magazyn-firma

Nastroje w MŚP są najgorsze w historii, wynika z badania „Busometr ZPP” realizowanego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Wniosek jest prosty – jest bardzo źle.

Nastroje w MŚP

Nastroje w małych i średnich firm (MŚP) są dalekie od ideału. Indeks nastrojów przedsiębiorców „Busometr ZPP” w pierwszym półroczu 2022 roku był najniższy w całej historii tego badania. Dodajmy, że Związek Przedsiębiorców i Pracodawców prowadzi je od dekady.

Zgodnie z najnowszym odczytem „Busometru”, indeks z pierwszą połowę roku wyniósł jedynie 34,4 pkt. W drugim półroczu wynik ten spadł do 32,4 pkt. To oznacza, dalszy spadek, a także pogłębienie pesymizmu wśród ankietowanych przedsiębiorców.

CZYTAJ TAKŻE: Płaca minimalna 2023. Przedsiębiorcy: będą fatalne następstwa

Jak ZPP bada nastroje przedsiębiorców?

Indeks Nastrojów Gospodarczych Małych i Średnich Przedsiębiorstw to cykliczne badanie, którego celem jest poznanie bieżących nastrojów wśród przedsiębiorców, którzy prowadzą działalność gospodarczą w Polsce oraz o planowanych przez nich działania w perspektywie kolejnych dwóch kwartałów. Na wynik badania składają się trzy komponenty: koniunktury gospodarczej, rynku pracy i inwestycji. Wartości prezentowane są w przedziale od 0 do 100. Wyniki poniżej 50 oznaczają pesymizm, a powyżej optymizm przedsiębiorców. Badanie zrealizowano w lipcu 2022 r. na grupie badawczej 583 przedstawicieli sektora MŚP (mikro, małych i średnich przedsiębiorców)” – wyjaśnia ZPP.

Co złożyło się na fatalne nastroje wśród MŚP

W opinii ZPP cały rok 2022 należy uznać za „wyjątkowo trudny dla biznesu”. Tym bardziej że wiele firm nie zdążyło dotąd podnieść się po pandemii, a także wciąż szuka możliwości odbicia po lockdownie. Teraz pojawiają się kolejne wyzwania – nie tylko te oczywiste związane z sytuacją geopolityczną, oraz coraz wyższymi kosztami. ZPP wymienia także chaos prawny, który w opinii związku jest pokłosiem zamieszania wokół „Polskiego Ładu”.

ZPP zwraca uwagę także na najwyższą od 25 lat inflację, która w sierpniu według wstępnego odczytu wyniosła 16,1%. Aż 35% firm twierdzi, że inflacja jest dziś bardzo dużym zagrożeniem. 38% odpowiada, że raczej dużym. To oznacza, że prawie trzech na czterech przedsiębiorców obawia się wpływu wszechobecnej drożyzny na biznes, a trzeba przyznać, że to dość duży odsetek.

Jak przedsiębiorcy oceniają koniunkturę?

Aż 71% przedsiębiorców spodziewa się pogorszenia koniunktury. Co dziesiąty liczy jednak na jej poprawę. 75% właścicieli firm nie planuje żadnych inwestycji, lub planuje rezygnację ze wcześniej zaplanowanych. 5% planuje znaczące inwestycje, a 10% - niewielkie.

 

Sytuacja wielu polskich firm jest trudna. „Obserwujemy coraz więcej przypadków ograniczenia lub wstrzymania produkcji” – alarmuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Taki alert pojawił się w stanowisku tej organizacji ws. ochrony polskiego przemysłu przed wzrostami kosztów energii elektrycznej i gazu.

Sytuacja polskich firm – niebezpieczna reakcja łańcuchowa

Obserwujemy coraz więcej przypadków ograniczenia lub wstrzymania produkcji” – tak wygląda sytuacja polskich firm według Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Powód? Organizacja pisze o swoistej reakcji łańcuchowej, która sprawiła, że wiele biznesów znalazło się na zakręcie. Na fatalną kondycję coraz liczniejszej grupy firm wpływa kilka, lub nawet kilkanaście czynników. Wszystkie spiętrzyły się w ostatnich dwóch latach.

