praktyce? Wyjaśniamy.

Pieniądze na firmę dla setek osób rocznie

Można mieć świetny pomysł, doskonałe doświadczenie oraz biznesplan rozpisany w najmniejszych szczegółach. Potrzebne są jednak także pieniądze na firmę. Bez nich, nawet najlepiej opracowana strategia spełznie na niczym.

W Magazynie Firma, co jakiś czas piszemy o programach, które pozwalają osobom zakładającym firmę zdobyć niezbędne środki na rozpoczęcie i rozwój własnej, wymarzonej działalności. Jednym z takich mechanizmów jest Rządowy Program „Pierwszy Biznes – Wsparcie w starcie”. Tylko w 2021 roku w jego ramach podpisano 633 umowy na łączną kwotę wsparcia w wysokości 54 mln złotych. Rok wcześniej, w 2020 było to 647 umów na przeszło 50 mln złotych. Od początku funkcjonowania programu, finansowy zastrzyk otrzymały 5.734 wchodzące na rynek firmy. W takim globalnym ujęciu mówimy już o 398 mln złotych, które popłynęły do nowych przedsiębiorców.

CZYTAJ TAKŻE: Potężne dotacje na założenie firmy. Niestety głównie dla mieszkańców wsi

Jak działa „Wsparcie w starcie”?

Program „Pierwszy Biznes – Wsparcie w starcie” realizowany jest przez Ministerstwo Rodziny Polityki Społecznej, a także Bank Gospodarstwa Krajowego. Głównym celem finansowego mechanizmu proponowanego przez państwo jest pomoc finansowa dla nowych firm.

Dokładnie rzecz ujmując, całość polega na udzieleniu preferencyjnych kredytów w wysokości ok. 113 tys. zł na okres 7 lat. Celem jest prowadzenie własnej działalności gospodarczej. Trzeba przyznać, że cała procedura przyznawania pożyczki jest maksymalnie uproszczona. Ważne jest również to, że spłatę można wstrzymać przez cały rok. W ten sposób, firmy mogą rozłożyć spłatę zobowiązania na wygodne raty i spokojnie planować rozwój swojego przedsięwzięcia.

Dla kogo „Wsparcie w starcie”?

Jak informuje resort rodziny i polityki społecznej, adresatami programu są osoby rozpoczynające działalność gospodarczą. Mowa o studentach, absolwentach, ale także bezrobotnych. Z programu mogą skorzystać również opiekunowie osoby niepełnosprawnej, którzy nie wykonują aktualnie innej pracy zarobkowej.

Wsparcie w starcie – kto korzysta najczęściej?

Wśród blisko sześciu tysięcy firm, które powstały dzięki programowi najwięcej jest tych zajmujących się usługami. To ponad połowa, bo 3.090 firm. Drugie miejsce zajmują firmy handlowe (1.459). Najwięcej umów w ośmioletniej historii programu podpisano na Mazowszu (884) oraz w Małopolsce (690). Tylko do tych dwóch regionów popłynęło wsparcie na przeszło 111 mln złotych.

Ważny jest pomysł, ale równie ważne są pieniądze na pierwszy biznes. „Wsparcie w starcie” to jeden z mechanizmów, którym dysponuje Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. Jak się okazuje skorzystało z niego już prawie 5,2 tys. osób marzących o własnej firmie. Jak zdobyć niskooprocentowaną pożyczkę?

Skąd wziąć pieniądze na pierwszy biznes

Możliwości sfinansowania pierwszego biznesu wbrew pozorom nie jest szczególnie wiele. Oczywiście, można wziąć np. dotację z funduszu pracy, którą rozdzielają urzędy pracy, ale po pierwsze trzeba spełnić kilka wymogów – m.in. być bezrobotnym. Po drugie trzeba zmierzyć się z formalnościami, które pochłoną sporo czasu i dla osób, które chcą zacząć działać natychmiast, bywają mocno frustrujące. Bezrobocie się wydłuża, entuzjazm spada. Znamy przypadki osób, które machnęły ręką na tę pomoc. Część, pieniądze na pierwszy biznes po prostu pożyczyła, lub rozwiązała oszczędności.

