magazyn-firma

OLX usłyszał zarzuty od Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Chodzi o sortowanie ofert w serwisie, które może wprowadzać w błąd oraz, jak ujął to regulator - „iluzoryczną ochronę kupujących w ramach »Pakietu ochronnego«”. Popularnej platformie grozi kara do 10 procent obrotu. 

UOKiK vs. OLX

Nikt nie ma wątpliwości, że OLX jest w absolutnej czołówce, jeśli chodzi o platformy e-commerce w naszym kraju. Za jej pośrednictwem można sprzedać oraz kupić różnego rodzaju produkty, oraz usługi.

Jak przyznaje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, spływało do niego wiele sygnałów na temat nieuczciwych praktyk, jakie miały być stosowane przez serwis. Regulator dokładnie się im przyznał, a wnioski nie brzmią najlepiej dla popularnego serwisu.

Jakie zarzuty Prezesa UOKiK wobec OLX?

Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zarzuca spółce wprowadzającą w błąd praktykę sortowania ofert. UOKiK zwraca uwagę, że wybierając opcję „od najtańszych” – ceny nie uwzględniają kosztów tzw. Usługi serwisowej. To zdaniem regulatora może wpłynąć na wybór oferty, która faktycznie jest mniej opłacalna. Ta opłata jest doliczana jedynie do części produktów, kiedy kupujący korzysta z przesyłek oraz płatności OLX.

UOKiK podaje przykład męskiej koszuli za 39 złotych z opłatą serwisową 3,67 zł, która jest widoczna dopiero po kliknięciu ogłoszenia. W takiej sytuacji plasuje się wyżej i wydaje się bardziej atrakcyjna cenowo, niż podobna koszula za 40 złotych, w przypadku której nie ma dodatkowych opłat.

CZYTAJ TAKŻE: Prowadzenie firmy jest coraz trudniejsze? Ta uważa 3 na 4 przedsiębiorców!

UOKiK: sortowanie musi bazować na porównywalnych kryteriach

Prezes UOKiK Tomasz Chróstny stawia sprawę jasno. „Rzetelne sortowanie produktów musi bazować na porównywalnych kryteriach. Szukanie ofert „od najtańszej” pozwala znaleźć najkorzystniejszą cenowo, bez konieczności weryfikacji każdego ogłoszenia. Jest to szczególnie istotne, gdy szukamy popularnych produktów, których jest wiele w serwisie. Sortowanie według ceny powinno uwzględniać wszystkie elementy składające się na jej finalną wysokość. Pominięcie jakiegoś składnika może wprowadzać użytkownika w błąd” – ocenił.

„Usługa serwisowa” i „Pakiet ochronny” pod lupą UOKiK

Zastrzeżenia Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wzbudził także brak jasnych oraz jednoznacznych informacji co do samej „Usługi serwisowej”. Wątpliwości urzędu dotyczą braku informacji dla użytkowników o możliwości zakupu bez dodatkowej opłaty, np. poprzez ustalenie w wiadomościach na platformie warunków odbioru bezpośrednio od sprzedającego.

To jednak nie wszystko. Wśród zgłoszeń, jakie kupujący przesłali do UOKiK, znalazły się skargi na temat „Pakietu ochronnego”. Usługa ta opisywana jest przez platformę jako dodatkowa ochrona, która umożliwia zgłoszenie pustej paczki lub otrzymanie przedmiotu innego niż zamawiany w ciągu doby od odbioru. Według zapewnień, w takiej sytuacji, po potwierdzeniu zasadności zgłoszenia, możliwe jest wstrzymanie pieniędzy sprzedającemu oraz zwrócenie ich kupującemu.

„Po przejrzeniu regulaminu jednak liczba zastosowanych wyłączeń budzi wątpliwości co do rzeczywistej możliwości skorzystania z tej ochrony, podobnie jak i procedura rozpatrywania zgłoszeń. Jej postanowienia są bowiem w nieuzasadniony sposób korzystniejsze dla sprzedającego” – napisał UOKiK w komunikacie.

 

Inflacja pogarsza sytuację materialną Polaków. Widać to po wynikach sprzedaży detalicznej w cenach stałych za czerwiec 2022 roku. Co prawda była wyższa niż przed rokiem o 3,2%, jednak spadła w porównaniu z majem spadła o 1,4%. To wyraźny sygnał, że w ujęciu miesięcznym Polacy kupują mniej. Co może oznaczać hamowanie sprzedaży detalicznej?

Polacy kupują mniej?

Dość powiedzieć, że równo rok temu, w czerwcu 2021 roku sprzedaż detaliczna notowała 8,6% wzrostu. Ostatni odczyt na poziomie 3,2% wygląda w tej sytuacji bardziej niż słabo. Do tego warto zauważyć miesięczny spadek sprzedaży detalicznej w cenach stałych (z uwzględnieniem inflacji) o 1,4%. Mamy więc czarno na białym – Polacy kupują mniej w sklepach, a także w internecie.

Kto notuje wzrosty sprzedaży?

Według danych GUS wzrost sprzedaży detalicznej w cenach stałych w ujęciu rocznym najbardziej widoczny był w kilku grupach. Pierwsza to „tekstylia, odzież i obuwie”. Tu wzrost wyniósł 13,2%. Dobrze sprzedają się też „farmaceutyki, kosmetyki i sprzęt ortopedyczny”. Ten sektor „urósł” o prawie 11%. Nie ograniczamy jeszcze zakupów w dziale „żywność, napoje", a także "wyroby tytoniowe”. Wzrost wyniósł 7,9%.