Ceny energii elektrycznej, gazu, węgla, uprawnień do emisji CO2 i biomasy w Europie osiągnęły rekordowo wysokie poziomy. Pandemia koronawirusa, przerwane łańcuchy dostaw, aż wreszcie inwazja Rosji na Ukrainę i embargo na rosyjskie surowce wywołały kryzys gazowo-energetyczny. Napędza on inflację, w wyniku której rosną koszty produktów i usług. To powoduje, że rachunek ekonomiczny w wielu firmach osiągnął alarmujący poziom” – czytamy w stanowisku ZPP.

Sytuacja polskich firm. Potrzebne pilne działania

W ocenie ZPP trzeba już teraz podjąć pilne kroki. Po pierwsze w zakresie oceny skali zjawiska. Po drugie, wprowadzenia działań, dzięki którym będzie możliwe ograniczenie skutków recesji, która zagraża gospodarce.

Brakuje surowców

ZPP zwraca m.in. na decyzje wytwórców, m.in. z branż energochłonnych, które mają ogromne znaczenie dla stabilności dostaw wielu produktów. Organizacja mówi m.in. o producentach amoniaku i mocnika w całej Europie. Zdecydowali oni o wstrzymaniu lub ograniczeniu produkcji. Powodem takich kroków są wzrosty cen energii.

Przemysł głównym konsumentem gazie

Związek przytacza dane, z których wynika, że w ubiegłym roku w Polsce, przemysł odpowiadał za 63% zużycia gazu. Mówimy o 20,5 mld metrów sześciennych. To samo dotyczy 30% energii elektrycznej (50 Twh). Gdyby doliczyć do tego dużych pracodawców, którzy nie są jednocześnie firmami produkcyjnymi, ta wartość byłaby wyższa, a udziały bardziej spektakularne.

Pułapka, w jakiej znalazło się wielu producentów, polega na trudnym balansowaniu między potrzebami a kosztami. Z jednej strony potrzebują gazu, z drugiej zmagają się z wysokimi cenami błękitnego paliwa.

Pilne działania według pracodawców

ZPP poza bardzo obszerną diagnozą stanu gospodarki, którą można przeczytać tutaj, wymienia konkretne postulaty. Po pierwsze w czasie kryzysu gazowo-energetycznego w Europie potrzebny jest intensywny dialog między administracją a biznesem.

ZPP zwraca też uwagę, że bez doraźnego wsparcia publicznego, w części sektorów może dojść do zwolnień pracowników. Równolegle istnieje niebezpieczeństwo ograniczenia działalności, a nawet zakończenia działalności firm. Mamy bowiem do czynienia z „hiperbolicznym wzrostem cen energii i gazu oraz innych kosztów”.

Eksperci Związku postulują również przeanalizowanie możliwości zmiany sposobu, według którego oblicza się moce minimalne zawarte w rozporządzeniach.

W opinii autorów stanowiska równolegle do potrzebnych, szybkich rozwiązań krótkoterminowych, trzeba skoncentrować się na zarządzaniu sytuacji na rynku energetycznym. ZPP mówi tutaj o rynkach gazu, rozwoju OZE i obronie polskich postulatów w UE.

Wsparcie państwa a wolna konkurencja

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zwraca uwagę, że mimo szczególnej sytuacji, nie można poprzez mechanizmy wsparcia ograniczać wolnej konkurencji. To samo tyczy się płynności na rynku obrotu energią. Nie można również doprowadzić do sytuacji nierównomiernego obciążenia uczestników tego rynku.

 

 

Pełne oskładkowanie umów zlecenia, to pomysł, który wraca jak bumerang. Tym razem zawarty został w Krajowym Planie Działań na rzecz Zatrudnienia na 2022 rok. Pracodawcy mówią wprost - to droga pod prąd tendencji zwiększania elastyczności zatrudnienia.

Pełne oskładkowanie umów zlecenia – co jest w planie?