Są i tacy, którzy zniechęceni niepowodzeniami w pierwszym starciu z państwową machiną ostatecznie zamiast za sterami własnej firmy, wylądowali na etacie. Sito eliminacyjne? Być może. Jeśli ktoś poległ na biznesplanie czy wyliczeniu szacowanych kosztów i przychodów, może rzeczywiście się do tego nie nadawał? Ale jeśli zrobił to np. bo skończyła się pula środków w pośredniaku, lub nie chciał dłużej czekać „w zawieszeniu”? Przykra sprawa. Na dotacji świat się nie kończy. Tym bardziej że za chwilę opowiemy o dość preferencyjnym i popularnym instrumencie, w którym są pieniądze na pierwszy biznes.

Pieniądze na pierwszy biznes – „Wsparcie w starcie”

Czym jest program „Pierwszy biznes – wsparcie w starcie”? Jak możemy przeczytać w oficjalnych materiałach, jego celem jest wspieranie przedsiębiorczości. Pieniądze pożyczone przez państwo mają tworzyć warunki do powstawania nowych miejsc pracy. Właśnie dlatego rękę trzyma na nim Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, które od kilku miesięcy w swoich kompetencjach ma także rynek zatrudnienia. Głównym elementem tego mechanizmu są niskooprocentowane pożyczki na rozpoczęcie własnego biznesu.

„Pierwszy biznes – Wsparcie w starcie”. Jakie warunki?

Pożyczka na pierwszy biznes jest udzielana na dość korzystnych warunkach. O oprocentowaniu jeszcze napiszemy. Zacznijmy jednak od maksymalnej kwoty, jaką możemy tą drogą otrzymać. Po pierwsze nie może być ona wyższa niż dwudziestokrotność przeciętnej pensji. Jest to więc obecnie około 110 tysięcy złotych, które możemy spłacać przez siedem lat. „Pożyczki udzielane są przez pośredników finansowych wybranych przez Bank Gospodarstwa Krajowego w całym kraju. Przepisy dają możliwość skorzystania z rocznej karencji w spłacie kapitału, bez jakichkolwiek opłat i prowizji”– czytamy na stronach resortu rodziny. 

Pożyczka na firmę. Kto może skorzystać?

Omawiane wsparcie niestety nie jest adresowane dla każdego. Z pożyczki mogą skorzystać bezrobotni w każdym wieku, studenci na finiszu studiów, a także absolwenci szkół oraz uczelni w ciągu czterech lat od momentu uzyskania dyplomu. Do grupy potencjalnych pożyczkobiorców zaliczani są także opiekunowie osób niepełnosprawnych, którzy nigdzie nie pracują lub nie wykonują innej działalności zarobkowej. 

CZYTAJ TAKŻE - Czy jest jeszcze miejsce na biznes w e-commerce?

Gdzie zdobyć pieniądze na pierwszy biznes?

O pożyczki można się starać u pośredników finansowych, których do realizacji tego zadania wybrał Bank Gospodarstwa Krajowego. Wystarczy wejść na tę stronę. Na konturowej mapie administracyjnej Polski klikamy interesujące nas województwo i dowiadujemy się, do kogo możemy zgłosić się z dokumentami.

Jak starać się o pożyczkę „wsparcie w starcie”

Ministerstwo zachwala, że procedurę w tym programie udało się maksymalnie uprościć. Nie oznacza to jednak, że pieniądze dostanie się na „ładne oczy”. Warunkiem koniecznym jest wypełnienie wniosku, którego elementem jest biznesplan planowanej firmy. Warto zatem dobrze się przyłożyć i określić perspektywy zakładanego przedsięwzięcia. 

Pożyczka na utworzenie stanowiska pracy

To kolejny element tego samego programu. Może z niego skorzystać każdy, kto chce utworzyć stanowisko pracy dla osoby bezrobotnej, poszukującej pracy lub opiekuna osoby niepełnosprawnej. W tym przypadku możemy liczyć na nieco mniej pieniędzy. To sześciokrotność przeciętnej pensji, czyli około 33 tysięcy złotych udzielana na trzy lata.

Wsparcie w starcie – oprocentowanie pożyczek

Obie opisane pożyczki są oprocentowane w sposób stały. W skali roku to 0,1 lub 0,25 stopy redyskonta weksli (decyduje o tym RPP). To oznacza, że jest to bardzo korzystna propozycja, z której skorzystały tysiące osób. 

Wsparcie w starcie – ile osób skorzystało?

Od początku realizacji tego programu zawarto już blisko 5,2 tysiące umów na podjęcie działalności gospodarczej. Ich łączna wartość przekroczyła już 358 mln złotych. Oprócz tego zawarto 107 umów na utworzenie stanowisk pracy, na co przeznaczono do tej pory 3 mln złotych.