Gdzie sprzedaż maleje?

Powody do niepokoju ma branża najbardziej poturbowana przez inflację. Najgłębszy spadek sprzedaży dotyczy podmiotów handlujących paliwami. Wyniósł on aż -12,6%. Dodajmy, że dwucyfrowe wyniki na minusie w tej branży dotąd nie były notowane zbyt często.

Martwić może się także e-commerce, który w dobie pandemii mocno rozwinął biznesowe skrzydła. W czerwcu 2022 roku sprzedaż detaliczna przez internet spadła o 3,2% w porównaniu do maja. Co więcej, jak donosi GUS: „udział sprzedaży przez Internet w sprzedaży „ogółem” zmniejszył się z 8,9% w maju br. do 8,6% w czerwcu br. Spośród prezentowanych grup o znacznym udziale sprzedaży przez Internet spadek udziału raportowały przedsiębiorstwa zaklasyfikowane do grup: „tekstylia, odzież, obuwie” (z 22,3% przed miesiącem do 21,7%) oraz „meble, rtv, agd” (odpowiednio z 16,7% do 16,4%)”. W sieci lepiej sprzedają się tylko prasa i książki.

 

Komornik coraz częściej zagląda do zadłużonych przedsiębiorców. W elektronicznym systemie „licytacje komornicze” można znaleźć całą masę lokali użytkowych, hal oraz magazynów, które idą pod młotek. Co można dziś kupić na licytacjach? Sprawdziliśmy.

Licytacje komornicze – efekt problemów firm

Pandemia, wojna, a także inflacja – to trio skutecznie pogrzebało już niejeden biznes. Jeśli dodamy do tego coraz wyższe stopy procentowe, zauważymy, jak mocno poturbowanych jest wielu przedsiębiorców oraz menadżerów. Sprawdziliśmy ile lokali użytkowych, hal, a także magazynów jest obecnie w systemie licytacyjnym Krajowej Rady Komorniczej. Powodów do optymizmu niestety nie widać, ale licytacje komornicze to okazja na tańsze zakupy.

CZYTAJ TAKŻE: Licytacje komornicze to zupełnie nowy serwis

Co komornik może zabrać firmie?

Według stanu na dzień 23.06.2022 w systemie licytacji komorniczych znajdowały się aż… 72 lokale użytkowe, których licytacje zaplanowano do października 2022. Wiele z nich trafiło tam na skutek potężnych kosztów, spirali zadłużenia i coraz gorszej kondycji przedsiębiorców. Każdy z nich znalazł się w sytuacji, w której oko w oko musiał stanąć z komornikiem. A to już ostateczność i potwierdzenie fatalnego obrotu spraw.

Tego samego dnia w systemie KRK znajdowało się 37 hal i magazynów oraz 36 maszyn i urządzeń przemysłowych, których licytacje zaplanowano do końca września. W tym gronie znajdują się m.in. armatki śnieżne, wózki widłowe, koparka, dźwig, śrutownica czy giętarka.

Szansa na tanie zakupy do firmy?

Teraz czas na brutalną prawdę o rynku. Nieszczęście w biznesie dla jednych czasem oznacza… okazję dla innych, którzy mogą kupić nieruchomości potrzebne w biznesie oraz używany sprzęt po niskich cenach. Wystarczy wejść na stronę https://licytacje.komornik.pl, która zawiera obwieszczenia o licytacjach z całego kraju. Okazji, jak zwykle w takich sytuacjach nie brakuje...

Są firmy, w których działy zaopatrzenia i inwestycji bacznie przyglądają się bieżącym ofertom licytacji komorniczych. Jak przyznają sami przedsiębiorcy, często to okazje na obniżenie kosztów. Kluczem jest znalezienie odpowiedniej oferty. Mamy wrażenie, że jest ich coraz więcej.

Udostępniane przez sieci handlowe programy lojalnościowe i aplikacje ułatwiają odnalezienie się wśród sklepowych półek. Ale nie tylko. Przede wszystkim pomagają w budowaniu lojalności wśród klientów.

Jak kupują konsumenci

Programy lojalnościowe i aplikacje idealnie wpasowały się w trendy zakupowe wymuszone przez nowe, koronawirusowe okoliczności. Dzięki nim oszczędzamy czas i pieniądze. A jak pokazują badania cena jest nieustannie jednym z ważniejszych argumentów przy podejmowaniu decyzji zakupowych.

Jak kupują Polacy. Pandemia stworzyła nowe typy konsumentów

Przede wszystkim pandemia doprowadziła do tego, że na zakupy chodzimy rzadziej, ale za jednym razem w koszyku ląduje więcej produktów. Poza tym staramy się robić zakupy w miejscach gdzie kupimy cały niezbędny asortyment. Tak by nie włóczyć się niepotrzebnie po kilku placówkach. A co za tym idzie nie narażać się na kontakt z osobą chorą.

Dodatkowo sklepowe aplikacje, w których udostępniane są z wyprzedzeniem informacje o rabatach są niezwykle pomocne przy planowaniu posiłków i tworzeniu list zakupów.

