Nowoczesne technologie nie raz zaskakują ich użytkowników. Przekonał się o tym 45-latek, który w nocy ze środy na czwartek podróżował swoim srebrnym fordem ulicą Klubową w Jastrzębiu-Zdroju. To jednak nie była rozsądna przejażdżka. Mężczyzna, jak potem się okazało, miał 3,6 promila alkoholu. Nic dziwnego, że nie wymierzył właściwego toru jazdy i swoją wycieczkę „pod wpływem” zakończył w przydrożnym rowie.
I tu zaczynają się kłopoty naszego „bohatera”. Siła uderzenia w skarpę rowu była tak duża, że w aucie odpaliły dwie poduszki powietrzne. To z kolei aktywowało system eCall, który natychmiast wysłał do centrum powiadamiania ratunkowego pod numerem 112 automatyczną informację o tym, że doszło do zdarzenia drogowego. Podał współrzędne geograficzne miejsca położenia wraku oraz potencjalnych osób poszkodowanych. Wiadomość trafiła do dyżurnego jastrzębskiej komendy, który zadysponował na miejsce funkcjonariuszy. Ci na podstawie danych wygenerowanych i przesłanych przez samochód, bez problemu zlokalizowali rozbite auto oraz… jego mocno pijanego szofera.
Teoretyczne pomysły na system automatycznej informacji o wypadkach przerabiane były dekady temu m.in. w latach 90-tych. Jednak do ich upowszechnienia często czegoś brakowało. Były to zazwyczaj problemy związane z ograniczeniami ówczesnej technologii - zarówno precyzyjnej lokalizacji dla zastosowań cywilnych, jak i przesyłu danych. Wraz z pojawieniem się technologii mobilnych temat odżył. Nowe patenty szybko trafiły na biurka polityków z Brukseli. Tak narodził się system eCall.
Dziś eCall jest stosowanym w całej Unii Europejskiej systemem, dzięki któremu informacje o wypadkach mogą być przekazywane w sposób automatyczny pod numer 112. To ważny element programu Komisji Europejskiej eSafety, który ma podnieść bezpieczeństwo na unijnych drogach.
Zgodnie z przepisami, każdy nowy samochód, którego proces homologacji został sfinalizowany po 31 marca 2018 roku, musi posiadać taki system na swoim pokładzie. I to niezależnie od tego, czy auto reprezentuje tzw. klasę premium, czy też jest mocno budżetowym modelem. Byli jednak i tacy producenci, którzy eCall stosowali już kilka lat wcześniej.
System eCall już nie raz sprawdził się w sytuacji, w której doszło do wypadku na dość słabo uczęszczanej trasie, a stan poszkodowanego kierowcy, czy pasażera wykluczał możliwość, by osobiście zadzwonili na 112. Za nich robił to ich własny samochód, który po wykryciu zdarzenia, (np. w wyniku otwarcia poduszek powietrznych) automatycznie zgłaszał wypadek. Nawet jeśli auto nie ma wbudowanej karty SIM, jest w stanie uruchomić tę awaryjną procedurę. Wszak z telefonu bez aktywnej karty też dodzwonimy się na numer alarmowy.
Jakiś czas temu w Magazynie Firma pisaliśmy o tym jakie informacje da się wyczytać z rozbitego samochodu. Opisaliśmy przykład skasowanej tesli, z której eksperci byli w stanie odczytać m.in. historię połączeń, kontakty, adresy z nawigacji, wpisy do kalendarza i maile osób, które podróżowały tym autem i sparowały z nim swoje smartfony. Dane pochodziły z aż… 17 urządzeń. Trochę dużo. Przypominamy, że obowiązuje RODO.
Niemniej, wiele współczesnych aut posiada także czarne skrzynki, które w razie wypadku mogą być odtworzone przez specjalistów. Z danych w nich zapisanych, można odczytać wiele informacji na temat tego jak doszło do wypadku – z jaką prędkością samochód jechał w momencie zderzenia, czy hamował, a nawet, jakie było jego ustawienie względem osi jezdni, kąt skrętu kół oraz wiele parametrów, które z aptekarską precyzją mogą pomóc odtworzyć ostatnie chwile przed nieszczęściem. Co więcej, na podstawie danych zbieranych przez auto, można dowiedzieć się sporo na temat stylu jazdy kierowcy oraz ewentualnych niebezpiecznych zachowań. Taki big brother, którego obserwacje mogą odczytać jedynie specjaliści, oczywiście w uzasadnionych sytuacjach.
Jeśli chcemy mieć kontrolę nad flotą, sami możemy zadbać o to, by dokładnie poznać nie tylko położenie naszych samochodów firmowych na mapie, ale także ich średnią prędkość, maksymalną prędkość na danym odcinku, a nawet dokładne miejsca gwałtownych przyspieszeń i hamowania. Wymaga to jednak zainstalowania specjalnych urządzeń, co wiąże się z kosztami zarówno jednorazowymi, jaki i abonamentowymi (np. za przesył danych i obsługę informatyczną). Chociaż są sposoby, by samemu „skonstruować” taki system, opierając się na dostępnych na rynku urządzeniach, o czym pisaliśmy w jednym z pdf-owych wydań magazynu firma.
...a jak skończyła się historia opisywanego na początku artykułu kierowcy z Jastrzębia Zdroju? Oczywiście stracił prawo jazdy. Za jazdę pod wpływem alkoholu grożą mu nawet dwa lata za kratkami. Jego „zasłużony” dla bezpieczeństwa drogowego samochód, trafił na policyjny parking. Coś nam się wydaje, że pomysł z systemem eCall nie koniecznie podoba się jego nieodpowiedzialnemu użytkownikowi. Policjantom z drogówki i owszem.