 

 

 

Golf, znany z amerykańskich filmów o milionerach jako relaksujący, jest jednym z najbardziej kontuzjogennych sportów. Tylko w ubiegłym roku golfistom przydarzyło się ponad 32 mln urazów, a ich leczenie pochłonęło 320 mld dolarów. Polka wynalazła specjalny kombinezon, który pozwala ograniczyć liczbę kontuzji.

Justyna Bącela jako trenerka golfa doskonale wie, jak trudne dla jej podopiecznych jest wykonanie swingu golfowego, czyli charakterystycznego w tym sporcie zamaszystego ruchu ciałem, który ma na celu uderzenie kijem golfowym w piłkę. Widząc ten ruch w filmie, nie wydaje się on niczym trudnym – aktor wykonuje zamach, a piłka leci hen daleko w kierunku dołka. W rzeczywistości prawidłowo wykonany swing golfowy wymaga bardzo dużego wysiłku, niezliczonych godzin ćwiczeń i niestety – kontuzji.

[et_bloom_inline optin_id="optin_4"]

Okazuje się, że tylko w minionym roku pasjonaci golfa na całym świecie, a jest ich około 150 mln - doznali aż 32 mln urazów, których leczenie pochłonęło łącznie ok. 320 mld dolarów. Rozwiązaniem może być polski wynalazek, nad którym intensywnie pracuje Justyna Bącela i jej zespół Weregolf. Mowa o inteligentnym kombinezonie, który poprzez zastosowanie sztucznej inteligencji analizuje ruch golfisty i w czasie rzeczywistym wysyła informację zwrotną o nieprawidłowym ułożeniu ciała, sygnalizując to poprzez wibrację w miejscu, w którym należy skorygować postawę. Dzięki niemu zarówno początkujący, jak i zaawansowani golfiści mają możliwość ćwiczenia prawidłowej pamięci mięśniowej zwiększając efektywność wysiłku i eliminujący ryzyko urazów.

CZYTAJ TAKŻE: Pomysł na biznes. Czy warto inwestować w srebrną gospodarkę?

- Pomysł na stworzenie kombinezonu dla golfistów wziął się od mojej pasji do gry w golfa, która trwa już kilka ładnych lat. Od 2 lat jestem także certyfikowanym instruktorem Polskiego Związku Golfa. Na początku mojej przygody z tym sportem borykałam się z nauką swingu – podstawowego ruchu golfisty. Jest on bardzo skomplikowany, uznawany za drugi (po skoku o tyczce) najtrudniejszy manewr w sporcie. Ciężko jest go zrozumieć, a jeszcze ciężej jest wprowadzić go w swoje ciało – tłumaczy Justyna Bącela, CEO Weregolf. – Jako instruktor, kiedy próbowałam nauczyć początkujących zawodników odpowiedniego swingu, ciężko było mi wytłumaczyć to zagadnienie tak, by uczniowie nie tylko to zrozumieli, ale potrafili też od razu powtórzyć. Samo pokazywanie – czy to na swoim przykładzie, czy na ekranie telefonu, nie było wystarczające. Wiązało się to z większym nakładem czasu na wypracowanie pewnych nawyków ruchowych. Trening nie zawsze też był tak efektywny, jak zawodnik by tego oczekiwał.

CZYTAJ TAKŻE: Pomysł na biznes. Bushcraft i leśny survival rozwija się wyjątkowo szybko

Pomysł to nie wszystko

Polska trenerka już od dłuższego czasu nosiła się z zamiarem realizacji swojego pomysłu na inteligentny kombinezon, ale dla jednej osoby to żmudna praca na lata. Przełomem okazał się udział w Szkole Pionierów PFR, programie dla przyszłych przedsiębiorców technologicznych, który Polski Fundusz Rozwoju już po raz trzeci zorganizował we współpracy z Allegro. Tam podczas warsztatów Justyna poznała specjalistów w swoich dziedzinach, którzy wspólnie postanowili zrealizować pomysł i stworzyć start-up Weregolf.