Lojalny klient czyli jaki

Skoro jednorazowe wyjście do sklepu oznacza większy wydatek, sieci handlowe robią wszystko, by pieniądze trafiły właśnie do ich kas. I to nie raz, a regularnie. Walka o lojalnego klienta trwa.

CZYTAJ TAKŻE: Piwo kraftowe i bezalkoholowe hitem list zakupów

Kim w takim razie jest lojalny klient? To osoba, która uważa że ten sklep lub marka najlepiej spełnia jego oczekiwania. Lojalny klient jest jak przyjaciel, wspiera, odwiedza, wybacza drobne potknięcia. Ale jeśli dana firma zawiedzie jego zaufanie, nie wróci. Zrozumiałe jest więc dlaczego, sieci handlowe poświęcają tyle czasu na badanie potrzeb konsumentów.

Jak pokazują ostatnie badania GfK Polonia największą liczbą lojalnych klientów cieszą się obecnie: Biedronka – 30,4 proc. , Lidl – 12,8 proc. i Dino – 11, 2 proc. Biedronka jest niepodważalnym liderem. Ale, co zostało zapisane w badaniu, „Polacy robiąc zakupy FMCG rzadko przywiązują się do konkretnej sieci”. Powodem może być podążanie za najlepszą ceną.

CZYTAJ TAKŻE: Wtorek nowym zakupowym dniem. Pandemia pozmieniała sklepowe przyzwyczajenia

W końcu dla wielu klientów pandemia to przede wszystkim czas problemów z pracą. Nawet jeśli nie widać tego w statystykach dotyczących bezrobocia firmy zmniejszyły czas pracy, a co za tym idzie wynagrodzenia. Spora część społeczeństwa musiała się przebranżowić.

Programy lojalnościowe i aplikacje pomocne w utrzymaniu klienta

Pracownicy sieci handlowych doskonale zdają sobie sprawę z „niewierności” polskich konsumentów. Dlatego szukają sposobów na zwiększenie ich przywiązania do swojej marki.

Programy lojalnościowe, szczególnie te w postaci aplikacji są idealnym rozwiązaniem. W porównaniu do znanych a poprzednich lat kart pozwalają precyzyjnie poznać użytkownika i jego potrzeby. Algorytm dokładnie przygląda się produktom w koszyku i tym, które wzbudziły zainteresowanie. A dzięki temu sklep przesyła spersonalizowaną ofertę. Dodatkowo aplikacja obecna w telefonie, przypominają o nowych ofertach. Właśnie wtedy, gdy dana osoba o tym pomyśli.

Odmowa przyjęcia gotówki. Czy sprzedawca ma takie prawo?

To nie przypadek. Aplikacja zbiera dane o tym, kiedy użytkownik z niej korzysta, czyli kiedy poświęca czas na zakupowe sprawy. Konsument jest więc „atakowany” zgodnym z jego upodobaniami przekazem, o porze gdy zajmuje się tą tematyką. Wyrabia to w nim poczucie bycia znanym i ważnym dla tej a nie innej sieci. A to buduje lojalność.

Co powoduje, że ten a nie inny produkt trafia do sklepowego koszyka? Jak kupują Polacy – te pytania zadają sobie sprzedawcy. Odpowiedź nie jest jednoznaczna, bo rodzajów konsumentów mamy aż siedem.

Jak kupują Polacy. Poznaj klienta i sprzedawaj więcej

Wielotygodniowe zamknięcia sklepów, konieczność pozostania w domu i niepewna sytuacja finansowa wpłynęły na zachowania zakupowe mieszkańców Polski. Najnowszy raport „FMCG Brands We Shop by BLIX & Kantar” definiuje aż siedem typów konsumentów. Jak wskazują twórcy podsumowania, pandemia stworzyła aż 3 nowe grupy. Prawda o tym, jak kupują Polacy może być zaskakująca.

Co to oznacza? Że każdy przedsiębiorca, który zajmuje się handlem musi zdawać sobie sprawę, że zamiast jednego rodzaju klientów, swoją ofertą musi zaciekawić aż siedem typów. A każdy z nich wykazuje inne cechy i podejmuje decyzję zakupową na podstawie innego bodźca.

CZYTAJ TAKŻE: Piwo kraftowe i bezalkoholowe hitem list zakupów

Tylko znając charakterystyki poszczególnych rodzajów, będziesz sprzedawać więcej. Oczywiście, zadowolenie wszystkich jest trudne, wręcz niemożliwe. Ale stosując ustaloną strategię możesz dotrzeć do naprawdę szerokiej grupy. Od ciebie zależy, czy wybierasz najliczniejsze kategorie konsumentów i do ich potrzeb dopasowujesz przekaz. Czy może kierujesz różnorodne komunikaty i oferty, tak by w dłuższym czasie dotrzeć do każdego typu.

Jakie są typy konsumentów

Do najliczniejszej grupy należy co czwarty z nas. Aż 25 procent konsumentów cechuje się rozwagą i pragmatyzmem. To oznacza, że podczas zakupów zwracamy uwagę i na cenę i na markę i starając się znaleźć najlepszą ofertę na topowe produkty. Dlatego bardzo często jesteśmy łowcami promocji.