Pełne oskładkowanie umów zlecenia - ten pomysł znów powraca. Wszystko za sprawą projektu Krajowego Planu Działań na rzecz Zatrudnienia. Przedstawiło go właśnie Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. To obszerny program, który już trafił do konsultacji społecznych. Jedną z organizacji zainteresowanych jego zawartością jest Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. ZPP już teraz skupił się na jednym pomyśle zawartym w programie, a dotyczącym właśnie umów zlecenia. Co szczególnie rzuca się w oczy? Kolejny pomysł związany właśnie z umowami cywilnoprawnymi.

W Krajowym Planie Działania mowa o objęciu wszystkich umów zlecenia składkami na ubezpieczenia społeczne. I to niezależnie od osiąganych przychodów. Mówi się także o zniesieniu zasady opłacania składki na ubezpieczenie społecznie z umowy zlecenia do wysokości najniższego wynagrodzenia. ZPP ma już kilka przemyśleń dla takiego scenariusza.

Oskładkowanie umów zlecenia – jak jest obecnie?

Zgodnie z aktualnie obowiązującym prawem, umowy zlecenia podlegają obowiązkowemu ubezpieczeniu emerytalnemu, rentowemu, a także wypadkowemu i zdrowotnemu. Każdy zleceniobiorca może dobrowolnie przystąpić do ubezpieczenia chorobowego. Wyjątek dotyczy sytuacji, w której dochodzi do tzw. zbiegu tytułów do ubezpieczenia. Jeśli ma zatem etat, lub inną umowę, na której zarabia minimalną krajową, to kolejna umowa zlecenia nie powoduje konieczności oskładkowania. Obowiązkowa jest wyłącznie składka zdrowotna.

CZYTAJ TAKŻE: Umowa zlecenie w Polskim Ładzie

ZPP zwraca uwagę, że to dobre rozwiązanie dla osób, które w firmie X pracują na etacie, a u zleceniodawcy Y dorabiają do pensji. W takim układzie mogą liczyć na wyższe wynagrodzenie netto. Chyba, że ktoś chce płacić ubezpieczenie społeczne – decyzja należy do niego.

Jeśli nowy pomysł wejdzie w życie, dorabianie do pensji stanie się mniej opłacalne. Według niektórych- nieopłacalne. Niewykluczone, że część zleceniobiorców zrezygnuje. A to może być początkiem szerszych problemów.

Pełne oskładkowanie umów zlecenia

Ile razy słyszeliśmy już hasła „walka ze śmieciówkami”, a także inne - „etat najlepszym rozwiązaniem”. Pracodawcy pytają jednak, czy w sytuacji, w której w Polsce mamy bardzo niskie bezrobocie (jedno z najniższych w UE) walka z umowami cywilnymi ma  sens. Realizacja tego planu „z pewnością przyniesie (…) dodatkowe wpływy do budżetu państwa, ale nie należy się spodziewać, by były one bardzo wysokie. Walka ta jednocześnie doprowadzi do pogorszenia sytuacji zleceniobiorców, co ma zachęcić ich do przechodzenia na umowy o pracę” – czytamy w opinii ZPP.

Dodatkowo organizacja zwraca uwagę, że od początku 2022 roku spora grupa zleceniobiorców i tak mierzy się z trudną sytuacją wynikającą z wprowadzenia Polskiego Ładu.

Zdaniem ekspertów:

Wprowadzenie zmian w zakresie odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne od umów zlecenia może nieść ze sobą jeszcze jedno, istotne ryzyko. Wiele osób, dla których umowy cywilnoprawne są dodatkowym zajęciem może zostać zniechęcona do podejmowania tego rodzaju aktywności zawodowej z powodu zmniejszenia kwoty netto, jaką mieli by uzyskiwać z tego tytułu. W sytuacji niedostatecznej podaży pracowników na rynku, którą obserwujemy od dłuższego czasu w naszym kraju, rozwiązanie takie może doprowadzić do pogłębienia problemu” – czytamy w stanowisku Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Szkodliwa inicjatywa pogłębiająca problemy w polskim systemie ubezpieczeń. W taki sposób emerytury stażowe, które pojawiają się wśród nowych propozycji legislacyjnych, określa Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Jest się czego bać? Zdaniem ZPP i owszem!