Justyna Bącela

Zespół szybko zabrał się do pracy i przy pomocy mentorów Szkoły Pionierów PFR m.in. Mikołaja Małaczyńskiego z Legimi oraz Andrzeja Burgsa z Sygnis Weregolf zaczął intensywnie rozwijać swoje rozwiązanie. Zaledwie kilka miesięcy później ten sam zespół może już pochwalić się zwycięstwem podczas Gali Finałowej Szkoły Pionierów PFR, współpracą z Bones Studio – które współtworzyło między innymi technologie motion capture wykorzystane w grze “Wiedźmin”, oraz rozmowami z inwestorami z portfela PFR Ventures, którzy są zainteresowani sfinansowaniem ich przedsięwzięcia.

weregolf 2

Tym samym grupa młodych innowatorów dołączyła do wyścigu startupów tworzących egzoszkielety – wyposażenia użytkownika wspierające i mobilizujące ciało – wartego globalnie ponad 125 milionów dolarów i generującego co roku przychody na poziomie nawet 100 milionów. Analitycy ResearchAndMarkets.com przewidują, że już za cztery lata rynek może być wart prawie 2 miliardy dolarów.

Technologiczna siła Polek

Szansę na globalny sukces mają także inne pomysły polskich start-uperek. W tegorocznej edycji Szkoły Pionierów PFR to właśnie projekty kierowane i tworzone przez kobiety otrzymały wyróżnienie za największy potencjał biznesowy. Dodatkowo oba wyróżnione projekty są odpowiedzią na wyzwania związane z ekologią, a więc obszarem, który dynamicznie zyskuje na znaczeniu.

CZYTAJ TAKŻE: Kryzys w Polsce najmocniej dotyka małe rodzinne firmy – 75% wzrost niewypłacalności

Narzędzie eCiupaga, stworzone przez start-up Zajka, to urządzenie do mierzenia wilgotności gleby. Dzięki niemu rolnicy są w stanie dostosować nawodnienie pól do potrzeby roślin i zwiększyć swoje plony. Narzędzie banalne w swej prostocie nie jest jednak naszpikowane najnowszymi zdobyczami technicznymi – wręcz przeciwnie. Zespół, któremu przewodzi Katarzyna Gryzło odbył dziesiątki rozmów z rolnikami i plantatorami, tworząc rozwiązanie oparte o Bluetooth. Praktycznie eliminuje on konieczność korzystania z internetu, co w uboższych regionach świata może zaważyć na sukcesie całego projektu. Urządzenie jest połączone z aplikacją, a najważniejszym modułem jest czujnik wilgotności gruntu, który potrafi sprawdzić interesujące nas parametry nawet do 30 cm w głąb ziemi.

Rozwiązanie zostało już docenione na międzynarodowych konkursach, a zespół prowadzi kolejne rozmowy z potencjalnymi klientami. Być może już tej wiosny będziemy mogli zobaczyć eCiupagi wbite w ziemię polskich rolników.

Innym ekorozwiązaniem stworzonym w ramach Szkoły Pionierów PFR jest aplikacja ecoMY, która wesprze samorządy w segregacji śmieci, zwiększając poziom recyklingu i tym samym zmniejszając jego koszty. I tym razem jest to przykład innowacyjnego rozwiązania, które nie musi być naszpikowane technologią. Aplikacja wykorzystuje aparat dostępny w każdym telefonie do skanowania kodów kreskowych na opakowaniach zużytych produktów, tak aby użytkownik miał możliwość szybko sprawdzić, do jakiego pojemnika należy go wyrzucić.

CZYTAJ TAKŻE: Pomysł na biznes. Co najlepiej się sprzedaje, a na co jest raczej mały popyt? [DANE]

Szkoła Pionierów PFR po trzech latach działania stała się kuźnią startupów. Korzystając z umiejętności Polskiego Funduszu Rozwoju do przyciągania startupów oraz bliskiej współpracy z funduszami VC, twórcy doskonale zdają sobie sprawę z tego, czego brakuje startupowcom na wczesnych etapach rozwijania technologicznych firm. Rynek również zdaje się im sprzyjać – bo chęć do rozwijania firm rośnie wśród Polaków w miarę jedzenia. Google szacuje, że w sumie w ciągu ostatnich pięciu lat liczba polskich startupów wzrosła dwukrotnie – jest ich na rynku niemal 5 tys. Zmienia się również wizerunek startupowca – to już nie rzucający studia młodzi buntownicy, a doświadczone w biznesie osoby – nierzadko po czterdziestym roku życia. A jak pokazują wyniki Gali Finałowej Szkoły Pionierów PFR – wśród założycieli innowacyjnych firm jest coraz więcej kobiet.

Magazyn Firma

Magazyn Firma to serwis dla przedsiębiorców sektora MŚP. Prosto, konkretnie i praktycznie pokazujemy to, co ciekawe w zarabianiu pieniędzy.

Odwiedź nas na:

Magazyn Firma 2022. All Rights Reserved.
magnifier