CZYTAJ TAKŻE: Wtorek nowym zakupowym dniem. Pandemia pozmieniała sklepowe przyzwyczajenia

Kolejna kategoria to entuzjaści podatni na wpływ influencerów. Blisko co piąty konsument (19 procent) śledzi popularne osoby w sieci i dokonując wyboru zakupowego kieruje się ich poleceniami. O tym jak dokładnie to działa przekonaliśmy się ostatnio przy szale na lody ekipy. Nawet producent smakołyku, Firma Koral był zaskoczony wynikami sprzedaży. W influencerach drzemie ogromny potencjał sprzedażowy, którzy nie każdy handlowiec czy producent już odkrył.

Trzecie miejsce – po 14 procent, zajmują ex aequo shopperzy z przymusu i cenoholicy. Ci pierwsi kupują, bo muszą. Ale czynność ta nie sprawia im żadnej przyjemności. Odwiedzanie sklepów jest przykrym obowiązkiem, potrzebnym im do przetrwania. Z kolei cenoholicy, skupiają się tylko i wyłącznie na cenie. To ona skłania lub zniechęca ich do dokonania zakupu.

CZYTAJ TAKŻE: Na zakupy do sieci. Sklepów internetowych przybywa jak grzybów po deszczu

Tylko odrobinę mniej jest wśród nas świadomych koneserów. Co oznacza, że 12 procent konsumentów podejmuje bardzo świadome, rozsądne decyzje zakupowe.

Co dziesiąta osoba odwiedzająca sklep jest zainteresowana społeczną podstawą marki i jej zaangażowaniem w ochronę środowiska.

Do najmniej licznych typów konsumentów należą shopperowi domatorzy (6 procent), czyli ci którzy są zorganizowani, kupują według wcześniej przygotowanej listy. Oni także lubią promocje, ale nie polują na nie.

CZYTAJ TAKŻE: Do Żabki dostał się śpiewająco. Szef „Rośleko” serenadą zaciekawił managera

Jak pandemia zmieniła zachowania konsumentów

Porównując wyniki tegorocznego zestawienia z dwoma poprzednimi zauważyć można, że cena nadal ma ogromne znaczenie dla dużej części z osób odwiedzających sklepy. To ona w wielu przypadkach decyduje o tym czy coś trafi do koszyka, czy nie.

CZYTAJ TAKŻE: Tego się nie spodziewałeś. Tak klienci wynoszą towar ze sklepów! (LISTA CZYTELNIKÓW)

Ponadto grupa konsumentów staje się coraz bardziej różnorodna, co jak już pisaliśmy jest wyzwaniem dla przedsiębiorców produkujących i sprzedających towary.

Cieszy wzrastająca świadomość, nie tylko w zakresie bieżących ofert, ale także polityki i filozofii marek.

Myli się ten, kto uważa że Polacy na stałe przeniosą się z zakupami do sieci. Badania pokazują, że zmniejszamy liczbę kupowanych rzeczy, by zebrane środki wykorzystać na otwarcie sklepów, w których można kupować bezpośrednio.

Polacy czekają na otwarcie sklepów

Dotknąć, przymierzyć, powąchać – to tylko niektóre czynności wykonywane przez konsumentów podczas zakupów. Osobista wizyta w placówce handlowej pozwala zbadać oglądany przedmiot wieloma zmysłami i z każdej strony. Internet niestety nie daje takich możliwości. Gdy korzystamy z ekranu komputera mamy do dyspozycji jedynie wzrok. To za mało. Co grosza, obciążone ilością czasu spędzoną przed ekranem oczy potrafią płatać figle. I tak wyglądające spektakularnie na zdjęciu opakowanie płynu do płukania, okazuje się butelką o pojemności 100 ml. A sukienka, która modelce sięgała za kolano jest bardzo krótką mini. Nawet wprowadzana przez wiele sieci darmowa dostawa zamówienia czy bezkosztowy zwrot nie zastępują wizyty w sklepie stacjonarnym. Największą wadą jest bowiem czas. To co można było załatwić w parę minut, zajmuje kilka dni.

CZYTAJ TAKŻE: Wtorek nowym zakupowym dniem. Pandemia pozmieniała sklepowe przyzwyczajenia

Mimo nieustająco rosnącej branży e-commers i coraz to nowszym rozwiązaniom, mającym sprawić, że zamówiony towar będzie idealny, Polacy czekają na otwarcie sklepów. Po zapoznaniu się z raportem Future Consumer Index sporządzonym przez firmę EY, można wysnuć wniosek, że mało prawdopodobne jest, aby po zakończeniu pandemii zainteresowanie handlem internetowym pozostało na obecnym wysokim poziomie. Potwierdza to wypowiedź Artura Gęsickiego, Lidera EY-Parthenon w Polsce i Krajach Bałtyckich, ekspert Sektora Handlu i Produktów Konsumenckich EY.

 Powrót do dawnego sposobu robienia zakupów to efekt tego, że po pierwszych, ubiegłorocznych niepokojach związanych z odwiedzaniem fizycznych placówek handlowych, w ostatnich miesiącach mogliśmy już obserwować wzmożony ruch, np. w sklepach spożywczych. Polacy od początku dobrze czuli się i często korzystali szczególnie ze sklepów spożywczych typu convenience z tzw. sąsiedztwa, a także sklepów z materiałami remontowymi i wyposażeniem wnętrz (relatywnie więcej czasu na majsterkowanie oraz drobne remonty – podkreśla.