Emerytury stażowe – o co chodzi?

Pomysł wprowadzenia emerytur stażowych złożono w ramach obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z FUS oraz zmiany niektórych ustaw. Zgodnie z jego literą emerytura stażowa będzie się należała kobietom posiadające okres składkowy i nieskładkowy 35 lat. W przypadku mężczyzn będzie to 40 lat. To oznacza, że kobieta pracująca na etacie od 18 roku życia przejdzie na emeryturę już w wieku 53 lat! Mężczyzna natomiast, już na 58. urodziny. Problem w tym, że uzyskane świadczenie nie będzie mogło wynosić mniej niż… minimalna emerytura. Czy stać nas na takie rozwiązanie?

CZYTAJ TAKŻE: Nowe deklaracje ZUS 2022

Emerytury stażowe – dlaczego boją się ich przedsiębiorcy?

Opublikowane tuż przed świętami Bożego Narodzenia „Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców” w sprawie emerytur stażowych, to chyba jedna z najostrzejszych recenzji prawnych propozycji w ostatnich miesiącach. Upraszczając, emertytury stażowe wg ZPP to zło, które zdemoluje i tak mocno podminowany problemami demograficznymi system ubezpieczeń społecznych.

Wizja wysyłania Polaków na wcześniejsze emerytury (kobiety już w wieku pięćdziesięciu kilku lat) może brzmieć kusząco dla części wyborców. ZPP spogląda jednak na ten pomysł przez pryzmat liczb i wywołuje w ten sposób „zdjęcie” z dość ponurym krajobrazem.

Emerytury stażowe. Jaki koszt?

Jeśli emerytury stażowe zostaną wprowadzone, średni koszt będzie potężny. Szacowany jest na 12 miliardów (!) złotych. Zakładając za ZPP, że WSZYSCY uprawnieni skorzystaliby z tej możliwości między 2022 a 2031 rokiem koszt byłby mocno przytłaczający:

„Wypłata emerytur stażowych wiązałaby się z wydatkami rzędu 70,9 miliarda złotych, a ponadto ze zmniejszeniem wpływów ze składek w tym samym okresie o 50,2 miliarda złotych. Oznacza to, łączny koszt (wydatki + utracone wpływy do FUS) dla systemu wynoszący ponad 120 miliardów złotych. Polski nie stać na takie wydatki. Uchwalenie tej ustawy grozi katastrofą finansów publicznych– zauważa Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.

Bałagan w systemie emerytur

Niestety, zaplanowanie przebiegu kariery zawodowej i jej zakończenia jest w Polsce zadaniem karkołomnym, a także skrajnie niemożliwym. Spójrzmy na system prawny.

Obecny system emerytalny ma swoje korzenie w głębokim PRL. Pod koniec lat 90-tych przeszedł jednak zaawansowany lifting, z którego niewiele zostało. Liczne nowelizacje nie służą poczuciu równowago. Jak przypomina ZPP, w 2013 roku podniesiono nawet wiek emerytalny do 67 lat dla kobiet oraz mężczyzn. Reform szybko trafiła na półkę „nieaktualne”. Powrót do starego wieku przejścia na emeryturę nastąpił już w 2017 roku.

Demografia a emerytury stażowe

ZPP zauważa, że demografia Polski przechodzi przez niezwykle trudny okres. Kiedy kreślono system emerytalny, współczynnik dzietności wynosił w najgorszym momencie 2,1. To znaczy, że na jedną Polkę przypadało średnio 2,1 dziecka. Taki współczynnik oznaczał tzw. prostą zastępowalność pokoleń. Teraz zamiast tego, mamy starzejące się społeczeństwo i demograficzny niż, któremu na dobrą sprawę nie pomogło 500+. Na skutki Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego trzeba poczekać, ale na cuda trudno liczyć.

ZPP zauważa, że współczynnik dzietności wynosi jedynie 1,42.

Emerytury stażowe to „kuriozalny pomysł”

ZPP zauważa, że w obecnej sytuacji pomysł wprowadzenia emerytur stażowych wydaje się „kuriozalnym pomysłem”.

„Przedstawiona propozycja jest zatem kompletnie bardzo szkodliwą inicjatywą, której celem jest wyłącznie pogłębienie problemów strukturalnych już istniejących w polskim systemie ubezpieczeń, a nie jakakolwiek jego poprawa. Projekt stoi również w poprzek inicjatywom dotyczącym zwiększenia aktywności zawodowej seniorów – z jednej strony osoby starsze są zachęcane do podejmowania pracy, z drugiej kuszone wizją otrzymania wcześniejszego świadczenia. Te dwa kierunki polityki są niemożliwe do pogodzenia” – czytamy w stanowisku ZPP.

Według związku należy dyskutować o kształcie systemy emerytalnego w Polsce. Jednak z tej debaty najpierw należy odsiać populistyczne hasła.

Polski Ład a MŚP - to połączenie wywołuje emocje. Nowe prawo cale nie zgładzi podatkowych dysproporcji między polskimi małymi i średnimi firmami a zagranicznymi inwestorami – twierdzi Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Ba, niesprawiedliwość jeszcze mocniej się pogłębi.

Polski Ład a MŚP - co się da naprawić?

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zauważa, że jedynie 41% podatników CIT w 2018 roku, w ogóle wykazało podatek do oddania fiskusowi. Z kolei odsetek opodatkowanych podatkiem liniowym PIT w tym samym czasie wyniósł aż 83%. Jak zauważa ZPP „Przedsiębiorcy rozliczający się podatkiem liniowym płacą również efektywnie trzykrotnie więcej podatku dochodowego (w odniesieniu do przychodu), niż spółki kapitałowe”. Czy Polski Ład to zmieni?

W ocenie ekspertów między bajki należy włożyć opinie, według których „Polski Ład” zrobi porządek z tymi dysproporcjami. W ocenie cytowanej organizacji wręcz przeciwnie. Niesprawiedliwość zostanie utrwalona, a krajowe MŚP muszą być gotowe na wyższe daniny dla państwa. Tymczasem inwestorzy z zagranicy, którzy w znakomitej większości działają przez spółki kapitałowe, mają szansę otrzymać kolejne ulgi oraz uproszczenia.

Nowy Ład uderzy w krajowe firmy

ZPP zauważa, że powszechność unikania opodatkowaniem CIT okrutnie drenuje państwowy budżet. Z pustego i Salomon nie naleje, a pieniądze na państwowe wydatki od kogoś trzeba wziąć. Według raportu to właśnie na małe, rodzime firmy przerzucany jest cały ciężar podatkowy.

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców kilka miesięcy temu przyjrzał się np. firmom z Francji działającym w Polsce. Wniosek? Potężna skala unikania opodatkowanie przez największych graczy znad Sekwany. W ocenie ZPP dyskryminacja podatkowa najmniejszych firm z Polski jest niezaprzeczalnym faktem.

"Fakty są jasne: o ile polscy przedsiębiorcy, których niektórzy przedstawiciele instytucji publicznych opisują jako >>kombinatorów<<, generalnie rzetelnie rozliczają się ze swoich podatków, o tyle w przypadku spółek kapitałowych panuje podatkowa dobrowolność" – ocenia Jakub Bińkowski, Członek Zarządu i Dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji ZPP. Tymczasem, jak podkreślił - "z infrastruktury i usług publicznych korzystają przecież wszyscy".

CZYTAJ TAKŻE: Ryczałt 2022 a Polski Ład. Czy ryczałt pozostanie

Księga wstydu Ministerstwa Finansów

ZPP poszedł z ciosem i zebrał pokaźny zbiór przykładów, które pokazują, że istnieją poważne dysproporcje między opodatkowaniem MŚP oraz dużych przedsiębiorstw obecnych na polskim rynku. Jako przykład przedstawiono dużego operatora telekomunikacyjnego, który w ciągu pięciu (sic!) ostatnich lat zapłacił… 30 tys. złotych z tytułu podatku CIT. Innym przykładem może być zagraniczna sieć dyskontów, która w tym samym okresie nie zapłaciła z tego tytułu nawet złotówki.