Zakupy stacjonarne symbolem dawnego życia

Polacy lubią zakupy, zawsze lubili. Przed wprowadzeniem ograniczeń handlu w niedziele, odwiedzanie centrów handlowych były jedną z najczęściej wybieranych weekendowych atrakcji. Snucie się po zakupowych alejkach, korzystanie z placów zabaw dla dzieci, wypad do kina, w między czasie zjedzony posiłek. Ulokowane w handlowych korytarzach punkty zapewniały spędzenie kilku ekscytujących godzin. Nie ma co ukrywać, że większość z nas lubiło tę formę wykorzystania wolnego czasu.

CZYTAJ TAKŻE: Zwrot zakupów do sklepu internetowego. Jakie są obowiązki sprzedawcy

Tymczasem pandemia koronawirusa nam to odebrała i to na bardzo długi czas. Zdaniem rządzących, centra handlowe i duże sklepy to miejsca, w których koronawirus bardzo szybko się rozprzestrzenia. Dlatego w trosce o bezpieczeństwo zarówno klientów, jak i pracowników, podjęta została decyzja o zamknięciu większości sklepów. Na nic zdały się lamenty przedstawicieli branży handlowej, zapewnienia o przestrzeganiu reżimu sanitarnego i dezaprobata ze strony konsumentów. Kolejne lockdowny wiązały i nadal wiążą się z obowiązkowym zamknięciem handlowych punktów stacjonarnych. Wzrost sprzedaży w handlu internetowym jest więc po części skutkiem rządowej taktyki walki z COVID-19.

CZYTAJ TAKŻE: Chcesz sprzedawać więcej w sklepie internetowym? Wprowadź odroczone płatności

Do wybrania takiej formy robienia zakupów zostaliśmy zmuszeni. A jak to z każdym przymusem bywa, z utęsknieniem czeka się na jego zakończenie. Zakazany owoc kusi najbardziej. Możliwość swobodnego pójścia do sklepu, bez strachu i konieczności monitorowania dozwolonej liczby osób to marzenie niejednego konsumenta. Co widać nie tylko w badaniach, ale i zachowaniach osób odwiedzających sklepy w czasie pandemicznego rozluźnienia. Z omawianego raportu EY wynika, że większość ankietowanych deklaruje powrót do stacjonarnej formy robienia zakupów w ciągu kilku dni lub tygodni po zakończeniu pandemii. Ale jak zaznacza Gęsicki, trudno w tej chwili oszacować skalę powrotu.

Otwartym pytaniem pozostaje przyszły balans pomiędzy poziomem zakupów realizowanych w Internecie vs. sieć stacjonarna, gdyż raczej mało realnym wydaje się powrót do nawyków sprzed pandemii – dodaje.

Oszczędne wydawanie pieniędzy

Kolejną sprawą, którą uwidoczniły badania jest fakt, że ostatnimi czasy Polacy wydają pieniądze bardzo rozsądnie. W porównaniu z czasem sprzed pandemii, coraz rzadziej do koszyków trafiają produkty spoza listy potrzeb. I co ciekawe, zachowanie to wcale nie jest spowodowane obawami o niepewną przyszłość. Wbrew europejskiej tendencji oraz krajowym nastrojom z października 2020 roku, ankietowani mniej boją się efektów pandemii. Oszczędzanie nie wynika z troski o utratę pracy. Ponad 40 procent pytanych spodziewa się, że jego sytuacja finansowa będzie stabilna.

Ale nawet ten optymizm nie przekłada się na chęć do wydawania pieniędzy. Ponieważ blisko 60 procent przyznaje, że teraz rozsądniej wydaje pieniądze niż przed pandemią. Co zazwyczaj objawia się dokładniejszą analizą produktów w zakupowym koszyku. Ale to nie wszystko, bo 34 procent wymienia produkty w celu obniżenia ostatecznej kwoty wydanej w sklepie. W porównaniu z poprzednim badaniem w tym zakresie nastąpił wzrost aż o 10 procent. Polacy coraz częściej przyznają, że rezygnują całkowicie z niektórych produktów.

CZYTAJ TAKŻE: Odmowa przyjęcia gotówki. Czy sprzedawca ma takie prawo?

Opisane zmiany w zestawieniu z dobrymi nastrojami finansowymi mogą być zaskakujące, ale jak tłumaczy Grzegorz Przytuła, Associate Partner EY-Parthenon, ekspert Sektora Handlu i Produktów Konsumenckich EY ma to solidne uzasadnienie.

Przyczyn takiego stanu rzeczy można jednak upatrywać co najmniej w dwóch obszarach. Pierwszy to różnice między deklaracjami a faktycznym stanem rzeczy. Drugi dotyczy wymuszonych zachowań. Polacy mogli zauważyć, że przy znacznym ograniczeniu codziennych aktywności i spędzając większość czasu w domu, możliwe jest oszczędzanie większych kwot. Oszczędności mogą wynikać zarówno z faktu, że część wydatków stała się zbędna, jak i z tego, że ich realizacja została odgórnie ograniczona – podkreśla.