W ocenie ZPP podobnych przykładów jest więcej. Efektem takich historii jest luka CIT, która w polskim budżecie sięga 35 miliarów złotych. „ Tolerancja takiego stanu rzeczy tym bardziej się wydaje być irracjonalna” - podsumowuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.

Pełny raport ZPP w tej sprawie dostępny jest pod tym linkiem.

Przedstawiciele Związku Przedsiębiorców i Pracodawców bardzo krytycznie oceniają lockdown w Polsce. Ich zdaniem działania rządu przy wprowadzaniu ograniczeń nie mają żadnego racjonalnego uzasadnienia.

Lockdown w Polsce trwa w najlepsze

26 stycznia premier Mateusz Morawiecki miał ogłosić decyzję w sprawie dalszych losów obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. Tego dnia przedsiębiorcy i klienci mieli dowiedzieć się między innymi, czy od 1 lutego galerie handlowe będą otwarte. Czy dotychczasowe obostrzenia w prowadzeniu działalności zostaną zachowane, zaostrzone czy złagodzone. Niestety 5 dni przed początkiem lutego nadal nie wiemy, jak będą wyglądały rządowe zalecenia. Zapowiadana konferencja została odwołana. Nowy termin jak na razie nie jest znany.

CZYTAJ TAKŻE: Koszt całkowity zatrudnienia pracownika w 2021 roku

Zmienność prawa nie służy przedsiębiorcom

Jak zauważa ZPP, chaos prawny nie jest niczym nowym. Polska od lat zajmuje czołowe miejsce w rankingach badających poziom niestabilności prawa. Jednak pandemia i spontaniczne ograniczenia w prowadzeniu biznesu pozbawiły przedsiębiorców jakichkolwiek złudzeń stabilności. Co więcej ruchy rządu są całkowicie nieprzewidywalne. „Obecnie mija jedenasty miesiąc funkcjonowania przedsiębiorstw w warunkach ograniczeń, nakazów i zakazów, których zakres zmienia się co kilka tygodni i jest ustanawiany całkowicie arbitralnie w oderwaniu nawet od danych epidemiologicznych” – czytamy w informacji udostępnionej przez ZPP. Skutki chaosu to nie tylko bankructwa, ale także utrata pracy przez pracujących w zamykanych branżach. „Ograniczenia są katastrofalne w skutkach dla wielu branż. Hotele, lokale gastronomiczne, sklepy w galeriach handlowych, kluby fitness – wszystkie te miejsca zatrudniają miliony Polaków, a utracone przychody liczą w miliardach złotych” - ostrzega organizacja.

CZYTAJ TAKŻE: Branża fitness ignoruje lockdown. Siłownie otwarte od lutego

Zdaniem ZPP lockdown w Polsce jest niepotrzebny, reżim sanitarny wystarczy

Dystans, dezynfekcja i obowiązkowe maseczki to zasady, które powinny być bezwzględnie przestrzegane, co do tego Związek Przedsiębiorców i Pracodawców nie ma wątpliwości. Przy ich stosowaniu każdy biznes mógłby działać, bez narażania właścicieli i klientów na zachorowanie. Tym bardziej, że ludzie spotykają się w sklepach, komunikacji miejskiej, częściowo otwarte zostały placówki edukacyjne.

Organizacja zwraca także uwagę, na fakt że skuteczność lockdownu nie zyskuje potwierdzenia w badaniach naukowych. Ograniczanie zgromadzeń publicznych oraz stacjonarnej działalności placówek edukacyjnych są zalecane w celu zminimalizowania transmisji wirusa. Ponadto z uwagi na trudną sytuację polskich przedsiębiorców ZPP domaga się dwunastomiesięcznego moratorium na nowe obciążenia (podatek cukrowy, podatek od sprzedaży detalicznej). Tylko takie działania umożliwią sprawną odbudowę gospodarki.

Magazyn Firma

Magazyn Firma to serwis dla przedsiębiorców sektora MŚP. Prosto, konkretnie i praktycznie pokazujemy to, co ciekawe w zarabianiu pieniędzy.

Odwiedź nas na:

Magazyn Firma 2022. All Rights Reserved.
magnifier