Oznacza to, że dopiero pełne otwarcie sklepów stacjonarnych i umożliwieniu konsumentom swobodnego podejmowania decyzji zakupowych, będzie można w pełni ocenić zmiany w ich zachowaniu. Dużo jedna wskazuje na to, że duża część Polków wróci do stacjonarnego sposobu zaopatrywania się w potrzebne produkty.

Ograniczenia w dostępie do stacjonarnych placówek handlowych i nawoływania do pozostania w domach przynoszą efekty. Konsumenci coraz chętniej robią zakupy wirtualnie. Co ważne, nie mogą narzekać na brak asortymentu bo sklepów internetowych przybywa.

Do wyboru, do koloru

Z danych przedstawionych przez agencję Bisnode A Dun & Bradstreet Company, że na koniec pierwszego kwartału 2021 roku w Polsce istniało 46,5 tysiąca sklepów internetowych. W porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami poprzedniego roku, jest ich o 2 tysiące więcej. Sklepów internetowych przybywa w szybkim tempie. Wzrost w porównywanym przedziale czasu wynosi aż 70%. A patrząc na cały rok 2020 do 2021, liczba sklepów on-line zwiększyła się o ponad 20 procent.

[et_bloom_inline optin_id="optin_4"]

Nie powinniśmy więc narzekać na to, że nie możemy znaleźć tego co nas interesuje. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że w poszukiwaniach nie dojdziemy do obranego celu z uwagi na zbyt dużo stron do przejrzenia, niż to, że tej rzeczy nie ma w którejś ofercie.

CZYTAJ TAKŻE: Wtorek nowym zakupowym dniem. Pandemia pozmieniała sklepowe przyzwyczajenia

Koronawirus przyspieszył ekspansję

Trend przenoszenia zakupów do sieci obserwowany jest od co najmniej paru lat. To na jego podstawie sieci rezygnowały z części sklepów stacjonarnych na rzecz inwestycji w obsługę klienta internetowego. Ale pandemia koronawirusa znacznie przyspieszyła zmiany. Wręcz przeprowadziła ekspresową rewolucję. Swoje trzy grosze dołożyły centra handlowe, które pomimo obowiązkowego zamknięcia umiejscowionych w nich sklepów, nie zmniejszyły najemcom czynszów. W rezultacie zagraniczne sieci jak na przykład Promod, całkowicie opuściły polski rynek, zostawiając tylko sklep internetowy. A rodzime Empik i Reserved polikwidowały część salonów.

CZYTAJ TAKŻE: Chcesz sprzedawać więcej w sklepie internetowym? Wprowadź odroczone płatności

Sklepów internetowych przybywa i będzie przybywać

Pandemia zmieniła zachowania zakupowe konsumentów. Wszystko wskazuje na to, że nawet gdy sytuacja epidemiologiczna się poprawi klienci nie wrócą do sklepów stacjonarnych. Zdaniem ekspertów pod koniec bieżącego roku liczba wirtualnych placówek wyniesie 55 tysięcy.

CZYTAJ TAKŻE: Kasa fiskalna w sklepie internetowym. Obowiązkowa przy odbiorze osobistym

Nie jest jednak tak, że wszystkie sklepy, które powstają pozostają otwarte. Sprzedawcy starają się dotrzeć ze swoją ofertą do jak najszerszej grupy odbiorców, ale musimy pamiętać, że wiele osób ma problemy finansowe. Co oznacza, że ich możliwości zakupowe są mniejsze. Na liczbę 2 tysięcy sklepów składa się 3,4 tysiąca otwartych tego typu biznesów i blisko 1,4 zamkniętych w działalności.

Castorama, Leroy Merlin, a teraz Galeria Krosno przenoszą sprzedaż na otwartą przestrzeń. Sklepy na parkingu to nowy pomysł handlowców na obejście rządowych restrykcji.

Restrykcje potrwają dłużej

Minister Zdrowia przedłużył obostrzenia i tak zwany „twardy” lockdown do 18 kwietnia. Zdaniem Niedzielskiego to jedyna szansa na opanowanie trudnej sytuacji związanej z pandemią koronawirusa. W związku z tym jeszcze co najmniej przez 10 dni większość sklepów w centrach handlowych będzie zamkniętych. Podobnie jak placówki handlujące meblami, czy materiałami budowlanymi, których powierzchnia jest większa niż 2 tys. metrów kwadratowych. Wiosna jest dobrym czasem i na odświeżenie garderoby i remonty. Dlatego aby uniknąć strat właściciele otworzyli sklepy na parkingu.

[et_bloom_inline optin_id="optin_4"]

Sklepy na parkingu – skąd ten pomysł

Wiosenną garderobę można kupić przez internet. Już w trakcie pierwszej fali pandemii z tego sposobu skorzystało wielu konsumentów. Teraz coraz śmielej do zakupów online podchodzą sklepy z asortymentem meblowym i budowlanym. Ale jest problem. Ubrania czy książki są bardziej poręczne w dostarczeniu. A z meblami, czy na przykład farbami może być problem. Pierwsze są niewymiarowe, przez co ich dostawa jest droższa, a drugie należałoby zobaczyć lub wypróbować przed zakupem większej ilości.

CZYTAJ TAKŻE: Kasa fiskalna w sklepie internetowym. Obowiązkowa przy odbiorze osobistym

Castorama czy Leroy Merlin przeniosły więc sprzedaż na otwartą, a tym samym bezpieczniejszą przestrzeń i otworzyły sklepy na parkingu. Początkowo miały to być tylko punkty odbiorów zamówionych w sieci produktów. Jednak jak informują niezadowoleni pracownicy na parkingach odbywa się prawie normalna sprzedaż. Zainteresowani klienci zamawiają towary telefonicznie stojąc na parkingu i w krótkim czasie otrzymują zrealizowane zamówienie. Wbrew opinii związków zawodowych sieci chwalą się tym rozwiązaniem z internecie.

CZYTAJ TAKŻE: Pierwsi przedsiębiorcy domagają się odszkodowań za lockdown i pozywają Skarb Państwa

Galeria pod namiotem

Radiozet.pl opisuje, jak swoje zdanie na temat obostrzeń i ich zasadności pokazali najemcy powierzchni handlowych w Galerii Krosno. To właśnie oni wpadli na pomysł, by punkty sprzedaży przenieść na otwartą przestrzeń. Skoro sklepy poza centrami handlowymi mogą działać, to przenieśli swoje sklepy poza objęty restrykcjami budynek. Zarządca nieruchomości zgodził się, na stworzenie prowizorycznych stoisk sklepowych na powierzchni przynależącej do centrum. Jak podkreślają przedstawiciele Galerii Krosno, nie zachęcają właścicieli sklepów do takiej formy działania, ale i nie stoją im na przeszkodzie. Wydają pozwolenia na użytkowanie powierzchni, o resztę zainteresowani sprzedawcy muszą zadbać sami.

CZYTAJ TAKŻE: Dodatkowa dezynfekcja koszyków sklepowych nie jest potrzebna. Nawet w szczycie pandemii

Zapewne niedługo przekonamy się czy najemcy z innych centrów handlowych wezmą przykład z właścicieli lokali w Galerii Krosno.

Takie stanowisko zajęło Ministerstwo Zdrowia, odpowiadając na interpelację Krzysztofa Śmiszka. Poseł Lewicy pytał, czy nie przydałyby się ogólne wytyczne na podstawie których byłaby przeprowadzana dodatkowa dezynfekcja koszyków sklepowych. By w ten sposób zmniejszyć zagrożenie zakażeniem COVID-19.

[et_bloom_inline optin_id="optin_4"]

Nierówna walka z koronawirusem

Reagując na niepokojące dane, co do rosnącej liczy chorych, poseł Śmiszek zainteresował się czystością koszyków i wózków sklepowych. Jak zauważył, to potencjalne siedlisko: bakterii i wirusów, z którego w krótkim czasie korzysta wiele osób. Nie każdy klient, mimo ogólnych zaleceń dezynfekuje ręce po wejściu do sklepu. Utrzymanie wózków w czystości, w zgodzie z jednolitymi wytycznymi przygotowanymi przez Ministerstwo Zdrowia lub sanepid z pewnością zwiększyłoby bezpieczeństwo osób odwiedzających placówki handlowe.

CZYTAJ TAKŻE: Wtorek nowym zakupowym dniem. Pandemia pozmieniała sklepowe przyzwyczajenia

Zdaniem posła, dodatkowa dezynfekcja koszyków sklepowych i wózków powinna zostać zapisana obok wytycznych dotyczących ilości klientów na daną powierzchnię. Składający interpelację pytał również, czy w tej chwili są przeprowadzane kontrole czystości koszyków i wózków sklepowych.

Dodatkowa dezynfekcja koszyków sklepowych nie leży w planach ministerstwa

Na interpelację odpowiedział w imieniu Ministerstwa Zdrowia Waldemar Kraska. Z pisma wynika, że MZ nie planuje w najbliższym czasie wprowadzania żadnych zaleceń, ani wytycznych we wspomnianym zakresie. Zdaniem sekretarza stanu, obecne czyli takie same jak poza pandemią zasady przeprowadzania kontroli czystości przez pracowników sanepidu są wystarczające. Ponadto mężczyzna uznał, że zasady higieny są wewnętrzną sprawą każdego zakładu lub sklepu. Indywidualnie należy też oceniać poziom zagrożenia. Wpływają na nie: powierzchnia, rodzaj asortymentu, sposób sprzedaży oraz natężenie kontaktu z pracownikami.

„Z uwagi na to, że obowiązujące przepisy prawa żywnościowego nie nakładają na przedsiębiorców szczegółowych wymagań dotyczących sposobu prowadzenia w zakładzie kontroli wewnętrznej. Sposób prowadzenia tej kontroli powinien być określony przez przedsiębiorcę w procedurze, dostosowanej do wielkości i profilu działalności zakładu. Natomiast zapisy zawarte w procedurze kontroli wewnętrznej powinny określać sposób wykonywania poszczególnych czynności w zakładzie. W tym związanych z czyszczeniem i dezynfekcją wózków i koszy sklepowych, w celu zapewnienia wymagań higienicznych oraz bezpieczeństwa użytkowania przez konsumentów” – czytamy w odpowiedzi.

CZYTAJ TAKŻE: Zamykanie sklepów zwiększa zagrożenie zarażeniem COVID-19 – ostrzegają handlowcy

Waldemar Kraksa przypomniał, że już rok temu w zaleceniach z marca 2020 roku, GIS zobowiązał właścicieli placówek handlowych do utrzymywania w czystości przestrzeni i powierzchni dotykowych, z którymi kontakt ma dużo osób.

CZYTAJ TAKŻE: Zakaz handlu w niedzielę. Alkohol ukróci obejście przepisów?

Wynika z tego jednoznacznie, że na razie przepisów i zaleceń dotyczących dezynfekcji koszyków i wózków sklepowych nie będzie.

Zgodnie z przepisami, ostatni weekend przed świętami Wielkanocnymi, który w tym roku przypada na 28 marca to niedziela handlowa. Jednakże 27 marca zaczynają obowiązywać zapowiedziane przez premiera obostrzenia. Także te dotyczące sklepów. Przeczytaj, jak pod względem handlowym będzie wyglądał najbliższy weekend.

Napisać, że sprawy się pokomplikowały to zdecydowanie za mało. Przed nami najdziwniejszy weekend w historii. Z każdej strony napływają sprzeczne informacje. Pewnym jest, że 28 marca to niedziela handlowa, ale co z tego wynika?

[et_bloom_inline optin_id="optin_4"]

28 marca to niedziela handlowa

Zgodnie z artykułem 7 ustawy z dnia 10 stycznia 2018 r. o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni, zakaz handlu nie obowiązuje w niedzielę bezpośrednio poprzedzającą pierwszy dzień Wielkiej Nocy. Tak więc na mocy ustawy 28 marca 2021 roku to niedziela handlowa.

CZYTAJ TAKŻE: TOP10 Jak klienci okradają sklepy

Oczywiście wprowadzając ten przepis w 2018 roku ustawodawca nie mógł mieć pojęcia, że wskazany dzień będzie epicentrum III fali pandemii koronawirusa. Co więcej nie mógł przewidzieć, że część sklepów od dawna będzie zamknięta, a wstęp do galerii handlowych będą miały tylko osoby zainteresowane zakupami: spożywczymi, drogeryjnymi czy aptecznymi.

27 marca rozpoczyna się twardy lockdown

Z uwagi na ciągle rosnącą liczbę chorych na COVID-19 oraz realną obawę niewydolności systemu opieki zdrowotnej premier Morawiecki zaostrzył pandemiczne restrykcje. Podczas konferencji prasowej, która odbyła się 25 marca szef rządu zapowiedział, że tzw. twardy lockdown zacznie obowiązywać w sobotę 27 marca. Dzień przed jego wprowadzeniem pojawiło się rozporządzenie regulujące szczegółowo nowe zakazy. Jedną z kluczowych kwestii są jeszcze szersze niż dotychczas ograniczenia w handlu.

CZYTAJ TAKŻE: Zawieszenie zakazu handlu w niedziele na czas pandemii to dobry pomysł?

Kontrowersje może budzić fakt, że przepisy rangi ustawowej wskazujące, że 28 marca to niedziela handlowa, ograniczone zostały zwykłym rozporządzeniem. Z hierarchii źródeł prawa wynika, że przepis niższego rzędu nie może ograniczać uprawnień wynikających z normy niższej. Ale obostrzenia są jakie są, czasu jest mało. A rządzący mogą powołać się podczas ewentualnych procesów na ważny interes społeczny, a nawet interes państwa. Ale odłóżmy prawne rozważania na bok. Treść rozporządzenia z 25 marca 2021 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii jest już sama w sobie na tyle niejasna, że wystarczy, gdy skupimy się na niej.

CZYTAJ TAKŻE: Tego się nie spodziewałeś. Tak klienci wynoszą towar ze sklepów! (LISTA CZYTELNIKÓW)

Jakie sklepy będą otwarte 28 marca

Stacjonarne sklepy z odzieżą i butami, znajdujące się w centrach handlowych pozostają zamknięte na mocy wcześniejszych przepisów. Sklepy spożywcze takie jak Lidl i Biedronka zapowiadają, że placówki będą otwarte do późnych godzin nocnych, a niektóre nawet całą dobę. Wszystko po to, by każdy kto chce zrobić zakupy przed świętami miał na to szansę.

CZYTAJ TAKŻE: Wtorek nowym zakupowym dniem. Pandemia pozmieniała sklepowe przyzwyczajenia

Największe zamieszanie dotyczy sklepów meblowych i budowlanych. Otóż te o powierzchni sprzedażowej powyżej 2 tys. metrów powinny zostać zamknięte. Tak więc zakupów nie zrobimy w: Obi, IKEA, Leroy Merlin czy Castoramie. Mimo zamknięcia w Leroy Merlin będą możliwy odbiory zamówień internetowych. Mniejsze placówki z asortymentem meblowym i budowlanym np.: PSB Mrówka czy Bricomarché będą działać i w sobotę i w niedzielę. Patrząc na wiosenne plany remontowo – budowlane dużej części społeczeństwa, to właśnie w tych placówkach weekend będzie bardzo tłoczny.

Jeśli panujesz zakupy, sprawdź w internecie aktualne informacje na temat godzin i sposobu działania sklepu, który chcesz odwiedzić.

Magazyn Firma

Magazyn Firma to serwis dla przedsiębiorców sektora MŚP. Prosto, konkretnie i praktycznie pokazujemy to, co ciekawe w zarabianiu pieniędzy.

Odwiedź nas na:

Magazyn Firma 2022. All Rights Reserved.
magnifier